Autor : Marta Markiewicz
2022-12-30 00:00
Ten rok przyniósł wiele zmian w podstawowej opiece zdrowotnej (POZ), a 2023 zapowiada się równie pracowicie dla świadczeniodawców. O tym jak lekarze rodzinni oceniają zmiany i co będzie dla nich największym wyzwaniem w nadchodzących miesiącach, rozmawiamy z Joanną Zabielską Cieciuch, prezeską Podlaskiego Związku Lekarzy Pracodawców Porozumienie Zielonogórskie.
Joanna Zabielska-Cieciuch: To był dla nas bardzo pracowity rok. Ja już jestem seniorką w naszym środowisku i jedną z liderek wprowadzania medycyny rodzinnej w Polsce, bo uczestniczę w tym od początku. W moim odczuciu naprawdę był to rok wyjątkowy. Wyjątkowy zarówno, jeśli chodzi o pracę z pacjentami, jak również ich liczbę i problemy, z którymi się zgłaszali do naszych gabinetów. Pandemia mocno dała nam się we znaki i zmodyfikowała nasz sposób pracy. Jednocześnie niewątpliwie wpłynęła na zdrowie pacjentów. Natomiast ten rok wprowadził duże zmiany, które Adam Niedzielski określił jako rewolucyjne. Szczerze powiem, że większość naszego środowiska i szeroko rozumianego środowiska lekarskiego, nie rozumiało tych słów, czy wręcz nadal ich nie rozumie. Na czym polega ta rewolucyjność? Od 1 lipca dostaliśmy nową formułę kontraktowania świadczeń, polegała ona na wprowadzeniu budżetu powierzonego, czyli pewnej kwoty od dyspozycji lekarza, którą może wydać na określone badania. Tych badań jest zaledwie osiem, one na pewno jakoś specjalnie nie wpłynęły na jakość naszej pracy, natomiast na pewno ułatwiły życie wielu pacjentom. Dzięki nim lekarz może sprawdzić na przykład poziom ferrytyny, czy B12 i nie musi odsyłać pacjenta na dalszą diagnostykę do np. poradni hematologicznej. Te zmiany były jednak przedsionkiem do tego wszystkiego, co nas czeka. Oczywiście - jak to zwykle u nas bywa - nie obyło się bez perypetii, zaburzeń komunikacyjnych pomiędzy środowiskiem lekarzy rodzinnych, a Narodowym Funduszem Zdrowia i panem ministrem.
Nasze środowisko stoi na stanowisku, że nie da się wprowadzać żadnych zmian bez dialogu, bez wypracowywania jakichś wspólnych stanowisk i wspólnych wizji. Tu niewątpliwie ogromną rolę odegrała i nadal odgrywa nasza konsultantka krajowa - profesor Agnieszka Mastalerz-Migas.
W moim odczuciu małymi krokami zbliżamy się do tego, co jest ideą medycyny rodzinnej, czyli takiej holistycznej opieki nad pacjentem. Sama koordynacja pojawiła się już kilka lat temu i właściwie ta koordynacja zaczyna dominować w każdej dziedzinie medycyny - mamy koordynatorów na onkologii, koordynatorów w zakresie leczenia zawałów. I myślę, że ci koordynatorzy będą się dalej pojawiali, ponieważ pacjenci są zagubieni w systemie ochrony zdrowia, nie rozumieją jego organizacji, nie rozumieją różnych ścieżek, i w efekcie przez lata jak bumerang odbijają się od jednych drzwi do drugich i czasami udaje im się trafić w te otwarte.
Tu pojawia się zadanie dla nas, bowiem misją lekarza rodzinnego jest dbanie o zdrowie pacjentów. My przez wiele lat byliśmy spychani tylko do leczenia, a leczenie pacjentów chorych to domena ambulatoryjnej opieki, to domena szpitali. W szpitalach nikt się bowiem nie zajmuje się ludźmi zdrowymi. Natomiast tymi zdrowymi powinniśmy zajmować się my - lekarze rodzinni. Słowo lekarz kojarzy się z leczeniem, chorobami, natomiast nie ma w Polsce skojarzenia ze zdrowiem. I tutaj też pan minister Adam Niedzielski postawił bardzo na profilaktykę, chociaż minister nie lekarz, to wydaje się, że najlepiej zrozumiał nasze problemy i to, czym powinniśmy się zajmować. Obecnie kładziemy duży nacisk na profilaktykę, są premie motywujące, żeby profilaktykę realizować, osiągać określone wyniki. Jednocześnie cały czas podążamy w kierunku koordynacji i takiej całościowej opieki nad pacjentem, co jest jednym z priorytetów medycyny rodzinnej. Dzięki tym zmianom - 1 października uzyskaliśmy uzyskaliśmy podstawy prawne do wdrażania tego, co zostało zapisane już 5 lat temu w ustawie o opiece podstawowej. Trochę czasu musiało upłynąć.
ZAOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ:
Niewątpliwie ta sytuacja odbija się i będzie się odbijała na nas. Jesteśmy jednym z elementów całego systemu naczyń połączonych, więc nie ma możliwości, żeby problemy związane z inflacją i różne zawirowania polityczne na nas się nie odbijały. Ogromnym problemem, oprócz już całej sytuacji ekonomicznej związanej z inflacją, są niedobory kadrowe. Po 25 latach implementacji instytucji lekarza rodzinnego w polskim systemie ochrony zdrowia doszliśmy do takiego etapu, że połowa lekarzy, którzy pracują w opiece podstawowej, ma specjalizację z medycyny rodzinnej. W podstawowej opiece zdrowotnej potrzebujemy wykwalifikowanych pielęgniarek i potrzebujemy koordynatorów, którzy pomogą nam w zakresie tych różnych działań organizacyjnych, biurokratycznych, których lekarze nie są w stanie na siebie przyjąć. Niestety, w Polsce system zorganizowano tak, że lekarz wykonuje dużo czynności, które mógłby wykonać inny personel - na przykład pielęgniarki. Pielęgniarki natomiast wykonują to, co powinni wykonywać pracownicy rejestracji albo pracownicy administracyjni. To pokazuje, że nie szanujemy naszych zasobów i naszych kwalifikacji. To jest ogromny problem, ale tu często kłania się polityka, bo my wiemy, jak ogromne problemy są na przykład z pediatrami. W wielu szpitalach zamykane są oddziały z powodu braku personelu. Natomiast musimy pamiętać, że to minister Bartosz Arłukowicz w 2014 roku wprowadził do POZ kontraktowanie tzw. tandemów internisty i pediatry, gdzie pediatra jest specjalistą kształconym przez 5 lat do pracy klinicznej, a nie do pracy w POZ. Owszem, może pracować, zajmować się populacją dziecięcą, ale nie temu służy jego kształcenie. Ta decyzja znacząco pogorszyła sytuację kadr w szpitalach, a konsekwencje nie do końca przemyślanych decyzji sprzed lat ponosimy obecnie.
Od 1 stycznia NFZ zrefunduje potrójny test w POZ?
Niewątpliwie potrzebne są działania edukacyjne. To bolączka, bo scedowanie edukacji pacjentów w różnych aspektach zdrowotnych na lekarzy rodzinnych jest niewłaściwym działaniem. Lekarze rodzinni, spychani do leczenia i zajmowania się problemami zdrowotnymi pacjentów, nie dysponują takim czasem, żeby na wizycie, która trwa 10-15 minut, zająć się problemem pacjenta, przeprowadzić działania edukacyjne i całą profilaktykę. To jest niemożliwe do realizacji. Dlatego potrzebujemy dodatkowych kadr, które pomogą nam w tych działaniach. Potrzebujemy wprowadzenia koordynatorów, ale będzie to długi proces, który zajmie lata. Podobnie będzie z opieką koordynowaną, która nie zostanie wdrożona w ciągu roku czy dwóch.
Innym pomysłem było wprowadzenie Profilaktyki 40+. Program polega na tym, że pacjent wypełnia ankietę korzystając z infolinii, czy Internetowego Konta Pacjenta i uzyskuje skierowanie na pakiet podstawowych badań biochemicznych, badanie moczu, mężczyźni mają oznaczony poziom antygenu PSA, pojawia się również badanie kału na krew utajoną. I po roku czasu okazało się, że z 12 milionów Polaków, którzy są uprawnieni do wykonania tych badań, skorzystało zaledwie 600 tysięcy. Niestety, wdrażanie tego programu odbywało się to bez konsultacji i uzgodnień z naszym środowiskiem. Ministerstwo uważało, że pacjenci gremialnie uzyskają taką możliwość, więc będą z niej korzystali. My wykonując programy profilaktyczne od wielu lat wiemy, jaka to jest ciężka praca i wynika to z braku edukacji.
To, co cieszy to fakt, że jest troszeczkę lepiej w zakresie na przykład kolonoskopii. Widzę, że pacjenci chętnie zgłaszają się na badania, proszą o takie badania, ale nie mamy tutaj zorganizowanego systemu. Wiemy, jak ogromną bolączką w Polsce jest wykonywanie badań cytologicznych, nie ma w tej chwili zaproszeń imiennych wysyłanych do pacjentek, nie pozwalają na to różne przepisy dotyczące ochrony danych osobowych i zmieniony został system organizacji. Natomiast wiemy, że na te zaproszenia odpowiadało zaledwie 7 proc. pacjentek. Wykonywanie cytologii w Polsce to jest poziom rzędu 20 proc. kobiet, które powinny ją zrobić, a co roku umiera 2,5-3 tysiące kobiet z powodu raka szyjki macicy. My o tym rozmawiamy i nic się tutaj nie zmienia, nie zapadają tutaj żadne decyzje.
Mamy różne pomysły, ale wymagają one odważnych decyzji politycznych. Na przykład w Stanach Zjednoczonych każdy 40-latek powinien mieć wykonaną kolonoskopię. Natomiast to, co mnie bardzo zdziwiło to fakt, że gremialnie te młode, zdrowe, zapracowane osoby zgłaszają się na to niekoniecznie przyjemne badania. Jaki jest system? Okazuje się, że jeśli pacjent tego badania nie wykona, to płaci 10 proc. wyższą składkę zdrowotną. Mechanizm jest bardzo prosty i bardzo efektywny. U nas pojawiają się pomysły, żeby tą profilaktykę połączyć z medycyną pracy, ale to jest mówienie, a decyzje nie zapadają i kolejny rok tysiące ludzi umiera.
Pandemia pokazała, że musimy zbudować system kontrolowania, wyznaczania wizyt, edukowania pacjentów. Na to jest czas, i nie powinien być to czas lekarza. Aby zmieniać system, potrzebujemy w POZ edukatorów przygotowanych do tej pracy.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, szczególnie zdrowia i dużo sił, bo dużo pracy przed nami.
Polecamy również:
Jankowski: L4 na żądanie i asystenci medyczni odciążą system
A. Szuster-Ciesielska: pandemia nie powiedziała ostatniego słowa
GUS: ubyło ludności w Polsce, najbardziej w Śląskiem