Autor : Magdalena Kopystyńska
2020-10-16 09:38
Z dr n. farm. Leszkiem Borkowskim, prezesem Fundacji „Razem w chorobie” rozmawiamy o farmakoterapii nowotworów prostaty.
- W ostatnim czasie obserwujemy przyrost zachorowań na raka prostaty. Ten przyrost jest większy niż zapadalność mężczyzn na nowotwór płuc. (…) Również w innych krajach rejestrujemy wzrost zachorowań. W związku z tym wszyscy ministrowie zdrowia powinni myśleć, co zrobić, jakie leki powinny być dostępne na rynkach, którymi zarządzają, aby móc zahamować czas zgonów, który przyjdzie. Zawsze jest tak w nowotworach, że zwiększona zachorowalność prowadzi, niestety, do zwiększonej śmiertelności. – mówi ekspert.
Borkowski krytycznie ocenia jakość i dostępność leczenia farmakologicznego: - W Polsce jest trochę leków, które możemy stosować w leczeniu raka prostaty, ale nie mamy wszystkich możliwości, które są dostępne na przykład w Niemczech czy we Francji. Postęp w farmakologii ma to do siebie, że coraz bardziej potrafimy wiedzieć, jaki jest mechanizm rozwoju choroby. W następstwie tego przygotowujemy określone substancje czynne o znanym mechanizmie działania. To jest kierunkowa droga pomocy pacjentom, którzy chorują na daną chorobę.
Jaki działa nowotwór?
- Chodzi o to, żeby ten nowotwór prostaty wszedł w etap apoptozy, czyli niszczenia komórek rakowych. Ograniczamy mu ilość testosteronu, to jest supresja androgenowa. Po pewnym czasie okazuje się, że leki przestają działać i w związku z tym musimy zastosować deprywację androgenową, czyli metodę polegającą na kastracji. Straszne słowo dla mężczyzn. Kastracja może być przeprowadzona mechanicznie, chirurgicznie, ale również może być przeprowadzona chemicznie, to znaczy podajemy takie leki, które obniżają produkcję androgenów w jądrach, w nadnerczach, w komórkach nowotworowych.
Jaki jest mechanizm działania leków?
Rak wpadł na pomysł, że skoro my zabieramy mu możliwość żywienia się testosteronem, który jest wytwarzany w naszym organizmie, to zaczyna sam produkować testosteron. To jest problem, bo do dzisiaj nie mamy dobrej metody, żeby mu tą produkcję zniszczyć, bo on dzięki tej produkcji, przy deprywacji androgenów, czyli tej kastracji chemicznej nadal żyje. Jego rozwój prowadzi do przerzutów w układzie kostnym. – mówi Borkowski.
I dodaje: - Pojawił się kilkanaście lat temu taki jeden produkt - enzalutamid. On działa w taki sposób, że jest stosowany w naszym lecznictwie blokując receptor androgenowy. Ten testosteron, który wytworzy rak nie może być przez niego skonsumowany, bo receptory są zablokowane. Idzie piętro wyżej, czyli receptor androgenowy nie dostaje się do jądra komórkowego, i jeszcze dalej - mianowicie nie pozwala połączyć się aktywnemu receptorowi androgenowemu DNA z kwasem dezoksyrybonukleinowym, który się znajduje w jądrze komórkowym. Można powiedzieć, że to trójstopniowa blokada.
Trudne realia
- Jednak okazało się, że w Polsce jest mało forsy. W związku z tym wprowadziliśmy w programie lekowym niezwykle przykre ograniczenia w liniach pacjentów, którzy mogą być leczeni tym lekiem. Zdaniem eksperta modyfikacji wymaga model farmakoterapii zapisany w programie lekowy: - Wedle mojej opinii te leki powinny być podawane wcześniej. Dlaczego? Po pierwsze – organizm pacjenta nie jest wykończony chorobą, czyli sam ma własne siły, a całe nasze leczenie polega na utrzymaniu homeostazy, czyli równowagi. Jak ta równowaga jest zaburzona, to pojawia się choroba. Wydaje mi się, że leki tego typu powinny być podawane wcześniej – organizm jest silniejszy. Poza tym drugi argument jest taki, że komórki rakowe rozrastają się w czasie. Prosta zasada – im jest więcej ich w organizmie, tym więcej trzeba włożyć wysiłku, żeby je z tego organizmu wyrzucić jako nieproszonych gości. Niestety programy lekowe są ustawiane dość restrykcyjnie w stosunku do chorych pacjentów. To doprowadza do tego, że lek podajemy zbyt późno, w mojej opinii, i jego efektywność przy podaniu wcześniejszym byłaby lepsza. Dzisiejsza biblioteka naukowa, dotycząca wcześniejszego podawania enzalutamidu jest bardzo szeroka. Do tego doszły wytyczne towarzystw europejskich i międzynarodowych, które w swoim obszarze działania mają opiekę i leczenie pacjentów, chorujących na raka prostaty. Według mnie powinniśmy zrobić to dawno.
Ekspert zwraca też uwagę na znaczenie wymiennego podawania preparatów leczniczych:
- Uważam, że mówiąc o tych nowoczesnych lekach, które są refundowane tylko w różnej kolejności mamy w zasadzie dwa leki, które warto wymienić. To jest abirateron i enzalutamid. One powinny być stosowane wymiennie z następujących powodów. Po pierwsze mają różny mechanizm działania. Z mojej 46-letniej praktyki wiem, że mając dwóch pacjentów, chorujących na tą samą chorobę, na tym samym etapie rozwoju choroby muszę podawać różne leki. Dlaczego? Z prostej przyczyny – każdy jest trochę innym zegarem biologicznym. W wielu przypadkach wiemy, że tak jest, ale nie wiemy, dlaczego. (…) W związku z tym muszę mieć paletę leków w ręku, żeby dobierać właściwy lek dla właściwego pacjenta. Mówię tutaj o tej medycynie personalizowanej, która rozwija się w XXI w. niezwykle dynamicznie.
Jakie powinny wiec być warunki brzegowe dla pacjentów włączanych do programu lekowego?
- Produkty lecznicze o potwierdzonej efektywności terapeutycznej podawałbym możliwie najwcześniej. Wtedy uzyskiwałbym przedłużenie okresu do takiego rozwoju choroby, gdzie dzisiaj jeszcze nie do końca wiemy, jak ją leczyć. Czyli zwiększałbym okres, który upływa do progresji choroby i przez to zwiększałbym komfort życia pacjentów. Dobre leki muszą być podawane przemiennie bez ograniczeń na tyle wcześnie, na ile nasza dzisiejsza wiedza na to pozwala. – podsumowuje ekspert.
Pełen wywiad można obejrzeć klikając w zdjęcie poniżej:
magdalena.kopystynska@cowzdrowiu.pl