Autor : Katarzyna Lisowska
2021-09-19 13:18
Tak wielu przedstawicieli różnych zawodów związanych ze zdrowiem, protestujących pod jednym szyldem, nie było w Polsce od lat. Póki co jednak nie widać, by postulaty z jakimi wyszli, miałyby być realizowane. Strona rządowa wydaje się nie traktować poważnie ich głosu. – Jeżeli do rozmów obu stron nie dojdzie w krótkim czasie, to może za chwilę się okazać, że kolejne profesje będą jednak wychodzić z Białego Miasteczka i protest się rozpadnie zanim w ogóle coś wywalczy – komentuje Andrzej Sośnierz, poseł koła Polskie Sprawy, były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia.
Katarzyna Lisowska: Pana zdaniem determinacja protestujących nie jest na tyle silna by akcja, którą rozpoczęli zakończyła się sukcesem?
Andrzej Sośnierz: Że są zdeterminowani w to wierzę, ale jak patrzę na protestujących to widzę klika profesji, które jednak mają odmienne potrzeby i oczekiwania. Dlatego dziś w proteście nie ma np. farmaceutów. Bo to czego oni się domagają, a czego np. lekarze czy ratownicy, to dwie zupełnie inne kwestie. Dolegliwości każdej z tych grup są inne. Oczywiście można powiedzieć, że wszystkich łączy kwestia płac. Ale mamy pewne sprzeczności. Czy więcej dla wszystkich, czy więcej dla bardziej wykształconych, czy dla dłużej zatrudnionych?
W ochronie zdrowia tak naprawdę mamy 3 strony: pracowników, pacjentów i płatnika. I protesty, chociaż rozgrywają się między pracownikami i płatnikiem, to dodatkowo ważna jest opinia pacjentów, ich odbiór protestów ma olbrzymi wpływ na to czym one się zakończą. Trochę jest tak, że rządzący, póki co obserwują po czyjej stronie opowiedzą się pacjenci. W końcu w całym systemie ochrony zdrowia chodzi właśnie o pacjentów, jak są oni zaopiekowani, jaki jest ich odbiór systemu. Dlatego negocjując większe nakłady na ochronę zdrowia trzeba też pokazać co w zamian otrzymają pacjenci. Pamiętając, że postulaty medyków w końcu muszą być sfinansowane z obciążenia obywateli.
Póki co widać, że obie strony się spięły. Co może być dalej?
Oczywiście w końcu protestujący będą musieli się spotkać z takimi przedstawicielami władzy, jakich ta do tego wybierze. Czy to będzie premier, tego nie wiem. Ale nie rozmawiając nie można nic ugrać. Spodziewam się, że pojawią się po stronie protestujących pewne ustępstwa, także płacowe. I ten protest pomyślany szeroko - jak już mówiłem mamy wiele grup zawodowych - w toku negocjacji może zawieźć oczekiwania poszczególnych pracowników. Ta solidarność może zacząć się sypać. Na pewno czas też nie działa korzystnie. Bo gdzieś przecież są prowadzone rozmowy już z poszczególnymi grupami. Z ratownikami, z farmaceutami, którzy nie przyłączyli się w końcu do akcji.
A czy protest zakończy się z obecnym ministrem?
To już nie ma znaczenia. Czy to będzie minister X czy Y. Aktualnie ministrowie nie są kreatorami czegokolwiek, raczej wykonawcami tego co zaplanował rząd. Więc zmiana ministra w niczym nie pomoże. To rząd zdecyduje, jak chce ten konflikt zakończyć. W moim odczuciu rząd nie ma dobrego pomysły na to jak powinna funkcjonować ochrona zdrowia, dlatego też nie spodziewam się, że zapadną decyzje, które coś w tym obszarze poprawią.
Czytaj też:
W tle negocjacji z MZ protest ratowników zaostrza się