Autor : Magdalena Kopystyńska
2020-12-18 16:38
Nowe terapie – bazujące na zaawansowane inżynierii komórkowej i genetycznej – mogą i stają się przełomem, na jaki od wielu lat czekali zarówno pacjenci, jak i sami lekarze. O polskich doświadczeniach związanych ze stosowanie CAR-T cells oraz szansach na wdrożenie ich do szerszej praktyki klinicznej rozmawiano w gronie międzynarodowych ekspertów.
Cud technologiczny, nowe otwarcie w onkologii – to tylko część określeń, z których korzystają klinicyści i eksperci znający efekty stosowania nowoczesnej terapii CAR-T. Po dwóch latach od pierwszej rejestracji w Europie, coraz głośniej i częściej mówi się o szerszym wykorzystaniu terapii CAR-T cells w onkologii. Z pewnością dobrą atmosferę do rozmów tworzą świetne wyniki leczenia prowadzonego w trzech ośrodkach w Polsce – w Narodowym Instytucie Onkologii w Gliwicach, w Klinice Hematologii i Transplantacji Szpiku Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu oraz „Przylądku Nadziej” w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznych im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu.
Czym jest CAR-T?
Sekret terapii CAR-T cells zamknięty jest w limfocytach pacjenta. Jak wyjaśnia prof. dr hab. n. med. Sebastian Giebel, z Kliniki Transplantacji Szpiku i Onkohematologii Narodowego Instytutu Onkologii w Gliwicach, limfocyty pobierane z krwi pacjenta poddawane są w warunkach laboratoryjnych modyfikacjom, a następnie - po wcześniejszym przygotowaniu pacjenta, polegającym na podaniu chemioterapii tłumiącej układ odpornościowy – w formie zmienionej podawane pacjentowi. To, co - zdaniem klinicysty- istotne, to fakt, że przy wysokim poziomie skomplikowania logistyki związanej z podaniem CAR-T cel oraz wysokim koszcie terapii, ma ona bardzo wysoką skuteczność kliniczną. W przypadku terapii chłoniaków – odpowiedź uzyskuje 52-82 proc. pacjentów otrzymujący CAR-T wobec 26 proc. stosujących inne terapie, całkowita remisja uzyskiwana jest 38-58 proc. u chorych poddanych terapii vs. 7 proc., a szansa na wyleczenie rośnie do 32-41 proc. w porównaniu do 10 proc. pacjentów przyjmujących inne terapie.
- Mamy więc do czynienia z prawdziwie przełomową terapią, którą możemy stosować u pacjentów niemających perspektyw przed sobą- wskazuje prof. dr hab. n. med. Sebastian Giebel.
Polskie doświadczenia
Dotychczas w gliwickim ośrodku z leczenia CAR-T skorzystało 4 pacjentów z czego u 3 osób udało się uzyskać całkowitą remisję. – Terapia znajduje się na początku drogi i obecnie stosowana jest m.in. w chłoniakach oraz ostrej białaczce limfoblastycznej. Dodatkowo, w ostatnich miesiącach metodę tą zarejestrowano w terapii chłoniaków z komórek płaszcza- wskazuje Sebastian Giebel. Jak jednak zaznacza, to dopiero początek rozwoju nowej metody terapeutycznej. Jak wskazuje ekspert, CAR-T cells jest bardzo bliska rejestracji w szpiczaku plazmocytowym, w przypadku którego obecnie medycyna nie dysponuje obiecującymi terapiami. Klinicyści z całego świata prowadzą również prace nad zastosowaniem CAR-T w leczeniu neuroblastomy (u dzieci), raka piersi, raka płuca czy chorób o podłożu autoimmunologicznym.
- Za kilkanaście lat terapia ta ma szanse stać się powszechną, jednak warunkiem tego jest obniżenie jej stosunkowo wysokich kosztów- wskazał gliwicki klinicysta.
Cud technologiczny
Ogromny entuzjazm związany z CAR-T udziela się również wrocławskiemu pediatrze i specjaliście onkologii i hematologii dziecięcej - prof. dr hab. Krzysztofowi Kałwakowi. Dotychczas w Przylądku kwalifikacji do terapii poddano 10-cioro dzieci, z czego niestety trójka nie doczekała podania terapii, natomiast trójka oczekuje na odpowiedni moment aferezy tj. pobranie koncentratu limfocytów. Klinicysta zastrzegł, że pacjenci kwalifikowani do CAR-T są zazwyczaj po wielu liniach leczenia, więc ich stan nie należy do optymalnych. Dlatego też tak ważna okazuje się być możliwość przeprowadzenia szybkiej aferezy, a następnie podanie terapii CAR-T. Jak sam przyznaje, stan kliniczny dziecka jest istotny, ale lekarze mają świadomość, że często nie ma możliwości uzyskania optymalnej choroby resztkowej.
- CAR-T to cud technologiczny, który na świecie dostępny jest od 2012 roku. To właśnie wówczas pierwsza pacjenta z ostrą białaczką limfoblastyczną została poddana tej terapii i - co istotne - żyje do tej pory. To żyjący lek, który jest magią i ogromną nadzieją, także i przede wszystkim dla pacjentów bez nadziei - wskazał wrocławski onkologii dziecięcy. Obecnie jego zdaniem druga bądź trzecia wznowa po przeszczepie szpiku kostnego zdaje się być dla najmłodszych pacjentów wyrokiem śmierci. Jak szacuje prof. Krzysztof Kałwak z terapii tej mogłoby co roku skorzystać od 10 do 15 małych pacjentów i, co istotne, zastosowanie tej formy terapii niekoniecznie musiałoby się wiązać z ogromnymi wydatkami.
- Rzeczywiście obecnie istnieje problem związany z finansowaniem tej terapii i w głównej mierze opiera się ono na zbiórkach organizowanych przez rodziny naszych pacjentów. Musimy jednak pamiętać, że pacjenci otrzymujący CAR-T nie blokują miejsc w szpitalach, co więcej, zastosowanie jej pozwala uniknąć drogiej transplantacji. CAR-T jest jednorazowo dużym kosztem, który mógłby zostać finansowany np. w ramach nowego RDTL-u- wskazał klinicysta.
Jak optymalnie finansować?
Temat perspektywy finansowania refundacji terapii CAR-T cells zdaje się jednak nie tak odległym. Jak przyznał prof. Marcin Czech, ekspert ds. farmakoekonomiki, prezes- elekt Polskiego Towarzystwa Farmakoekonomicznego i były wiceminister zdrowia, wiele systemów ochrony zdrowia – w tym również Polsce - musi się przygotować na wypracowanie modelu refundacji dla tzw. terapii zaawansowanych, które zaczynają pukać do drzwi szpitali.
- Terapie zaawansowane ze względu na swoją skuteczność (udowodnioną w badaniach klinicznych, limitowaną oczywiście długością ich trwania) często niosą korzyści zdrowotne o wiele wyższe niż ich chemiczne lub biologiczne komparatory, dając podobne lub lepsze współczynniki efektywności kosztowej – ocenił prof. Marcin Czech. Zdaniem eksperta właściwym podejściem do finansowania metody CAR-T, przy jednocześnie ograniczonych środkach budżetowych, byłoby wykorzystanie narzędzi takich jak instrumenty podziału ryzyka czy płatność za efekt terapeutyczny.
- Dostępne opcje finansowe, również w polskim porządku prawnym, mogą zbliżyć się do, szeroko dyskutowanych w Stanach Zjednoczonych, rozwiązań typu value- based- healthcare (VBHC), w których płatność za terapię (lub jej część) jest odroczona do czasu uzyskania zadowalających, predefiniowanych wyników zdrowotnych, uzyskanych w odpowiednim czasie- ocenia prof. Czech.
Jednak optymalnym rozwiązaniem byłoby wspólne przejście producentów i płatników na nową drogę finansowania nowoczesnych terapii. Zdaniem Emmenuela Ostuni, szefa europejskiego działu Terapii Komórkowych i Genetycznych Novartis Oncology, przed nowymi terapiami nieustannie pojawia się wiele wyzwań, związanych z ich finansowaniem. Dlatego też firmy zaczynają dyskusję o modelu finansowania najbardziej zaawansowanych terapii już na bardzo wczesnym etapie ich rozwoju.
- Z doświadczeń z innych krajów wiemy jak bardzo ważna jest współpraca firmy ze środowiskiem medycznym oraz płatnikiem. Na wielu rynkach pokazaliśmy, że jesteśmy gotowi na taką współpracę, jestem przekonany, że także w Polsce wypracujemy rozwiązania zapewniające dostęp do CAR-T dla potrzebujących pacjentów – przekonuje Emanuele Ostuni.
Partnerem relacji jest Novartis.
Czytaj także:
Gdzie w Polsce prowadzi się leczenie CAR-T
Terapia CAR-T: pacjenci o prawdziwym przełomie w onkologii
Tydzień z terapią CAR-T: rozbudzone nadzieje i oczekiwania pacjentów
Tydzień z terapią CAR-T: szansa na wyzdrowienie dla dzieci
magdalena.kopystynska@cowzdrowiu.pl