Autor : Anna Rokicińska
2020-11-24 13:38
Jak spowodować by nie było rozbieżności między wynikami powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych, a centralnymi - podawanymi przez Ministerstwo Zdrowia i Główny Inspektorat Sanitarny? To proste. Wystarczy powiatowym sanepidom zakazać publikowania tych danych.
Dzięki temu Ministerstwo Zdrowia i GIS pozbędą się kłopotu. Żaden 19-latek nie wytknie już błędu w statystykach, bo nie będzie miał do nich dostępu. Co więcej, danymi będzie można manipulować i żonglować, jak się chce, bez kontroli. Jednak czy o to rzeczywiście powinno chodzić resortowi?
Powiatowe stacje już nie publikują
Na stronach powiatowych stacji sanepidu pojawiły się komunikaty. „Informujemy, że począwszy od dnia 24.11.2020 r. wszystkie stacje sanitarno-epidemiologiczne zaprzestają publikowania na swoich stronach internetowych jakichkolwiek danych dotyczących raportowania związanego z SARS-CoV-2. Dane te będą upubliczniane w sposób scentralizowany” - to komunikat z Dąbrowy Górniczej. Ta sama treść komunikatu pojawiła się na stronach sanepidu w Bielsku-Białej.
Jak pisze w portalu społecznościowym Michał Rogalski, autor odkrycia nieścisłości w podawanych przez resort danych: „Teraz już na pewno nikt żadnych nieprawidłowości nie znajdzie, bo wszystkie stacje sanitarne przestały podawać szczegółowe dane powiatowe. Po 225 dniach codziennego zbierania ich w arkuszu, od dziś jesteśmy zmuszeni przerwać naszą pracę... " - czytamy we wpisie.
Dawkowania informacji ciąg dalszy
To nie pierwszy raz, gdy pod pozorem transparentności ogranicza się dostęp do informacji. W kwietniu powiatowe stacje sanitarno-epidemiologiczne dostały polecenie od wojewody, by tych danych nie publikować. W trosce o jednolity przekaz, zakaz wypowiadania się otrzymali także konsultanci wojewódzcy. Teraz MZ w portalu społecznościowym informuje, że „Dziś dane o zakażeniach do poziomu powiatu, dostępne będą na http://gov.pl. Pełna transparentność wszystkich danych zostaje zachowana. Źródłem danych jest system elektroniczny, do którego bezpośrednio raportują laboratoria” - czytamy we wpisie. To oznacza, że nad tymi danymi i ich publikacją będzie czuwał rząd.
Zaufanie raz zawiedzione trudno odbudować
Zasada ograniczanego zaufania panuje nie tylko na drodze. W życiu także się zdarza, że jeśli ktoś raz nas zawiedzie, to potem trudno jest mu uwierzyć. Nie ulega wątpliwości, że luka w danych odkryta przez 19-latka, jest formą zawiedzenia zaufania. Co stoi na przeszkodzie by dane te były publikowane w obu miejscach i na stronie powiatowych sanepidów i na rządowej stronie w internecie? Przecież i tak mają być identyczne. Czy będziemy mieli pewność, że ktoś znów czegoś nie przeoczy lub nie dopilnuje, albo się pomyli? Algorytmy i programy też tworzą tylko ludzie (polecam analizę przykładu algorytmu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego). Chyba, że zakłada się, że w zliczaniu tych danych znów może nastąpić błąd, więc lepiej publikować je tylko w jednym miejscu. To zmienia postać rzeczy. Sanepidy jeszcze nie zinformatyzowane, ludzie tam pracujący przemęczeni jeszcze bardziej, a głównodowodzącego GIS brak. Jest tylko pełniący obowiązki.
I pytanie, które nasuwa mi się od momentu rezygnacji Jarosława Pinkasa ze stanowiska Głównego Inspektora Sanitarnego. Co robił jego zastępca Krzysztof Saczka, który obecnie pełni obowiązki szefa GIS? W końcu na stronie tej instytucji można było przeczytać, że Saczka „posiada wiedzę i doświadczenie z zakresu zarządzania zasobami i infrastrukturą IT oraz bezpieczeństwem danych w jednostkach publicznych”. Skoro tak, to dlaczego nowy system raportowania na skutek wykrycia błędów przez młodego obywatela powstaje dopiero teraz? Dlaczego Saczka nie widział takiej potrzeby wcześniej?
Podziękujcie i nie ograniczajcie dostępu do informacji
Czy rzeczywiście resortowi zdrowia powinno na tym zależeć, by przekaz był jednolity i nikt nie mógł wychwycić błędów? Wydaje się, że jednolity przekaz ma tylko same zalety. Jednak to zależy, jak na to patrzeć. Z punktu widzenia przeciętnego obywatela wolałbym, by władza miała świadomość popełnianych błędów. To bardzo ważne zwłaszcza w kontekście planowania i strategii walki z epidemią. Decyzje wszak zapadają na podstawie pewnych danych. Jeśli te będą błędne, to błędne mogą być także wnioski z tych danych i podejmowane później decyzje. Resort raczej powinien młodemu człowiekowi podziękować. Gdybym była pracodawcą z chęcią widziałabym go w swojej firmie. No i najważniejsze - ograniczanie dostępu do informacji zawsze źle się kończy. Wu-han było tego doskonałym przykładem.
Polecamy także:
Zmiany kadrowe w kierownictwie mazowieckiego WSSE
Kursy dla koordynatorów ratownictwa medycznego dopiero za dwa lata
Zasady przyznawania dodatku COVIDowego uściślił OZZL
Więcej pieniędzy na Narodową Strategię Onkologiczną na lata 2020-