Autor : Anna Rokicińska
2021-04-22 09:17
Obecnie, każdy medyk statystycznie pracuje ponad 1,5 etatu – wynika to z ogólnopolskiego badania ankietowego przeprowadzonego przez Katarzynę Kowalską, pielęgniarkę i prezes Stowarzyszenia Pielęgniarki Cyfrowe. Wyniki badania nie zostały jeszcze opublikowane z uwagi na brak czasu związany z bardzo dużą ilością obowiązków zawodowych. Kowalska pracuje obecnie także w szpitalu tymczasowym z pacjentami zakażonymi koronawirusem SARS – CoV- 2.
Podobne badania były przeprowadzane w poprzednich latach. Dotyczyły przepracowania pielęgniarek i położnych i jakości warunków pracy. Już wówczas z tych badań wynikało, że pracownicy medyczni są przeciążeni i pracują średnio miedzy 200 a 300 godzin miesięcznie.
Jakie są dane dotyczące przeciążenia pracą?
Katarzyna Kowalska zapytała w 2020 r. grupę około 1,2 tys. respondentów, którzy wykonywali zawód medyczny o warunki ich pracy. – Statystycznie, każdy medyk z grupy ankietowanych pracuje na 1,5 etatu – powiedziała nam Kowalska. Przypomniała, że z uwagi na brak rąk do pracy w czasie epidemii, Ministerstwo Zdrowia zrezygnowało z minimalnych norm zatrudnienia pielęgniarek i położnych w szpitalnych. - My musimy wykonywać pracę za siebie i za tę osobę, której nie ma. Nie ma, bo np. została oddelegowana do pracy w szpitalu dla pacjentów z COVID-19, albo dyrektor placówki nie zatrudnił osoby, która by wykonywała pewne obowiązki w sytuacji absencji pracownika. Braki grafikowe nie są uzupełniane. Przypomnę, że my również chorujemy, w tym na COVID-19 – tłumaczy. Średnia wieku pielęgniarki to obecnie 53 lata i wciąż rośnie. Jej zdaniem, pielęgniarki i położne po roku pandemii są chronicznie zmęczone. - Pielęgniarki i położne zgłaszają się do psychologów z syndromem wypalenia zawodowego, objawami przewlekłego zmęczenia i związanego z nim zaburzeń psychicznych oraz somatycznych – stwierdziła. Z relacji niektórych pielęgniarek, w placówkach opieki zdrowotnej wstrzymywane są urlopy. W jej ocenie, pielęgniarki chcą podołać wyzwaniu czasów pandemicznych, zajmować się pacjentami i dlatego godzą się na dodatkowe dyżury. - Podejmujemy się tego wysiłku, żeby grafiki nie zostały „puste”, a chorzy bez opieki. Niestety też jesteśmy ludźmi. Moim osobistym życzeniem jest, a także, jak sądzę innych pielęgniarek i pielęgniarzy, żeby wróciły czasy sprzed pandemii i choć te „minimalne” normy zatrudnienia, byśmy mogli znów pracować nad jakością usług i dążeniem do norm optymalnych. – powiedziała Katarzyna Kowalska.
Co oznacza dla pielęgniarek i pacjentów przekroczenie minimum norm zatrudnienia?
Prezes Stowarzyszenia przypomina, że z wcześniej opublikowanych badań, przeprowadzonych przez światowe, renomowane ośrodki wynika, że dodatkowi pacjenci ponad normę, to zagrożenie pogorszeniem się stanu zdrowia, a nawet śmiercią dla części chorych. - Każdy dodatkowy pacjent w szpitalu, który dociąża pielęgniarkę czy położną, to jest wzrost powikłań i śmiertelności. Dyrektorzy szpitali zapominają o tym, że przeciążony lekarz w kontroli krzyżowej, jest także kontrolowany przez pielęgniarkę. Nas się nie zauważa, ale to my, pielęgniarki jesteśmy na końcu łańcucha terapeutycznego i przed każdym wykonaniem świadczeń kontrolujemy karty zleceń lekarskich i prawidłowość ich wypełnienia. Jeśli dochodzi do pomyłki, to właśnie pielęgniarka zauważywszy błąd, prosi lekarz o korektę – wyjaśnia Pani Kowalska. - Na zachodzie Europy kontrola krzyżowa jest normą. W Polsce nie mówi się o tym głośno. Przed pandemią, standardy norm zatrudnienia pozwalały realizować świadczenia w warunkach większego bezpieczeństwa – dodaje. Podkreśla, że młodzi ludzie, którzy właśnie weszli do zawodu będą już naznaczeni pandemią. - Trzeba się zaopiekować młodymi kadrami, ponieważ mogą szybko zrezygnować z pracy w zawodzie lub wyjechać do pracy za granicę. I co wówczas się stanie ze starzejącym się społeczeństwem? – pyta.
Polecamy także:
Dane OIL o wnioskach wyjazdowych: czy będzie nas miał kto leczyć?
Rząd sprawdzi dlaczego to Polacy przodują wśród ofiar pandemii