Autor : Anna Rokicińska
2021-03-05 11:41
Epidemia stworzyła dyrektorom szpitali możliwość oszczędzania na karetkach. Ustawa o kadrach dała dysponentom możliwość, gdy brakuje lekarzy, kierowania do obsady karetek specjalistycznych 3 osób ze średnim wykształceniem medycznym, czyli bez lekarza. Dyrektorzy szpitali nie przedłużają więc kontraktów z lekarzami pracującymi w systemie ratownictwa medycznego, mimo iż mają ich na podorędziu. Lekarz jest droższy niż pielęgniarka czy ratownik, a za wyjazd karetki specjalistycznej otrzymują wciąż tę samą stawkę, wyższą niż za karetkę podstawową.
O sprawie poinformował nas Piotr Dymon, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych. Tak dzieje się np. w Małopolsce. Przykładem jest szpital w Chrzanowie. A tego typu karetki znikają też z powiatów olkuskiego, oświęcimskiego i wadowickiego. Zgodnie ze zmienionymi przy okazji tzw. ustawy o kadrach przepisami art. 36 a ust. 1 ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym stanowi, że "w okresie ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii w skład zespołu specjalistycznego mogą wchodzić trzy osoby posiadające kwalifikacje wymagane dla ratownika medycznego lub pielęgniarki systemu”.
Skąd ta zmiana w przepisach?
Jak tłumaczy nam Ministerstwo Zdrowia, przesłanką do wprowadzenia ww. przepisu były deficyty w obsadzie lekarzy sygnalizowane przez Związek Pracodawców Ratownictwa Medycznego SP ZOZ. „Ponadto, w okresie epidemii wojewoda ma prawo kierować lekarzy do pracy przy zwalczaniu skutków epidemii, a lekarze pogotowia ratunkowego nie są z tej możliwości wyłączeni. Dodatkowo wielu lekarzy korzystało ze zwolnień lekarskich oraz zasiłków opiekuńczych, co pogłębiało problem. W ten sposób pracodawcy - jak zaznaczali - z przyczyn od nich niezależnych narażali się na kary ze strony Narodowego Funduszu Zdrowia z powodu niezapewnienia obsady lekarskiej w karetkach specjalistycznych” - czytamy w wyjaśnieniach ministerstwa.
Skończył się termin kontraktu, nie ma lekarzy w karetkach
Według Dymona ten zapis miał nie obciążać karami finansowymi dysponenta, który nie ma możliwości zabezpieczyć kadry. - Ale z tego, co wiem, to spora grupa dyrektorów podeszła do tego tak, że czy mają, czy nie mają problemów z kadrą, to nie przedłużają umów kontraktowych i tych innych z lekarzami, co powoduje, że permanentnie nie ma lekarza w karetce – twierdzi przewodniczący OZZRM. - Są tylko ci, którzy mają umowę o pracę, a lekarzy kontraktowych nie ma. Nie dlatego, że ich brakuje tylko dlatego, że nie przedłużono z nimi umów. Szpital w Chrzanowie zrobił coś takiego. Tam kadra nie miała dziur lekarskich i szpital nie przedłużył kontraktów lekarzom, które były do końca lutego. Najpierw był wielki płacz, że się karze dysponentów za brak kadry, a teraz wykorzystują to w drugą stronę - komentuje. Jego zdaniem, karetki specjalistyczne, są obecnie specjalistyczne jedynie z nazwy. - Jeśli w karetce nie ma lekarza i w ciągu jego nieobecności nie wydarzyło się nic, co doprowadziłoby do śmierci, to nie ma żadnych konsekwencji z tego powodu. Ale przecież może być odwrotnie. To jest oszczędność na bezpieczeństwie pacjentów – mówi Dymon.
Szpitale też mają problemy finansowe
Jak powszechnie wiadomo szpitale mają problemy finansowe i długi, a dyrektorzy tych placówek odpowiadają m.in. za tzw. „optymalizację kosztów”. Nic wiec dziwnego, że szukają oszczędności wszędzie, gdzie się da. - Nie stać nas na to w dobie COVID-u. Wzrosły ceny leków, koszty środków ochrony indywidualnej, których musimy teraz kupować znacznie więcej, a także bardzo wzrosły koszty odbioru odpadów medyczny. Wszędzie musimy szukać oszczędności – tłumaczył jednemu z oświęcimskich lokalnych portali Artur Baranowski, dyrektor Szpitala Powiatowego w Chrzanowie. Różnica w utrzymania dobowym między karetkami „P” i „S” to około 1 tys. zł. Szpitala zamiast wiec więcej płacić za dyżury lekarzom wolą na podstawie obecnych przepisów kompletować obsadę z pielęgniarek i ratowników medycznych. Im płaci się mniej. Mimo to NFZ wciąż za wyjazd karetki bez obsady lekarskiej Fundusz płaci wciąż tę samą wyższą stawkę.
Co w sprawie karetek specjalistycznych mówi MZ i NFZ?
Zapytaliśmy obie te instytucje, czy mają świadomość tego rodzaju oszczędności. Czy dotarły do nich sygnały o takim procederze i co z tym faktem robią? „Do Ministerstwa Zdrowia nie docierały sygnały mówiące o tym, że dysponenci nie przedłużają umów z lekarzami w specjalistycznych zespołach ratownictwa medycznego nawet w sytuacji, gdy taka obsada jest dostępna, choć oczywiście nie można wykluczyć, że takie zdarzenia mają miejsce.
Co do skontrolowania tego stanu rzeczy - właściwy jest oddział wojewódzki NFZ, bowiem zgodnie z art. 49 ust. 1 ww. ustawy "1. Wojewoda powierza przeprowadzenie postępowania o zawarcie umów z dysponentami zespołów ratownictwa medycznego na wykonywanie zadań zespołów ratownictwa medycznego, zawieranie i rozliczanie wykonania tych umów dyrektorowi właściwego oddziału wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia. Kontrolę realizacji umów wykonuje Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia na zasadach określonych w dziale IIIA ustawy z dnia 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych” - czytamy w odpowiedzi resortu.
Natomiast NFZ odpowiedział, że oddziały wojewódzkie Narodowego Funduszu Zdrowia na bieżąco monitorują potencjał, jakim dysponują dysponenci zespołów ratownictwa medycznego, ze szczególnym zwróceniem uwagi na personel wykazany do realizacji umowy. „W przypadku podejrzenia nieprawidłowości w tym zakresie, Narodowy Fundusz Zdrowia może przeprowadzić kontrolę. Do chwili obecnej do NFZ nie wpłynęły sygnały świadczące o celowym nieprzedłużaniu przez dysponentów zespołów ratownictwa medycznego umów z lekarzami, którzy udzielają świadczeń w specjalistycznych zespołach ratownictwa medycznego” - pisze Fundusz.
Polecamy także:
Dzisiejszy bilans: 15 829 nowych zakażeń i 263 zgony
A. Matyja pyta MZ, co będzie z egzaminem lekarzy
Tydzień z HPV: jak osiągnąć sukces w walce z rakiem szyjki macicy?