Autor : Agata Szczepańska
2023-12-04 11:03
Uchwalona przez Sejm ustawa o finasowaniu in vitro trafiła już do Senatu. Jest szansa, że zostanie jeszcze w tym tygodniu uchwalona i będzie czekać na podpis prezydenta. Na podstawie głosów, które płyną z Pałacu Prezydenckiego, można domniemywać, że weta w tej sprawie nie będzie, jednak Andrzej Duda nie składa jednoznacznych deklaracji.
Ustawę o in vitro, czyli nowelizację ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, wniesioną jako projekt obywatelski, Sejm uchwalił w środę (29 listopada). W toku prac legislacyjnych przepadły poprawki PiS, m.in. zmierzające do tego, by procedura in vitro była dostępna tylko do małżeństw oraz ograniczające liczbę tworzonych zarodków do dwóch. Odrzucono także wniosek o wysłuchanie publiczne (co wydłużyłoby prace nad projektem o kilka tygodni).
Senacka komisja zdrowia ma się zająć ustawą o in vitro w najbliższy czwartek (7 grudnia).
8 grudnia ma być kontynuowane drugie posiedzenie Senatu, rozpoczęte w zeszłym tygodniu – senatorowie mogliby wówczas przyjąć ustawę.
Jeśli Senat nie wprowadzi poprawek do ustawy, mogłaby ona od razu trafić na biurko prezydenta.
Polecamy: In vitro w Sejmie: miało być ekspresowo, ale padł wniosek o odrzucenie
Na decyzję w sprawie ustawy prezydent na 21 dni. Może ją podpisać – wtedy jest ona kierowana do ogłoszenia w Dzienniku Ustaw. Prezydent może ją także zawetować lub skierować do Trybunału Konstytucyjnego.
Jak będzie w tym przypadku? Trudno powiedzieć. Gdyby Andrzej Duda kierował się społecznymi oczekiwaniami, na pewno by ustawę podpisał. Duża część polityków PiS deklarowała w ostatnich dniach, że in vitro popiera. Za jej uchwaleniem głosowali m.in. premier Mateusz Morawiecki oraz była minister zdrowia Katarzyna Sójka.
– Pochylę się nad tymi przepisami tak jak nad każdą ustawą; podchodzę do tego bardzo spokojnie – deklarował Andrzej Duda, cytowany przez PAP, w odpowiedzi na pytania dziennikarzy, czy jest za finansowaniem in vitro z budżetu państwa. – Proszę pamiętać, że w takich sprawach, to jest też decyzja posłów, mamy Sejm świeżo wybrany przez obywateli. (…) Posłowie, jako przedstawiciele wybrani przez społeczeństwo, mają prawo decydować w sprawach ważnych i taką decyzję podejmują, ja oczywiście to rozważę – dodał.
Polecamy: 100 konkretów na 100 dni: pierwszy na stole, co z kolejnymi?
Wcześniej szef gabinetu prezydenta RP Marcin Mastalerek mówił na antenie Polsat News, że Andrzej Duda nie będzie blokował ustawy o in vitro. – Znając prezydenta Dudę, według mojej wiedzy, nie będzie on blokował takiego projektu, ale oczywiście musi zobaczyć ostateczną wersję na biurku – zapewniał.
Ustawa ma wejść w życie 14 dni od opublikowania w Dzienniku Ustaw. Co to znaczy? Wiele tu zależy od prezydenta. Od tego, czy - jeśli ją podpisze - będzie zwlekał i wykorzysta cały czas przysługujący mu do namysłu (21 dni), czy podejmie decyzję szybko.
Kolejna kwestia do data publikacji. Zgodnie z przepisami ustawy publikowane są „niezwłocznie” – to jednak równie dobrze może oznaczać publikację niemal natychmiast (zdarzało się, że ustawy publikowane były dzień po a nawet w dniu podpisania przez prezydenta), co termin około trzech tygodni. Rządowe Centrum Legislacji ogłasza akty prawne zgodnie z przyjętą procedurą określania czasochłonności.
Ustawa o in vitro mogłaby więc wejść w życie w okolicach Bożego Narodzenia, gdyby wszystkim uczestnikom procesu legislacyjnego zależało na czasie, albo i pod koniec stycznia, gdyby zwlekano z procedurami.
Polecamy: In vitro w Sejmie: coraz bliżej do uchwalenia?
Być może jednak nie ma to kluczowego znaczenia. Najważniejszy jest bowiem „program polityki zdrowotnej leczenia niepłodności obejmujący procedury medycznie wspomaganej prokreacji, w tym zapłodnienie pozaustrojowe prowadzone w ośrodku medycznie wspomaganej prokreacji w rozumieniu art. 2 ust. 1 pkt 18 ustawy z dnia 25 czerwca 2015 r. o leczeniu niepłodności”. Ten program ma opracować i realizować minister zdrowia.
Czy to oznacza, że również opracowanie samego programu się odwlecze w związku z oczekiwaniem na rząd koalicyjny? Mogłoby tak być – w końcu oficjalnie nie wiadomo jeszcze nawet kto będzie ministrem zdrowia w nowym rządzie (którego tworzenie – wszystko na to wskazuje – rozpocznie się 11 grudnia), a od powołania ministra do pierwszych merytorycznych decyzji zwykle upływa trochę czasu.
W tym jednak przypadku – jeśli wierzyć Agnieszce Pomaskiej z KO, która była przedstawicielką wnioskodawców w pracach nad projektem o in vitro – nie trzeba czekać na powołanie ministra zdrowia. W trakcie dyskusji sejmowej posłanka zapewniała, że osoba, która została wyznaczona na to stanowisko, już pracuje nad programem, w związku z tym jest duża szansa, że będzie on gotowy, gdy ustawa wejdzie w życie.
To chyba największa niewiadoma, ustawa bowiem nie określa warunków programu, daje jedynie podstawę do jego opracowania. Wiadomo tylko, że musi być on zgodny z obowiązującymi przepisami dotyczącymi in vitro. Te jednak dotyczą zasad przeprowadzania tej procedury, a nie dostępu do niej w ramach refundacji.
Ponieważ jednak podczas prac na ustawą o finansowaniu in vitro często odwoływano się do poprzedniego rządowego programu refundacji, wprowadzonego przez Bartosza Arłukowicza, który był też sprawozdawcą komisji zdrowia w sprawie projektu, można – znowu jedynie przypuszczać – że nowy program będzie się opierał na podobnych zasadach.
Polecamy: Bartosz Arłukowicz: in vitro to sprawa bardzo pilna
Przypomnijmy, wówczas każda para zakwalifikowana do programu mogła skorzystać z trzech zindywidualizowanych cykli leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego. Program był dostępny dla małżeństw i związków partnerskich. Kobieta w dniu zgłoszenia do programu nie mogła mieć ukończonych 40 lat.
Z programu mogły skorzystać pary, u których stwierdzono i potwierdzono dokumentacją medyczną bezwzględną przyczynę niepłodności lub jej nieskuteczne leczenie, zgodne z rekomendacjami i standardami praktyki lekarskiej - w okresie 12 miesięcy poprzedzających zgłoszenie. Program finansował całą część biotechnologiczną oraz badania laboratoryjne i dodatkowe w części klinicznej. Leki przysługiwały zgodnie z zasadami refundacji.
Dzięki programowi urodziło się ok 20 tys. dzieci.
Nowa ustawa o in vitro przewiduje, że program dotyczący finansowania tej procedury będzie tworzony na analogicznych zasadach jak program „Za życiem”. Co to oznacza? W skrócie – obligatoryjność. Przepisy dotyczące opracowywania programów zdrowotnych przez ministra i samorządy mają co do zasady charakter fakultatywny. Wyjątek stanowi właśnie program „Za życiem” - a po zmianach także program in vitro - do przygotowania których minister został zobowiązany.
Na program ma być przeznaczone nie mniej niż 500 mln zł rocznie. Czy to dużo? Na poprzedni program przeznaczono ok 250 mln zł w perspektywie trzech lat, ale było to 10 lat temu, w zupełnie innych finansowych realiach. Likwidując go, ówczesny minister zdrowia Konstanty Radziwiłł ocenił, że program jest zbyt drogi, a jedna procedura w programie to koszt ok 7 tys. zł.
Polecamy także:
Katarzyna Lubnauer o najpilniejszych zmianach w ochronie zdrowia
J. Scheuring-Wielgus o planach dotyczących klauzuli sumienia i aborcji
Zastępczyni redaktor naczelnej; specjalizuje się w tematach związanych z prawem medycznym i procesem legislacyjnym, szczególnie zainteresowana psychiatrią. Wcześniej dziennikarka i redaktorka w Dzienniku Gazecie Prawnej oraz Polskiej Agencji Prasowej. Kontakt: agata.szczepanska@cowzdrowiu.pl
//