Autor : Jakub Wołosowski
2022-09-16 14:23
Pomimo szumnych zapowiedzi rządu i posłów partii rządzącej, nie wszyscy pracownicy ochrony zdrowia otrzymali podwyżki przewidziane w ustawie. Początkowo politycy, w tym ministerialni, obarczali winą dyrektorów szpitali. Z czasem jednak to się zmieniło i w zeszłym tygodniu minister Niedzielski przedstawił nowe rozwiązanie. Czy będzie ono wystarczającą odpowiedzią na bolączkę szpitali? O opinię poprosiliśmy przedstawiciela jednej z najliczniejszych grup zawodowych – pielęgniarek i położnych.
Na mocy ustawy o podniesieniu wynagrodzeń w ochronie zdrowia szpitale miały otrzymać dodatkowe środki od NFZ po aneksowaniu umów. Na przestrzeni ostatnich miesięcy opisywaliśmy chaos, jaki temu towarzyszył. Wystarczy przypomnieć, chociażby fakt, że według oryginalnego harmonogramu aneksowanie umów z Funduszem miało odbyć się od 15 do 31 lipca.
Tymczasem na początku sierpnia wiele szpitali wciąż nie otrzymało odpowiednich dokumentów. Dochodziło też do takich sytuacji, że otrzymywane aneksy nie gwarantowały pieniędzy na podwyżki wynagrodzeń przewidziane w ustawie.
Jak zła była sytuacja? Andrzej Płonka ze Związku Powiatów Polskich, podczas spotkania dyrektorów, prezesów i samorządowców, które miało miejsce w Warszawie 23 sierpnia stwierdził, że aż około 60 proc. szpitali z powodu ustawy o podwyżkach ma finansowe kłopoty i nie dadzą sobie same rady.
Powaga sytuacji w końcu dotarła do ministerstwa i podczas konferencji zorganizowanej na Forum Ekonomicznym w Karpaczu (6-8 września) minister Niedzielski przedstawił nową propozycję. Tak zwany czwarty element. Szeroko o niej pisaliśmy tutaj, wspomnijmy tylko, że ma zostać uruchomiony dodatkowy, oddzielny strumień pieniędzy. To przejściowy mechanizm na kolejne 9 miesięcy. Pieniądze trafią do tych szpitali, w których przypadku saldo zmiany wycen i przeliczników da mniej niż 16 proc. wzrostu.
- Będą miały specjalny ryczałt, który dopełni kwoty do 16 proc. Wynagrodzenia wzrosły o ok. 20 proc., a w skali kosztów szpitali to daje 16 proc. - mówił Niedzielski. Szef resortu zdrowia nie wspomniał w ogóle przy tym o inflacji, chociaż szpitale miały na nią otrzymać pieniądze.
- To, co stało się z podwyżkami w ochronie zdrowia można śmiało pokreślić, jako katastrofę. W obliczu narastającej i postępującej niewydolności systemu ochrony zdrowia, należy w pierwszym rzędzie znaleźć i rozwiązać jego największe problemy - stwierdza mgr pielęgniarstwa Gilbert Kolbe z Forum Pielęgniarstwa i Położnictwa. - Jeśli dno butelki jest dziurawe, to przeleci przez nią dowolna ilość wody. Tak jest też z naszym systemem - dodaje.
W ocenie naszego rozmówcy Ministerstwo Zdrowia, zamiast opracowywać szerokie reformy mające teoretycznie naprawić system ochrony zdrowia i sprawić, by był propacjencki i efektywny, "zajmuje się obietnicami, które robią wrażenie na wyborcach, a nie rozwiązują problemu". Co zatem w zamian?
- Kluczowe, w ocenie ekspertów oraz licznych opracowań, jeśli chodzi o naprawę systemu, jest położenie większej wagi na profilaktyce, edukacji zdrowotnej, badaniach przesiewowych i na POZ, które od dawna są niedofinansowane i nie mają możliwości spełniać niektórych ze swoich funkcji - stwierdza przedstawiciel środowiska pielęgniarskiego. Wskazuje przy tym, że opieka ambulatoryjna jest dalece mniej kosztochłonna, niż szpitalna, nie tylko z perspektywy wydatków płatnika, ale przede wszystkim zdrowia pacjenta. - To tylko niektóre z rozwiązań, które można zaproponować. Niestety politykom brakuje odwagi oraz wizji, której wymaga przeprowadzenie tego rodzaju reform - podsumowuje Kolbe.
Dodatek covidowy. Zapadł ważny wyrok sądu dla lekarzy