Autor : Marta Markiewicz
2020-10-23 10:01
Lekarze i inne zawody medyczne zamiast tarczy otrzymały broń wymierzoną prosto w nich - tak prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, ocenia zapisy specustawy COVIDowej, która w poniedziałek trafi pod obrady Senatu.
Prace nad projektem ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z przeciwdziałaniem sytuacjom kryzysowym związanym z wystąpieniem COVID19 nie wzbudziły pozytywnych emocji w środowisku medycznym. Refleksjami na temat sposobu prac nad jednym z ważniejszych dokumentów regulujących pracę medyków w dobie pandemii podzielił się prof. Andrzej Matyja - prezes Naczelnej rady Lekarskiej. Zwrócił on uwagę, że procedowana ustawa dotycząca funkcjonowania systemu ochrony zdrowia w dobie COVID-19 została przedstawiona Sejmowi przez grupę 34 posłów, wśród których reprezentacja lekarzy praktycznie nie istniała.
- Czy to przypadek, że ustawa nie była konsultowana z żadnym partnerem społecznym ze środowiska medycznego, także z Naczelną Radą Lekarską? Gdyby ustawa była taka dobra, to czy jej zapisy byłyby ukrywane do samego końca przed światem medycznym?- zastanawia się prof. Andrzej Matyja. Prezes NRL przyznał, że w trakcie obrad sejmowej Komisji Zdrowia głos zabrał dopiero po stanowczej interwencji. Co więcej przewodniczący pozwolił jedynie na kilkuminutową wypowiedź w trakcie, której przedstawiciel lekarzy praktycznie nie miał szans w pełni przedstawić wszystkich racji środowiska medyków.
- Poza mną do głosu nie był dopuszczony żaden inny przedstawiciel środowiska medycznego. Tymczasem dla garstki posłów obecnych na sali (ci uczestniczący zdalnie ze względów technicznych praktycznie nie uczestniczyli w dyskusji) i wiceministra zdrowia Sławomira Gadomskiego zarezerwowano blisko 10 godzin. Brakowało poważnej merytorycznej wymiany zdań, ludzkiego podejścia, głębszej refleksji i analizy obecnej sytuacji. Była butna polityka i brak szacunku do pracy medyków- ocenił Matyja.
Niestety pomimo poprawek przekazanych przez przedstawicieli NRL posłom jedynie nieliczne zostały uwzględnione w procedowanym projekcie. - Proponowaliśmy, aby 200 proc. wynagrodzenia mieli zagwarantowane wszyscy lekarze walczący z COVID-19, nieważne czy oddelegowani do pracy czy nie, nieważne czy pracujący w szpitalu wojewódzkim, powiatowym czy innym podmiocie. Poprawka została odrzucona, a obecny zapis obejmuje znikomą część środowiska, co może doprowadzić do wewnętrznych konfliktów- ocenił prezes NRL. Wskazał również, że po uchwaleniu ustawy w aktualnym brzmieniu, na wyłączną odpowiedzialność Ministra Zdrowia, zostaną w uproszczonym trybie dopuszczeni do wykonywania w Polsce zawodu osoby posiadające dyplom lekarza zdobyty poza granicami Unii Europejskiej.
- Mało tego, według przyjętych zapisów, znajomość języka polskiego będzie stwierdzana jedynie poprzez złożone oświadczenie. Pewnie jak ja, zachodzicie w głowę jaką gwarancję daje to oświadczenie, że przybyły lekarz będzie w stanie skomunikować się z pacjentem czy kolegą/koleżanką „po fachu”? Ciekaw jestem czy Minister Zdrowia zdaje sobie sprawę, jaki ciężar bierze na swoje barki? To przecież odpowiedzialność za bezpieczne wykonywanie zawodu przez lekarzy, którzy nie ukończyli 5-letnich studiów i, na dodatek, niemówiący po polsku!- dziwił się Andrzej Matyja. Jednocześnie podkreślił, że polscy lekarze nie obawiają się konkurencji zza zagranicy, ale ich troskę budzi kwestią bezpieczeństwa pacjentów.
- Ustawa przewiduje, że izby lekarskie powinny wydawać wojewodom listy lekarzy, których można skierować decyzją do pracy przy zwalczaniu COVID-19. Nie powiedziano tylko skąd izby lekarskie mają wiedzieć, czy lekarz nie podlega wyłączeniu od tego nakazu tj. czy nie jest w ciąży (w przypadku kobiet), czy nie cierpi na chorobę przewlekłą, czy nie sprawuje samodzielnie opieki nad dzieckiem do lat 14. I tu się zatrzymam, ponieważ poseł Piecha, którego wszystkie poprawki zostały zaakceptowane, chciał posunąć się jeszcze dalej i obniżyć samodzielną opiekę nad dzieckiem do 8 lat. Na szczęście Komisja zrobiła wyjątek od reguły i była to jedyna uwaga posła, której nie wprowadzono. Obawiam się jednak, że poseł Piecha nie spocznie i będzie dalej próbował wprowadzić tę poprawkę w dalszych etapach legislacyjnych- ocenił Andrzej Matyja. Wskazał również, że żadna izba lekarska nie ma prawa gromadzić takich danych o swoich członkach.
Jakie jeszcze propozycje NIL odrzucili posłowie? M.in. postulowane przez samorząd objęcie ochroną ubezpieczeniową na koszt państwa wszystkich medyków walczących z COVID-19. Posłowie nie zdecydowali się także na poprawkę dotyczącą tzw. klauzuli dobrego samarytanina, które w przedłożeniu poselskim zostały w istotny sposób ograniczone w odniesieniu do rozwiązań opracowanych przez samorząd lekarski i przekazanych Ministrowi Zdrowia.
- Bez uwzględnienia naszych poprawek klauzula, która miała być tarczą chroniącą medyków przed odpowiedzialnością karną, cywilną i zawodową, jest rozwiązaniem kadłubowym, redukującym tylko odpowiedzialność karną i to też przy sporym marginesie interpretacji- ocenił prof. Andrzej Matyja.
Zdaniem prezesa NRL procedowana w Sejmie ustawa jest kolejnym, smutnym przykładem lekceważenia głosu środowisk medycznych. - Ustawa, która mogłaby być dla nas tarczą jest bronią wymierzoną w nas, lekarzy i w innych przedstawicieli zawodów medycznych. Będzie nasz dzielić, konfliktować i nakładać na nasze izby obowiązki nie do zrealizowania. Powstająca ustawa to może być kolejny policzek wymierzony w całe środowisko medyczne- ocenił prof. Matyja. Dodał, że nowe prawo zostało spisane w pośpiechu, bez wyobraźni, zrozumienia i zwykłego, ludzkiego spojrzenia na sytuację.
CZYTAJ:
W Sejmie ważne zmiany dla medyków [PROJEKT]
Sejm przyjął nowe ustawy COVID-owe bez wniosków mniejszości
W sejmie gorąca dyskusja o przygotowaniu do drugiej fali epidemii