Autor : Aleksandra Kurowska
2020-04-05 12:58
Koncerty, tanie bilety, podziękowania - pracownicy medyczni tacy jak lekarze, pielęgniarki, diagności czy ratownicy są wreszcie doceniani. Ale codziennie zdrowie i życie narażają też technicy medyczni elektroradiologii, dzięki którym diagnozowany jest m.in. COVID na postawie obrazów zmian w płucach. O tym, co robi technik elektroradiologii i ile zarabia opowiada nam Cezary Staroń, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Techników Medycznych Elektroradiologii.
Aleksandra Kurowska: Przy okazji walki z pandemią mówi się o lekarzach, pielęgniarkach, ratownikach, diagnostach. Generalnie medykach. Czujecie się pomijani?
Cezary Staroń: Wszyscy w służbie zdrowia wiedzą, że jest zawód technika elektroradiologii, ale nie pamiętają jak jest ważny i niezbędny. Nie chodzi nam o peany, ale o totalny brak informacji o naszym zawodzie w mediach. To tak samo jak w niektórych wiadomościach, że laboratoria wykonują testy na COVID-19. Właściwie prawda, ale tego same aparaty nie zrobią. Tak samo w naszym przypadku. Czasami się śmiejemy, że teraz radiologia to takie duże polaroidy, pacjent wchodzi i uśmiech, cyk i po badaniu. Trochę śmieszne, ale potem jest żałosne. Jesteśmy niewidzialni jak promieniowanie, a teraz jeszcze jak wirus COVID-19.
Ilu jest techników elektroradiologii w Polsce?
Cezary Staroń: Na to pytanie nikt nie zna odpowiedzi… Zadawaliśmy je wielokrotnie w Ministerstwie Zdrowia od 1997 r. Według naszych szacunków ok. 12-15 tys. etatów przeliczeniowych jest zdecydowanie więcej.
Do 2014 r. każdy pracował na minimum dwóch etatach, wiadomo z jakich powodów. Wtedy obowiązywał skrócony czas pracy do 5 godzin, wprowadzony ponad 50 lat wcześniej, żeby zawód był atrakcyjny. W 2014 rząd PO-PSL wydłużył czas pracy o ponad 51 proc. i zapomniał podwyższyć wynagrodzenie, żeby zrekompensować dłuższą pracę. Wtedy za jednym pociągnięciem nasza stawka godzinowa spadła o 33 proc. i zaczęliśmy zarabiać w okolicach najniższej krajowej. Zainteresowanie naszym zawodem spadło dramatycznie. Inne grupy zawodowe w ochronie zdrowia wystrzeliły po strajkach z zarobkami w górę, a my zostaliśmy na poziomie… nie chcę nikogo obrazić.
Jakie muszą zdobyć wykształcenie technicy elektroradiologii?
Cezary Staroń: Wykształcenie obecnie w naszym zawodzie jest wielotorowe. Do 2003 r. były tylko medyczne studia zawodowe. Potem zaczęły się studia na poziomie licencjackim i następnie magisterskim. Z powodu braku zapisów ustawowych, prawie wszyscy są zatrudniani na stanowisku technika elektroradiologii, zamiast tak jak w taryfikatorze kwalifikacyjnym Ministerstwa Zdrowia, na stanowisku asystenta elektroradiologii bo tak jest taniej dla dyrekcji. W MZ są plany stworzenia jednolitych studiów magisterskich, ale to przyszłość.
Na czym polega dokładnie polega praca techników?
Cezary Staroń: Elektroradiolog musi być w każdym szpitalu. Pracujemy w zakładach radiologii wykonując setki tysięcy zdjęć rentgenowskich i tomografii komputerowych. Wykonujemy badania w rezonansie magnetycznym. Pracujemy w zakładach radioterapii. Ratujemy życie w pracowniach hemodynamiki, udarowych. Nasza działalność to także badania mammograficzne, densytometryczne, elektrokardiograficzne, elektroencefalograficzne, audiometryczne. Nasze miejsca pracy to także medycyna nuklearna- scyntygrafia czy chociażby osławione badania PET. Jak widać nasz zawód to szeroko pojęta diagnostyka obrazowa. Nie można leczyć pacjentów bez diagnostyki obrazowej.
Cezary Staroń: Choć bez nas nie ma jak leczyć pacjentów, patrząc na nasze zarobki można pomyśleć, że wiedzą o tym wszyscy poza dyrektorami szpitali. Jesteśmy bo musimy być.
Zarobki są bardzo niskie. Połowa techników ma zarobki oscylujące wokół najniższej krajowej, czyli 2600 zł i to brutto. Około 30 proc. zarabia w granicach 3000-3600 zł brutto. Tam gdzie zrozumiano wagę diagnostyki obrazowej są zarobki powyżej 5000 zł, ale takie ma tylko ok. 5 proc. techników.
W UE diagnostyka obrazowa utrzymuje nierentowne oddziały i całe szpitale. W Polsce pokutuje u dyrektorów pojęcie kosztochłonności zakładów radiologii. Czasami dostaję informacje do kolegów, że w razie awarii dyrekcja zamknie pracownię bo koszty są za duże. Takich dyrektorów mamy. Oni pewnie jak kupią samochód to nic z nimi nie robią, żadnych przeglądów, żadnych napraw. Taka mentalność „murzyńska”. Bez podtekstów rasistowskich. Kali kupić rentgen, Kali zapomnieć…
Warto przypomnieć, że rzeczywiście koszty aparatów to miliony złotych. Szkoda tylko, że mając tak drogi sprzęt jego się nie wykorzystuje 24 godziny na dobę, a wykonujących badania traktuje jak piąte koło u wozu. Niektórzy dyrektorzy przekonali się już, że nie da się jechać na 3 kołach, kiedy związek ogłaszał wchodzenia w spory zbiorowe.
Jaką rolę pełnią przy diagnozowaniu COVID w Polsce?
Tak jak mówiłem wcześniej, jesteśmy na zawsze w I linii leczenia pacjentów. Zawsze radiologia stanowiła podstawę razem z laboratorium analitycznym do diagnozowania pacjentów. Tu nie potrzeba epidemii wirusa, żeby to wiedzieć.
Obecnie zakłady radiologii wykonują masę badań klatki piersiowej z izb przyjęć czy SOR-ów. Robimy dziesiątki zdjęć przyłóżkowych u pacjentów zarażonych. Razem z diagnostyką laboratoryjną jesteśmy podstawowymi badaniami diagnostycznymi. Nie umniejszam roli lekarzy i pielęgniarek, ale bez diagnostyki nie da leczyć.
Jaką rolę diagnostyki obrazowej przy diagnozowaniu COVID-19 wskazuje się w rekomendacjach międzynarodowych?
W miarę rozprzestrzeniania się COVID-19 w świecie rośnie zainteresowanie rolą i stosownością radiogramów klatki piersiowej (CXR) i tomografii komputerowej (CT) do badań przesiewowych, diagnozowania i leczenia pacjentów z podejrzeniem lub znanym zakażeniem COVID-19.
Do tego zainteresowania przyczynia się do także ograniczona dostępność zestawów do testowania wirusów, obawy o czułość niektórych testów oraz rosnąca liczba publikacji opisujących pojawienie się CXR i CT w warunkach znanej lub podejrzewanej infekcji COVID-19.
Doniesienia naukowe wskazują na wcześniejsze pojawienie się zmian w obrazie klatki piersiowej w tomografii komputowej niż w wynikach testów. W Polsce takiej świadomości jeszcze nie widać. Być może, przy dobrze napisanych procedurach ochronnych można by badać pacjentów w tomografii komputerowej. Mamy dużo danych od naszych techników elektroradiologii, którzy przesyłają nam zdjęcia pacjentów wraz z ich historiami. Oczywiście nie jesteśmy lekarzami, ale doświadczenie zawodowe po 20-30 latach oglądania zdjęć i czytania opisów jest nie do przecenienia. Z naszych danych wynika, że rzeczywiście obraz rentgenowski czasem świadczy o COVID-19 wcześniej niż wyniki testów. Zapraszamy na naszą grupę na fb- OZZTME - COVID19 Tylko przypadki medyczne. Grupa jest otwarta, podajemy tam też wszelkie dostępne doniesienia ze świata.
Z jakimi problemami technicy borykają się teraz?
Tak jak wszędzie. Braki środków ochrony indywidualnej jak maski, fartuchy, gogle, rękawiczki, w niższych szczeblach placówek niż szpitale jednoimienne, chociaż i tam na początku mieliśmy całą masę zgłoszeń o brakach. Wiadomo, że żaden kraj nie był przygotowany na taką epidemię. Brakowało też procedur związanych z COVID-19 w radiologii, pierwsze pojawiły się dopiero 23.03.2020 i potem 30.03.2020. Dalej wydaje się, że nie są do końca prawidłowe.
Bardzo ważna sprawa to też lekceważenie procedur już istniejących. Brak informacji o pacjencie, który jest już w placówce… a potem dramat bo potrzebna kwarantanna dla osób wykonujących mu badanie. Teraz każdy pacjent powinien być traktowany jako COVID+ aż nie będzie potwierdzenia negatywu, a tak nie niestety nie jest.
Zdjęcie OZZTME.
Polecamy również:
Rząd: w czerwcu będziemy w stanie produkować 100 mln maseczek
Redaktor naczelna, od ponad 20 lat pracuje w mediach. Była redaktor naczelna Polityki Zdrowotnej, redaktor m.in. w Rzeczpospolitej, Dzienniku Gazecie Prawnej. Laureatka branżowych nagród dla dziennikarzy i mediów medycznych oraz Polskiej Izby Ubezpieczeń. Kontakt: aleksandra.kurowska@cowzdrowiu.pl