Autor : Aleksandra Kurowska
2023-05-30 11:33
Szpitale po wtorkowym (30 maja) spotkaniu z MZ, NFZ i AOTMiT nadal nie wiedzą, ile i na co dostaną pieniędzy. Tymczasem już w środę mija ustawowy termin dotyczący zawarcia porozumień między szefami szpitali a pracownikami w sprawie wysokości podwyżek.
Zgodnie z ustawą regulującą podwyższanie najniższych pensji pracowników placówek medycznych, do 31 maja dyrektor powinien postarać się o zawarcie z organizacjami związkowymi porozumień dotyczących podwyższania wynagrodzeń pracowników wykonujących zawody medyczne i pomocnicze, a jeśli w szpitalu nie działają takie organizacje, to z przedstawicielami wybranymi przez tych pracowników.
Jak już wcześniej pisaliśmy - we wtorek (30 maja) szefowie szpitali mieli poznać konkrety. Spotkanie z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia, Narodowego Funduszu Zdrowia oraz Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji owszem, odbyło się, ale nie przekazano na nim kluczowych informacji. Właściwie - jak relacjonują w rozmowach z CowZdrowiu.pl uczestnicy spotkania - powtórzono to, co przekazał minister w zeszłym tygodniu na konferencji prasowej, ale na tej podstawie nie sposób podjąć zobowiązań finansowych wobec załogi. Zdaniem szefów szpitali AOTMiT prawdopodobnie nie skończyła jeszcze swoich wyliczeń dotyczących zmian w taryfach, dzięki którym szpitale miałyby dostać pieniądze na wymagane prawem podwyżki. Do ich uruchomienia został zaledwie miesiąc.
- Naprawdę po dzisiejszym spotkaniu wiemy tylko to, co minister powiedział na konferencji, martwi nas tylko fakt, że do 31 maja musimy podpisać porozumienia płacowe ze związkami zawodowymi, no i tak naprawdę znowu będziemy się opierać na przypuszczeniach - mówi CowZdrowiu.pl Waldemar Malinowski, szef organizacji reprezentującej szpitale powiatowe. - Wielu dyrektorów podpisywało porozumienia, opierając się na przypuszczeniach, w tamtym roku, jednak żałowało tej decyzji, dlatego że później nie starczyło im pieniędzy na podwyżki - dodaje.
Jeśli nie dojdzie do zawarcia porozumień do 31 maja, to dyrektor szpitala ma w ciągu 14 dni ustalić sposób podwyższania wynagrodzeń w zarządzeniu. Ale tu też nie będzie łatwo. Zarządzenie - o ile szpitale nie dostaną konkretnych informacji dotyczących zmian w ich finansach - obejmie pewnie najniższy wymagany poziom podwyżek i tylko dla tych, dla których wymaga tego ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, a to rodzić będzie kolejne napięcia.
Wycena świadczeń dostosowana do realnych kosztów? Tego chcą samorządy
Warto też dodać, że NFZ został wydrenowany z pieniędzy, zwłaszcza przez przerzucenie na niego zadań finansowanych z budżetu państwa, jak choćby dopłaty do leków 75 plus czy opłacanie ratownictwa medycznego. Sytuacja jest bardzo ciężka, rezerwy są jak na tę porę roku na bardzo niskich poziomach, a na horyzoncie kolejne wydatki związane z licytacją polityków przed wyborami. Darmowe leki dla dzieci czy młodszych seniorów to bowiem nie żaden prezent z jakichś wspólnych budżetowych pieniędzy, a przelewanie w ramach NFZ pieniędzy z zadania na zadanie.
NFZ i MZ mając niewiele pieniędzy, a spore oczekiwania społeczne i polityczne, chcą z jednej strony zmieścić się w posiadanych niewielkich środkach, z drugiej zwiększyć liczbę wykonywanych procedur w ramach tej samej puli. To trochę tak, jakby pracodawca podniósł ze względu na inflację lub zmianę przepisów o minimalnej płacy pensję, ale dodał, że w zamian pracownik ma wykonać 120 proc. normy lub np. zostawać w pracy godzinę dłużej. Gdyby nie fakt, że coraz więcej szpitali ledwo ciągnie, bo stawki z NFZ nie pokrywają kosztów działania, w tym mediów, sprzętu, leków, to można by się cieszyć, że może kolejki dzięki takiej koncepcji będę krótsze. Ale w obecnej sytuacji raczej należałoby się bać, że takie zasady spowodują oszczędzanie na jakości i bezpieczeństwie, bo zadłużony szpital gdzieś ciąć koszty musi.
Wcześniej w wywiadzie z CowZdrowiu.pl Waldemar Malinowski tłumaczył: Jeżeli będziemy wykonywać więcej procedur nierentownych – a to w praktyce oznaczać może zwiększenie liczby procedur do wykonania, by mieć dodatkowe środki - to będziemy zwiększać zadłużenie. Oczekujemy dodatkowych pieniędzy na rosnące obowiązkowo wynagrodzenia pracowników, rosnące koszty mediów, leków. Potrzebne są do tego „czyste” pieniądze, a nie dawane na zasadzie „zróbcie więcej za te same za niskie stawki, to w sumie pieniędzy będzie więcej”. Bo wykonanie dodatkowego świadczenia, poza stałymi kosztami, generuje dodatkowe koszty, choćby wyrobów medycznych, leków, prania, pracy personelu, badań laboratoryjnych. Zwiększenie liczby punktów w wycenie za procedurę – tak. Zwiększenie liczby procedur do wykonania – nie, gdyż to potencjalne pogłębienie problemów w wielu placówkach.
Polecamy także:
Minister zdrowia zapowiada zmiany w finansowaniu szpitali. Jakie?
Redaktor naczelna, od ponad 20 lat pracuje w mediach. Była redaktor naczelna Polityki Zdrowotnej, redaktor m.in. w Rzeczpospolitej, Dzienniku Gazecie Prawnej. Laureatka branżowych nagród dla dziennikarzy i mediów medycznych oraz Polskiej Izby Ubezpieczeń. Kontakt: aleksandra.kurowska@cowzdrowiu.pl