Autor : Anna Rokicińska
2021-02-23 15:17
Jako „kompletną abstrakcję” ocenił zaproponowane przez Ministerstwo Zdrowia plany zmian w najniższych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Jego zdaniem dyskusja o zarobkach ma być tylko pozorowana, a nie będzie miała realnego wpływu na wynagrodzenia.
W piątek ciąg dalszy rozmów w ramach Rady Dialogu Społecznego w sprawie ustalenia najniższych płac w ochronie zdrowia. Do tej pory resort zdrowia przedstawił swoje propozycje, które w skrócie sprowadzają się do tego, aby przez najbliższe 2 lata utrzymać właściwie status quo. Docelowy poziom najniższych wynagrodzeni ma zostać osiągnięty w 2027 roku. Przypomnijmy, że najniższe wynagrodzenie w ochronie zdrowia to iloczyn średniej krajowej i tzw. współczynnika pracy, który dla każdego zawodu medycznego jest inaczej ustalony. Najwyższy 1,27 mają lekarze specjaliści.
Jak do tych propozycji zmian odnosi się OZZL?
Przewodniczący Związku Krzysztof Bukiel mówi, że resort nie przedstawił żadnych propozycji, które wychodziłyby na przeciw oczekiwaniom środowiska. - Zgodnie z propozycjami ministerstwa pierwsza taka w miarę zauważalna podwyżka tego współczynnika nastąpiłaby w 2023 r. Wtedy kończy się kadencja tego sejmu. Po tej dacie mogą obiecywać wszystko nawet 15 średnich krajowych, kiedy to mogą już nie rządzić. Jeśli to oceniać w perspektywie najbliższych 3 lat to to jest 1,27, 1,27 i 1,33. Nie ma więc żadnej poprawy – komentuje przewodniczący. Przypomina, że maksymalny poziom współczynnika pracy (w dwóch wersjach 1,75 i 1,95) lekarze mają osiągnąć w 2027 r. - To jest tak odległa perspektywa, że trudno to oceniać i pozytywnie i negatywnie, bo to jest kompletna abstrakcja – komentuje. Według niego dyskusja w takim kształcie, w jakim się toczy nie będzie miała realnego wpływu na poprawę sytuacji płacowej żadnej z grup zawodowych, bo do wyborów nic się nie zmieni. - Trzeba ludzi czymś zająć np., rozmową. Dać im nadzieję. Wciągnąć ich w takie pozornie merytoryczne rozważania, a ileż to proc. budżetu na ochronę zdrowia idzie na płace. To jest bez sensu dlatego, że jak jest mały budżet, a pracownikom trzeba zapłacić to duży procent będzie szedł na płace. To są działanie zastępcze, taki szum informacyjny. No przecież nie może wyjść minister zdrowia i powiedzieć, że nie będzie żadnych zmian w tym zakresie. Wszyscy by się na niego rzucili, a tak są zajęci rozmową – stwierdza.
Czy rozmowa o płacach łączy czy dzieli zawody medyczne?
Swoje uwagi do pierwszych propozycji MZ przedstawiły już poszczególne zawody medyczne. Swoje przedstawili m.in. diagności laboratoryjni czy fizjoterapeuci. O opiniach poszczególnych środowisk na temat drugiego spotkania sprawie płac pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Część uczestników płacowych negocjacji twierdzi, że przypomina to trochę „przeciąganie kołderki” sugerując, że rozmowy dzielą środowisko. - Dopóki wszyscy mają biednie, to sprawa zarobków łączy, a jak będzie bardziej zróżnicowanie, to będzie dzieliła. My, jako zawody medyczne praktycznie się dogadaliśmy. Dogadaliśmy się na tak wysokim poziomie, że Ministerstwo zdrowia tego nie zaakceptuje. Chodzi mi o obywatelski projekt ustawy o płacach minimalnych w ochronie zdrowia. Przyjęliśmy tam bardzo prostą zasadę. Każdy ustala, ile chce zarabiać, a wszyscy inni się na to zgadzają, obojętnie kto by co nie powiedział. I my przyjęliśmy 3 średnie krajowe dla lekarza specjalisty, a wszyscy inni się do tego dostosowali i powstała bardzo prosta siatka – wyjaśnia Bukiel. Przypomina, że w projekcie były 3 współczynniki pracy 3, 2 i 1,5. Jego zdaniem taka siatka byłaby bardzo dobra. - Ministerstwo się na to pewnie nie zgodzi, ani rząd. Ale to jest argument na to, że nie jest prawdą, ze my się nie możemy dogadać. My się nie dogadujemy, kiedy rząd nam proponuje 1,27. To ile tej pielęgniarce wtedy mają dać? Musi być zachowana jakaś proporcja. To pielęgniarka dostanie wtedy 0,6 albo 0,7. Tyle nie mogą dać, bo ona musi zarabiać więcej – stwierdza przewodniczący. - Ta skala jest tak niska, że my musimy się wtedy pokłócić – dodaje.
Czy związkowcy dogadają się z MZ?
Według przewodniczącego rząd i tak zrobi co będzie chciała, bo w ramach Rady Dialogu Społecznego część związków zawodowych jest tam reprezentowana w roli ekspertów, a nie osób mających prawo głosu. - No i co z tego, że my się na coś nie zgodzimy? Rząd zrobi, co będzie chciał.
Czy dojdzie do strajków?
Bukiel twierdzi, że jeśli nie dojdzie do porozumienia każdy zawód medyczny będzie sam rozważał czy strajkować, czy nie. - To będzie zależało od determinacji poszczególnych zawodów. Będzie także zależało od faktu, na ile poszczególne zawody mają możliwość dorabiania w innych sektorach. To może być różnie. Grupa lekarska jest mocno podzielona. Część lekarzy korzysta z pewnych namiastek mechanizmów rynkowych i jeśli danych lekarzy jest mało, to mogą stawiać warunki i stawiają warunki. To nie jest tak, że wszyscy lekarze mało zarabiają. To jest oczywisty fałsz – stwierdza. Jego zdaniem jest całkiem spora grupa, która zarabia dobrze lub bardzo dobrze. - My właściwie w tych rozmowach reprezentujemy lekarzy, którzy zarabiają na umowę o pracę. Ci, jak była podwyżka Szumowskie do 6750 zł, to na niej skorzystało 17 tys. lekarzy. Inni są albo na kontraktach i ich nie obowiązują te ustawy, albo dorabiają gdzie indziej i nie patrzą ile zarabiają w swoim podstawowym miejscu pracy – powiedział nam Bukiel. - Na pewno jakieś bunty będą ale na ile mocno wyrażone, trudno mi powiedzieć – kwituje.
Polecamy także:
Psychologowie po rozmowach z MZ: kwestia płac nadal nierozwiązana
MZ: ponad połowa pieniędzy na pensje, często ponad 75 proc.
Rezydenci i stażyści: wynagrodzenia tylko w ustawie o płacach?
Dziś rozmowy z MZ o płacach. Diagności mówią o tym, co trzeba zmienić