Autor : Aleksandra Kurowska
2023-10-10 14:41
Gdyby samorządy powiatowe mogły zdecydować o tym, jak ma być zorganizowany system ochrony zdrowia, co by zaproponowały? - Nasza propozycja (...) jest na stole u ministra. Na początku nawet się podobała, no a potem oczywiście walory polityczne wzięły prym i nie udało się nad tym dyskutować - mówi prezes Związku Powiatów Polskich Andrzej Płonka.
Do zadań powiatu z zakresu ochrony zdrowia należą m.in. promocja i ochrona zdrowia, opracowywanie, realizacja i ocena efektów programów zdrowotnych czy pobudzanie działań na rzecz indywidualnej i zbiorowej odpowiedzialności za zdrowie. Wśród zadań własnych powiatu znajdują się również zadania z szeroko rozumianego zakresu ochrony zdrowia np. pomocy społecznej czy wspierania i rehabilitacji osób niepełnosprawnych. Brzmi to pięknie, ale jak wygląda w rzeczywistości? O tym mówi prezes Związku Powiatów Polskich Andrzej Płonka w rozmowie z Aleksandrą Kurowską, który nie ukrywa, a wręcz alarmuje, że "jest kiepsko" i wyjaśnia, dlaczego.
Obejrzyj rozmowę:
Aleksandra Kurowska: Bardzo wiele szpitali należy do powiatów - jak te powiaty radzą sobie obecnie finansowo? Czy mają na tyle dobrą sytuację, by dalej dofinansowywać swoje placówki medyczne? I czy właściwie powinny je dofinansowywać, czy pieniądze raczej wydawać na to, co jest ponad koszykiem świadczeń, ponad tymi potrzebami, które powinny być opłacone z NFZ?
Prezes Związku Powiatów Polskich Andrzej Płonka: Powiatów w Polsce mamy 314 i plus 66 miast na prawach powiatu. I tak naprawdę reforma samorządowa i ta reforma, która przekazała powiatom i województwom szpitale w 1999 r. w zasadzie od 25 lat - bo w tej chwili świętujemy 25-lecie powiatów, przywrócenia tym wspólnotom samorządności, jak również utworzenia województw samorządowych - cały czas trwa.
W przestrzeni tych 25 lat raz powiaty likwidowano, raz uważano, że jest dobrze. Przypomnę tylko w tym miejscu, że pierwszy powiat w Polsce powołano w XIV wieku, a więc szanujmy przeszłość i historię i tych, którzy wiedzieli, co to jest wspólnota. I myślę, że ten temat jest za nami.
Natomiast odpowiadając na Pani pytanie, jak sobie radzimy - jest kiepsko, ponieważ trwają nieustannie reformy różnego rodzaju. Co przychodzi nowa władza, to jest inny pomysł na życie, a to się wiąże niestety z finansami samorządów, w tym powiatów, które niestety nie są szczęśliwie ułożone w pozyskiwaniu środków. Na przykład części podatków, które powinny do nas trafiać - trafiają, ale nie w tej wielkości, w jakiej powinny, według tych założeń z roku 1999.
Do tego dochodzą nieustannie zadania rządowe, które są zlecane. Dokładamy coraz więcej pieniędzy z naszych środków, których już praktycznie nie mamy. No i trafiamy na bardzo obszerny temat, jakim jest ochrona zdrowia i prowadzone szpitale. Szpitali powiatowych Polsce mamy około dwieście sześćdziesiąt. Funkcjonujemy w oparciu o pracodawców niepublicznych publicznych szpitali powiatowych, które organizują różne spotkania, opracowujemy dane, które wynikają z całokształtu działalności szpitali, kontraktów, które pozyskujemy, analizujemy, jak tymi środkami gospodarować. No i wychodzi jasno na obecną chwilę, że środków finansowych szpitale mają za mało, procedury medyczne są źle wycenione i stąd jest luka.
To już nawet Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła, że środki finansowe, które wpływają i wycena tych usług medycznych jest zła, po prostu jest niesolidna, stąd dopłacamy coraz więcej. No i to się przekłada na nasze budżety, gdzie kolejna reforma niestety pomniejszyła PIT na 12 proc. z 18, z 17.
Przekazywaliśmy dane do ministra finansów, sam byłem u premiera, no i cieszmy się - zostało to zauważone, ja to nazywam kroplówką finansową. Ta kroplówka pozwoli nam ten rok przetrwać, ale przecież nie na tym polega rozwój samorządu, żebyśmy ten rok przetrwali. Tu chodzi o to, żebyśmy mogli sobie zaplanować, co w roku przyszłym, co za dwa lata, każdy z nas ma swoją wizję rozwoju własnego samorządu. Wiemy, że kurczą się wpływy z podatków, bo podatki maleją, ale nie ma żadnej innej propozycji przywrócenia tych środków, chociażby z innych podatków, które mogłyby to uzupełnić i pozwolić nam się rozwijać.
Jeżeli taka sytuacja będzie dalej miała miejsce, to się w zasadzie już w tym roku stało: nie ma z czego dopłacać do bieżącej działalności szpitali. Był taki czas u mnie, że trzeba było z dnia na dzień pomóc w pediatrii. Jeszcze z zaszłości taka możliwość się znalazła. W tym roku, gdyby to zaistniało, nie miałbym z czego dopłacić, bo nie ma tych środków, po prostu.
Straciliśmy wiele milionów w wyniku redukcji podatku PIT, a przywrócenie tych środków w postaci, jak już wspomniałem, kroplówki... ja zawsze mówię, że jak dostajemy coś, to trzeba dziękować i za to dziękujemy, natomiast to nie daje żadnej wróżby, co będzie w roku przyszłym, czy za dwa lata.
Szpitale się muszą rozwijać, widzimy jak wygląda zachorowalność w kraju, widzimy jak wygląda dzisiaj pediatria, jak wygląda psychiatria, już nie wspomnę o psychiatrii dziecięcej. Przecież tak zwane centra psychiatrii, które musimy tworzyć, są przed nami, a to są koszty. No jak je zaprojektować, jak wiemy, że na bieżącej działalności mamy straty? Ba, musimy covidowe długi jeszcze spłacić, bo wtedy zupełnie inaczej kraj funkcjonował, a w przyszłości wiemy, że mamy ponieść kolejne koszty rozwoju naszego szpitalnictwa, a więc kolejnych inwestycji, gdzie nie wiemy, skąd te środki wziąć. Unijnych środków cały czas jeszcze nie widać.
Nie wiemy, jak to będzie wyglądało dalej, przedstawiamy kolejne propozycje rządowi, trafiamy na okres wyborczy, przedstawiamy propozycje i zapytania do wszystkich ugrupowań politycznych, żeby mieć wiedzę, a przynajmniej zainteresować te sztaby wyborcze, że jednak ochrona zdrowia to jest bardzo ważny element bezpieczeństwa naszych mieszkańców. Dzisiaj jest taka sytuacja zdrowotna, za rok jest inna, dzisiaj ten region ma trudności, potem ma inny. Mamy nadzieję, że po wyborach gdzieś, ktoś z samorządem powiatów siądzie do stołu. Zawsze mówimy, że jesteśmy partnerem, bo wydajemy część pieniędzy publicznych i chcielibyśmy być zrozumiani przez stronę rządową.
A gdyby powiaty mogły zdecydować o tym, jak ma być zorganizowany system ochrony zdrowia, co ma się dziać z Narodowym Funduszem Zdrowia, z innymi źródłami finansowania, to mają Państwo jakąś spójną wizję, jak by to mogło wyglądać?
My od dawna mówimy, to pokazał czas, że decentralizacja zadań to jest jedyny sposób na życie w naszym kraju. Centralizacja już w tym kraju była, ona się nie sprawdziła, zadłużyła kraj nieprawdopodobnie.
To musi zejść na dół, bo na dole jest odpowiedzialność, tam są mieszkańcy i tam tą złotówkę, którą wydajemy, czasami pięć razy oglądamy, czy na to warto wydać.
Takie pytanie, jakie mi pani redaktor teraz zadała, również swego czasu jeden z ministrów zdrowia zadał: no to mówicie, że się tak nie da, to jakie są wasze propozycje? I ta propozycja przez Związek Powiatów Polskich, może daleko niedoskonała, ale nad nią trzeba popracować z wszystkimi w tym kraju, jest na stole u ministra. Na początku nawet się podobała, no a potem oczywiście walory polityczne wzięły prym i nie udało się nad tym dyskutować. A mowa jest o tym, żeby zbudować tak zwane centra zdrowia w oparciu o samorządy powiatów bądź grupy powiatów. To powiaty mają się dogadać, jak to ma na dole wyglądać, w oparciu o szpital.
Lekarzy nie mamy i długo ich nie będzie. Dzisiaj samorząd samorządowi wyrywa lekarzy, płacimy nieprawdopodobne koszty, żeby mieć lekarza, żeby spełnić wymogi Narodowego Funduszu Zdrowia. Skoro musimy je spełnić, to musimy te koszty ponosić, a skoro je ponosimy, no to chcemy wiedzieć, jak to ma dalej funkcjonować.
Oparcie zdrowia na powiaty, grupy powiatów, również z POZ-ami, które są dzisiaj... no nijakie, bym powiedział, wszyscy wiedzą, że coś trzeba z tym zrobić. E-praca, e-telefon, e-porada, no tak to nie może funkcjonować, ludzie potrzebują konkretnej opinii. Co więcej, wiele lekarzy mogło by funkcjonować w innym systemie, bo brakuje specjalistów. My to przedstawiamy i ten dokument jest u ministra na stole.
Co z tego, że kolejny minister mówi, że wydajemy grubo ponad sto miliardów na ochronę zdrowia? No to pytanie ze strony powiatu jest takie, a to jest dużo, czy to jest mało? Bo my nie wiemy. My wiemy jedną rzecz, że wydawanie kolejnych pieniędzy to i tak będzie mało, ponieważ oczekiwania ze strony lekarzy, płacowych kwestii, jest tak ogromne, że my tej presji nie wytrzymamy.
Jeżeli dzisiaj, w szpitalach naszych powiatowych, około 80 proc. pieniędzy wydajemy na płace, to żadna firma tego nie uciągnie. Jak powstawały szpitale samorządowe w 1999 r., koszty płac w kosztach szpitala kształtowały się na poziomie do 50 proc. Dzisiaj to jest 80 proc. i to nie są decyzje dyrektorów - próbowano to podważyć, że nie umiemy zarządzać, ale to są decyzje ministra zdrowia. Musimy je wypełniać nie mając na to środków finansowych, ba, nie mając tych środków w szpitalu. Bo wycena usług medycznych, o których od lat mówimy, jest absolutnie daleko odbiegająca od prawdy.
Z perspektywy lekarzy rodzinnych, na nich też jest zrzucanych coraz więcej obowiązków. Może powinniście się jakoś z nimi dogadać, najpierw poza ministerstwem? Są takie modele, że na przykład szpitale współpracują z POZ-ami, przekazując sobie informacje o pacjentach w tych miejscach, gdzie system publiczny nie działa, bo cały czas nie mamy elektronicznej dokumentacji. Lekarz kierując na badania pacjenta nie wie często, jakie są jego wyniki, nie wie czy on był w szpitalu, czy nie, jeżeli pacjent sam mu tego nie powie.
To jest po części racja, ale to nie chodzi o przekazywanie informacji, my nie mamy lekarzy, lekarzy nie ma w POZ-ach, wyrywamy sobie nawzajem tych lekarzy, a w systemie mogliby pracować. Nikt nie chce jeździć w karetce pogotowia, tam gdzie jest poligon, tam gdzie się uczymy życia, tam gdzie lekarz powinien się uczyć. Tam lekarz nie chce pracować. Wybieramy ciepłe posady, spokojne, no i oczywiście tam, gdzie możemy wymóc jeszcze odpowiednie koszty. To mówi cała Polska, ja to mówię i przeżywam tę sytuację również u siebie.
Tak jest, my chcemy z nimi rozmawiać, ale jak się nie dogadamy to trudno, będziemy musieli szukać innej drogi, bo inaczej sobie z tym nie poradzimy. Nie ma lekarzy, lekarzy nie będzie przez najbliższych dwadzieścia a może i więcej lat. Kształcimy za mało, bo to jeszcze daleka droga do tego, żeby tych lekarzy mieć, nie mówiąc o specjalizacjach. Skoro ich nie ma, to będziemy nieustannie mieli problemy ze spełnianiem wymogów Funduszu Narodowego Zdrowia. Musimy też wiedzieć, że kształcimy lekarzy, a część z nich wyjeżdża. Ile było dyskusji o tym, że ma być odpłatność za studia medyczne. Osiem lat dyskutujemy i kto to zrobił? No nikt. No to co, boimy się czegoś?
No bo przecież jak lekarz, przyszły lekarz w Polsce jest kształcony za nasze pieniądze. Proszę bardzo, masz kredyt, pracujesz 10 lat na przykład, kredyt jest umarzany. Chcesz wyjechać? Płacisz. To było tak czytelne, wszyscy to w Polsce akceptowali, nawet się podobało, ktoś to wprowadził? I tak sobie gadamy, gadamy, a pieniędzy dzisiaj wydamy 150 miliardów, za chwilę będzie 200 miliardów i cały czas tych pieniędzy jest za mało.
Choć domyślam się, że gdybyśmy mieli wprowadzić to dla lekarzy, to powinniśmy też dla inżynierów, informatyków i innych zawodów, gdzie też ponosimy koszty wykształcenia. Czyli trudno byłoby to obronić akurat wyłącznie dla grupy lekarzy.
Tylko że inżynier, idąc do pracy, przyjmuje warunki pracy pracodawcy i pracuje. A lekarz mówi, albo pracuję, albo do widzenia, idę do kogoś innego, bo i tak mnie przyjmą za pieniądze i warunki, które ja dyktuję, a nie, jakie pracodawca chce dać. To absolutnie odmienne, jeśli chodzi o inżynierów, magistrów inżynierów, tych, którzy przyjmują inną pracę poza ochroną zdrowia.
To jest też rynek, jeżeli towaru jest mało na rynku, ten towar drożeje. Mamy inflację, to się stąd bierze. Przepraszam, że porównuję teraz towar do osób, które pracują i chcą zarabiać, ale prawda też jest taka, że jak wpuścimy więcej lekarzy na rynek, to zobaczymy, że nagle kwoty oczekiwań spadną. I o to by chodziło. To nie chodzi o to, żeby pracować za darmo, dzisiaj lekarze naprawdę dobrze zarabiają. Podnosimy najniższe wynagrodzenie, za chwilę się odezwie następna grupa zawodowa lekarzy, ale i różnych profesji, że na dole podnosimy, bo to jest ustawowa wartość, a na górze nie podnosimy nic. Skąd na to te środki wziąć? A wyceny, które powinny temu sprzyjać, są niestety nieuczciwe.
Przypominamy także:
Podwyżki wynagrodzeń: w ok. 60 proc. szpitali brakuje pieniędzy
Redaktor naczelna, od ponad 20 lat pracuje w mediach. Była redaktor naczelna Polityki Zdrowotnej, redaktor m.in. w Rzeczpospolitej, Dzienniku Gazecie Prawnej. Laureatka branżowych nagród dla dziennikarzy i mediów medycznych, a także Polskiej Izby Ubezpieczeń oraz Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Kontakt: aleksandra.kurowska@cowzdrowiu.pl
//