Autor : Anna Rokicińska
2021-11-16 08:59
Na co dzień jest internistką, ale także aktywistką - Paulina Bownik od czasu kryzysu na polsko-białoruskiej granicy, jak sama o sobie mówi, biega po lesie i pomaga ludziom, którzy z krajów objętych wojnami lub konfliktami trafili tu w nadziei znalezienia lepszego jutra. Znaleźli druty kolczaste, przemoc, głód i chłód. Bywa, że umierają w lasach.
Około 3-kilometrowa strefa jest objęta stanem wyjątkowym. Dostępu do niej nie mają dziennikarze, organizacje niosącą pomoc humanitarna ani medycy, którzy w strefie nie mieszkają. Migranci mają szansę otrzymać pomoc dopiero po jej przekroczeniu. A są wśród nich osoby potrzebujące pilnej pomocy medycznej. Przy granicy z Białorusią działała grupa „Medycy na granicy”. Zakończyła swoją misję. W pomoc zaangażowała się Polska Misja Medyczna. Misja ma pomóc przeciążonemu szpitalowi w Hajnówce oraz podległym mu POZ. Szpital mierzy się z IV falą pandemii i to głównie tu trafiają ofiary kryzysu migracyjnego. Od czasu kryzysu na granicy szpital przyjął około 140 pacjentów, którzy byli migrantami. Jest obawa, że nikt tej placówce za to nie zapłaci. Do pomocy przystąpiło też Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej. Ale są też medycy, którzy działają w ramach Grupy Granica.
Jak wygląda niesienie pomocy ludziom na granicy?
Paulina Bownik jest w ten proces zaangażowana od samego początku. Pracuje w szpitalu w Bielsku Podlaskim, który także leczył migrantów. - Obecnie u mnie w szpitalu uchodźców nie ma. Po prostu mniej osób przechodzi przez te zasieki, które zostały tam postawione - stwierdza. Kilka dni temu do szpitala w Hajnówce trafiła kobieta w 20 tygodniu ciąży, która obumarła. Została podłączona pod respirator. W jakim stanie są migranci? - Jest co raz więcej pobić i to mnie niepokoi. Złamane żebra, skręcone i połamane kończyny. Z lżejszych urazów to siniaki po tym, jak Białorusini biją ich pałkami po nogach i to zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn. Wiadomo, że zdarza się hipotermia, infekcje dróg oddechowych i zapalenie dróg moczowych. Zdarza się również COVID-19. Ci pacjenci nie chcą zwykle trafiać do szpitali. Pomagałam też kobiecie w ciąży i z poronieniem - opisuje aktywistka. Jej najcięższy przypadek to nastolatek, który miał temperaturę ciała na poziomie 32 stopni. To w walce o jego życie lekarka otrzymała od policji mandat za dopuszczenie się tzw. „nieobyczajnego wybryku”, czyli według służb złamała art. 140 Kodeksu wykroczeń. Warto zaznaczyć, że za nieobyczajny wybryk uznaje się np., załatwianie potrzeb fizjologicznych w miejscu publicznym, leżenie na chodniku, lub innym miejscu publicznym w stanie nietrzeźwości, publiczne obnażanie się. Lekarka odmówiła przyjęcia mandatu, a otrzymała go ponieważ zabiegała o podpisanie przez młodego człowieka wniosku o azyl.
Aktywiści zabiegają by pacjenci ze szpitala nie trafiali z powrotem do lasu, gdzie najprawdopodobniej znów by zachorowali. - Robimy wszystko, żeby znów do lasu nie trafili. Jeśli chodzi o Szpital w Bielsku Podlaskim przeważnie się to udaje - mówi nam Bownik. Co ciekawe zastępcą dyrektora tej placówki jest Arsalan Azzaddin, internista pochodzący z Iraku.
Ile jest ofiar?
Tego dokładnie nikt nie wie. Według oficjalnych danych od początku kryzysu migracyjnego po polskiej stronie zginęło 6 osób. - Nie wierzę w te statystyki - mówi nam pan Mariusz, który jako wolontariusz zajmuje się odszukiwaniem ludzi w puszczy. - Sam pomagałem kobiecie, która mówiła, że po drodze widziała dwa ciała nastolatków. Takich opowieści jest więcej - stwierdza. - Mam kontakt z osobami koczującymi na granicy. Opowiadają straszne historie. Są w bardzo złej kondycji psychicznej. Staramy się ich podtrzymywać na duchu, dodawać im otuchy. Piszę do nich regularnie i pytam o to, jak się czują dzieci. Otrzymuję zdjęcia. Trudno na to patrzeć, gdy ma się własne dzieci i myśli, że właściwie mogłyby być na ich miejscu - dodaje.
Chciałabym, żeby przestano nas zastraszać
Aktywiści czują się zastraszani. Opisywaliśmy wcześniej przypadek Medyków na granicy, kiedy to uzbrojone osoby, które odjechały wojskowym pojazdem, prawdopodobnie spuściły medykom powietrze z kół karetki w trakcie niesienia przez nich pomocy. Dwa dni temu zdewastowano w nocy auta medykom z tej grupy. - Chciałabym, aby wszystkich aktywistów czy medyków, czy prawników czy zwykłych wolontariuszy, żeby przestano nas zastraszać. - Adwokaci mają wytoczone postępowania dyscyplinarne. Ja sama będę miała sprawę w sądzie za „wybryk nieobyczajny”, bo chciałam dać w szpitalu uchodźcy dokumenty do podpisania, żeby mógł się ubiegać o azyl. Jeżeli państwo nam nie pomaga, to chciałabym, żeby przynajmniej przestało przeszkadzać. Tego przede wszystkim potrzebujemy - stwierdza lekarka. Są także zastraszenia aktywistów w lesie. Służby mundurowe nakazują im przyjmowanie mandatów karnych. Przy próbie odmowy straszy się ich zatrzymaniem w areszcie.
Jak mogą pomagać osoby, które nie mieszkają przy granicy?
Jej zdaniem, przed takimi osobami stoi bardzo ważna praca do wykonania. - Ponad połowa społeczeństwa popiera wywożenie ludzi, którzy są przeważnie chorzy i wyczerpani, rodzin z dziećmi, na stronę białoruską, gdzie czekają na nich białoruscy siepacze. [W sierpniowym sondażu IBRIS dla Wydarzeń telewizji Polsat zapytano, czy Polska powinna wpuszczać migrantów i uchodźców - blisko 55 proc. pytanych opowiedziało się przeciwko. Jak wynika z kolei z wrześniowego sondażu Instytutu Badań Pollster dla Super Expressu, na pytanie, czy Polska powinna wpuścić do kraju uchodźców z granicy polsko-białoruskiej, aż 72 proc. odpowiedzi było sceptycznych - przyp. red.] Jeżeli ktoś mieszka daleko od granicy, a chciałby pomóc, może po prostu rozmawiać. Może próbować tłumaczyć i szerzyć tę świadomość. Może próbować wywierać nacisk na władze. Pisać petycje i listy do polityków - stwierdza nasza rozmówczyni.
W jej ocenie, gdy kryzys się skończy, będzie bardzo trudno podźwignąć się z niego psychicznie. - Myślę, że wszyscy zaangażowani w tę pomoc będziemy mieli zespół stresu pourazowego - mówi. - Strażnicy graniczni, którzy tu mieszkają są także mężami, synami ojcami. Nie wiem, jak to pogodzić. Jest to dla mnie trudna sprawa - dodaje Bownik.
Polecamy także:
Szczepienia uczniów: przyjęcie dawek nie zapewni nauki w szkole
Lekarze czują się bardziej zagrożeni planem nowelizacji kodeksu
Ponad połowa Polaków uważa, że rola farmaceuty będzie rosnąć