Autor : Aleksandra Kurowska
2020-07-03 16:33
Zabiegaliśmy o 3 proc. podwyżki na wszystko, a wyszło ok. 1,8 proc. i tylko na świadczenia w ryczałcie – mówią dyrektorzy szpitali powiatowych. Od 1 lipca musieli, zgodnie z ustawą, po raz kolejny podnieść poziom najniższych wynagrodzeń w placówkach. Ale nie dostali na to wystarczających środków. Na dodatek już widzą narastającą falę pacjentów, zwłaszcza na internie, którzy w czasie lock downu nie zgłosili się do poradni i teraz do szpitala trafiają w cięższym stanie i z powikłaniami.
Placówki już widzą, że COVID wpędza ich w kłopoty finansowe na wiele sposobów. Pacjenci, którzy w ostatnich miesiącach unikali lub nie byli w stanie dostać się do poradni czy szpitali, przychodzą na izby przyjęć często w gorszym stanie zdrowia. Będą generować koszty - NFZ płaci generalnie za główną procedurę, bez względu na stan chorego, czy kumulację różnych schorzeń. Ale najważniejszy problem to konieczność podnoszenie płac.
- Sytuacja jest patowa, placówki zadłużają się, bo koszty rosną znacznie szybciej niż stawki jakie płaci NFZ. W tym tygodniu mieliśmy kolejne rozmowy z NFZ i Ministerstwem Zdrowia i liczymy na dodatkowe pieniądze – mówi Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.
Na razie szpitale dostały, jak ogłosił NFZ 3 grosze więcej w wycenie (ze stawki 1,05 zł do stawki 1,08 zł). Ale tylko w części płaconej ryczałtowo. Na dodatek wiele placówek ma równocześnie odjęty 1 proc. z przelicznika. Jak wyliczyły szpitale oznacza to wzrost ryczałtu o ok. 1,8 proc. i to tylko w części zakresu działalności. Równocześnie w komunikacji MZ i NFZ wspomniało, że to zmiany w reakcji na postulaty szpitali powiatowych.
Nowe obowiązki i znowu wyższe koszty
- Apelujemy o dodatkowe środki, by w sumie wzrost finansowania wyniósł w sumie 3 proc. całości umów. Zwłaszcza, że teraz koszty są dużo wyższe, bo musimy zabezpieczać pracowników, o wiele więcej wydawać na dezynfekcję pomieszczeń, dostosować np. liczbę łóżek w salach do reżimu sanitarnego – wymienia Malinowski. Dodaje, że wszyscy pracują w placówkach i dyżurują normalnie, więc nawet gdy placówka czasowo realizuje trochę mniej świadczeń z powodu epidemii, to obsada musi być pełna.
Ryczałtu nie da się wyrobić?
Podobnie jak alarmowały już niektóre szpitale kliniczne czy stomatolodzy, tak i szpitale powiatowe zwracają uwagę, że w czasie lock downu spadła liczba wykonywanych świadczeń i będzie im trudno wykonać tyle, by wykorzystać środki z NFZ jeszcze w tym roku, czy nawet do czerwca przyszłego roku o czym mówi NFZ.
Przygotowanie na II falę
Szpitale powiatowe rozmawiają też z MZ i Funduszem na temat przygotowania do ewentualnej drugiej fali COVID-19. – Nie wiadomo jaka będzie sytuacja jesienią, ale powinniśmy być gotowi na różne scenariusze i określić w nich rolę szpitali. Jednym z naszych postulatów do rozważenia jest udostępnienie w postaci refundacji szybkich testów na grypę, tak by dopłata pacjenta była niska i odsiać część pacjentów na poziomie przedszpitalnym i przedambulatoryjnym – wyjaśnia Malinowski. Zdaniem szpitali trzeba też ustalić zasady działania POZ i poradni specjalistycznych w razie nasilenia epidemii, gdyż nie wszystko można załatwić telemedycznie. – Jeżeli mamy spadek realizowanych wizyt, to w pewnym stopniu będzie to skutkować tym, że u pacjentów zaostrzą się niektóre choroby, będą się zgłaszać w bardziej zaawansowanym stanie – dodaje.
Redaktor naczelna, od ponad 20 lat pracuje w mediach. Była redaktor naczelna Polityki Zdrowotnej, redaktor m.in. w Rzeczpospolitej, Dzienniku Gazecie Prawnej. Laureatka branżowych nagród dla dziennikarzy i mediów medycznych oraz Polskiej Izby Ubezpieczeń. Kontakt: aleksandra.kurowska@cowzdrowiu.pl