Autor : Katarzyna Lisowska
2021-10-19 09:30
Braki kadrowe w ochronie zdrowia to jedno z największych wyzwań z jakim muszą sobie dziś poradzić rządzący. Ich odpowiedzią na nie ma być zwiększanie limitów na kierunkach medycznych i - ostatnio coraz mocniej akcentowane - zwiększenie liczby samych uczelni, które te przyszłe kadry mają kształcić. O tym czy to dobry kierunek mówi CwZ dr n. ekon. Małgorzata Gałązka- Sobotka, dziekan Centrum Kształcenia Podyplomowego Uczelni Łazarskiego.
- To prawda, że obecnie dyskusja o brakach kadrowych sprowadza się do rozwiązania opartego na wzroście liczby miejsc, które będą udostępnione studentom w ramach tzw. limitów. Innym rozwiązaniem jest również zwiększanie liczby uczelni, które będą mogły kształcić te przyszłe kadry. Tymczasem, gdy spojrzymy na dane statystyczne ministerstwa zdrowia dotyczące liczby studentów, którzy korzystają z obecnych limitów, okazuje się, że ponad 10 proc. miejsc co roku pozostaje nieobsadzone przez chętnych. To znaczy, że ten potencjał w zakresie kształcenia nie jest na dzisiaj wykorzystywany, zatem jego dalszy rozwój nie jest realnym wyzwaniem- mówi dr Gałązka- Sobotka. Jej zdaniem jest nim dziś odpowiedź na pytanie: Dlaczego tak mało osób chce studiować medycynę w Polsce?.
- Być może dlatego, że część z tych studiów jest płatnych i być może wsparcie finansowe dla tych osób, które mogłyby korzystać z kierunków odpłatnych, byłoby motywujące i stanowiłoby faktyczne rozwiązanie tego problemu - wskazuje nasza rozmówczyni.
Dodaje: - W dyskusji dotyczącej zwiększania limitów, zwiększaniu bazy kształcenia lekarskiego musimy pamiętać, że powołanie do życia uczelni medycznej to jest ogromna inwestycja. Nie tylko w zebranie kadry, ale również zabezpieczenie odpowiednich zasobów po stronie szpitali.
Jak wyjaśnia dr Gałązka - Sobotka, już teraz w ośrodkach akademickich, ale i w mniejszych miejscowościach, w których powstały uczelnie już teraz, w ramach szpitali pojawiają się zasadnicze problemy ze skompletowaniem kadry akademickiej, potrzebnej do kształcenia przyszłych lekarzy.
- Kolejna rzecz to potrzeba inwestycji w pewną infrastrukturę technologiczną. Dziś przepisy prawa obligują każdą uczelnię medyczną do tego, aby dysponowała pełnowymiarowym centrum symulacji. Gdybyśmy popatrzyli na koszty uruchomienia każdej nowej uczelni medycznej to widzimy pulę ponad 50, a nawet szacuje się, że 100 mln zł - podkreśla dr Gałązka-Sobotka.
Zdaniem ekspertki, należałoby się zatem zastanowić czy nie lepiej byłoby te pieniądze przeznaczyć na to, aby doinwestować miejsca, które dziś są oferowane na studiach np. anglojęzycznych - z których korzystają najczęściej cudzoziemcy, którzy potem wyjeżdżają z naszego kraju - tak, by zamienić je na studia polskojęzyczne odpłatne czy dotowane przez państwo. - To dałoby przestrzeń wielu młodym osobom, które z powodów czysto finansowych z kształcenia lekarskiego nie mogą dzisiaj korzystać - podsumowuje.
W opinii naszej rozmówczyni zmiany w kształceniu na kierunkach lekarskich powinny zacząć się zatem od analizy obecnych zasobów, a nie powoływania do życia nowych uczelni.
Czytaj też:
Kształcenie lekarzy – jednak będzie furtka obniżająca poziom
Lista leków refundowanych: jest już projekt na listopad
J. F. Fedorowski: powinniśmy zamykać oddziały, jeśli nie ma pacjentów