Autor : Anna Jackowska
2021-12-01 10:30
Rozwiązania antykorupcyjne wypracowane w ramach projektu MedKompas to zdaniem Krystyny Walendowicz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Rehabilitacyjnego im. dra S. Jasińskiego w Zakopanem, gwarancja i poczucie bezpieczeństwa dla pracowników zatrudnionych w kierowanej przez nią placówce.
MedKompas to inicjatywa Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Wyrobów Medycznych POLMED, której głównym założeniem jest promowanie zasad etycznej współpracy pomiędzy przedstawicielami rynku wyrobów medycznych a przedstawicielami ochrony zdrowia.
Obecna edycja projektu, który potrwa do końca września 2023 r., koncentruje się na działaniach edukacyjnych, w ramach których prowadzone są warsztaty z zakresu działań antykorupcyjnych oraz na wdrożeniach systemu antykorupcyjnego w 21 państwowych placówkach ochrony zdrowia. Wśród placówek, w których system antykorupcyjny został już wdrożony w poprzedniej edycji projektu, znajduje się Wojewódzki Szpital Rehabilitacyjny im. dra S. Jasińskiego w Zakopanem. Rozmawiamy dziś z dyrektor szpitala, Krystyną Walendowicz o tym, dlaczego warto dbać o compliance i brać udział w takich projektach.
Biorą Państwo udział w projekcie MedKompas już od dawna, ale i przed tą współpracą szpital miał już spore doświadczenie związane z zapobieganiem korupcji, prawda?
Krystyna Walendowicz: Tak, już 2010 r. ubiegaliśmy się o system zarządzania jakości ISO 9001:2009. Dołożyliśmy sobie dodatkowe wymagania w postaci systemu przeciwdziałania zagrożeniom korupcyjnym. A trzeba pamiętać, że wówczas nie było dedykowanej tej tematyce normy ISO. Zrobiliśmy to prawdopodobnie jako pierwszy szpital w Polsce. Na tamte czasy to był czasy ewenement. Wszyscy się dziwili i zastanawiali, czy może w takim razie wokół nas nie kwitnie jakaś korupcja, którą trzeba zwalczać, skoro dokładamy sobie takie obowiązki. Problem polegał jednak nie na tym, że korupcja była, ale na tym, by zidentyfikować potencjalne zagrożenia.
Kto wpadł na ten pomysł, kto go realizował?
Krystyna Walendowicz: To trochę jest tak, że wpadam na różne pomysły, co powinniśmy zrobić, a potem poddaję to pod dyskusję współpracowników. W tym wypadku stworzyliśmy zespół, który mocno się w ten projekt zaangażował. Weszli do niego i lekarze, i pielęgniarki, i fizjoterapeuci. Zrobiliśmy dość długą burzę mózgów. Wówczas zidentyfikowaliśmy 24 zagrożenia korupcyjne, na które moglibyśmy być narażeni. Efekt jest taki, że ich monitorowanie i nadzorowanie doprowadziło do tego, że obecnie identyfikujemy tylko pięć takich zagrożeń, głównie związanych z zamówieniami publicznymi i zakupami. Na tyle mocno to przez ponad dekadę uszczelniliśmy.
A kiedy na Państwa horyzoncie pojawił się MedKompas?
Krystyna Walendowicz: To był rok 2014. Nie pamiętam, czy my ich znaleźliśmy, czy też oni nas. Uznaliśmy, że jest to organizacja bieglejsza od nas w tej materii, że dzięki niej zweryfikujemy to, co udało nam się wprowadzić i czegoś nowego się nauczymy. W trakcie naszej współpracy odbywały się szkolenia poprowadzone przez ekspertów projektu MedKompas. Miłe dla nas było to, że byli zaskoczeni, że tak wiele w tej materii już zrobiliśmy. Gdy rozmawialiśmy o kwestiach prawnych, moi ludzie - lekarze, pielęgniarki, fizjoterapeuci - byli partnerami w dyskusji. Czasem polemizowali, czasem wzajemnie się uzupełniali, na pewno szacowali nasze ewentualne braki w zakresie zagrożeń korupcyjnych. Przykład? Mieliśmy opracowany kodeks etyki pracownika szpitala. Pewnych rzeczy nie mieliśmy do niego wpisanych. Dzięki współpracy z ekspertami projektu MedKompas kodeks zweryfikowaliśmy i obowiązuje on do dzisiaj. Innymi słowy - doskonaliliśmy to, co już mieliśmy. W 2015 r. otrzymaliśmy certyfikat compliance. I znów - byliśmy jedną z pierwszych placówek, która taki certyfikat otrzymała.
Czy wśród pracowników wyłaniali się samoistni liderzy zmian czy może Pani wskazywała takie osoby?
Krystyna Walendowicz: Nie mam takiego zwyczaju. W pracy nie zajmuję się wskazywaniem kogokolwiek. Rzucam temat, że warto przystąpić do certyfikacji w zakresie compliance, bo wydaje mi się, że to ważne zagadnienie - dla nas, dla naszych kontrahentów, dla pacjentów. Moi współpracownicy sami się zgłaszają.
W jaki sposób informujecie pracowników i pacjentów o polityce compliance?
Krystyna Walendowicz: Generalna zasada jest taka, że nasza polityka antykorupcyjna jest powszechnie dostępna. Także symbolicznie - jest wywieszona u mnie w gabinecie. Każdy nowy pracownik, nie dość ze ma nieskrępowany dostęp do formularzy zgłoszeń ryzyka czy zdarzeń korupcyjnych, na powitaniu jest informowany, że stosujemy takie, a nie inne zasady w naszej placówce. Musi je zaakceptować i dopiero wtedy witamy go na naszym pokładzie.
Raz w tygodniu odbywa się spotkanie z pacjentami prowadzone przez pełnomocnika ds. organizacyjno-prawnych. Omawiane są na nim prawa i obowiązki pacjenta, a także zasady obowiązujące pracowników szpitala. Nasz specjalista nie tylko informuje o funkcjonowaniu placówki, ale również o naszym kodeksie etyki i systemie zapobiegania zagrożeniom antykorupcyjnym.
Z ciekawostek - nie pamiętam, kiedy otrzymałam jakiekolwiek czekoladki. Jedyną rzecz, jaką zdarza się, że dostanę, to kwiatki. A tak całkiem serio - nasi pracownicy nie wyobrażają sobie, że można oczekiwać czegokolwiek ekstra za to, co wykonują w ramach obowiązków zawodowych.
Czyli udało Wam się zrobić rzecz trudno wyobrażalną - spacyfikować głęboko zakorzenioną u pacjentów potrzebę odwdzięczenia się…
Krystyna Walendowicz: Można to tak nazwać. To już trwa dość długo. Od 2010 r. można się przyzwyczaić (uśmiech).
Czy staliście wzorem dla innych szpitali w regionie? Czy korzystają z waszych doświadczeń?
Krystyna Walendowicz: Niestety nie... Gdy podjęliśmy współpracę z izbą POLMED w ramach projektu MedKompas, przekazywałam kolegom z innych szpitali informację, że jest to coś wartego uwagi. Udało mi się zachęcić tylko dwie jednostki, które jednak przerwały działania w połowie drogi. Na początku w Małopolsce byliśmy zupełnie sami. Patrzono na nas podejrzliwie. Cieszę się, że projekt MedKompas trwa dalej, że kolejne szpitale w to wchodzą, że kolejni menedżerowie przekonują się do compliance. Przecież mamy tu do czynienia z korzyściami wizerunkowymi…
...i prawnymi.
Krystyna Walendowicz: Tak, ale wiemy, jak to jest. Nie bądźmy idealistami. Jesteśmy ludźmi i nikt nie jest idealny. Ktoś kiedyś powiedział, że wszyscy są do kupienia, kwestia ceny. Na szczęście w moim szpitalu nie ma takich dylematów. U mnie nic ekstra nie kosztuje. Oczywiście zdarza się, że przychodzą czasem pacjenci i pytają, czy mogą coś dokupić. Ale ja mówię: nie. Nie ma dokupywania, nie ma płacenia, nie ma dawania prezentów, nie ma odwdzięczania się. Są za to jasne zasady.
Gdyby miała Pani polecić rozwiązania antykorupcyjne innym menedżerom, jakich użyłaby Pani argumentów?
Krystyna Walendowicz: Po pierwsze, wbrew pozorom pracownicy czują się bezpieczniej w takiej firmie. Mam małą rotację wśród pracowników. Jeśli odchodzą, to na emeryturę, ale wracają, by na niej jeszcze popracować. I chyba nie jest to kwestia finansowa. Nie jesteśmy konkurencyjni, jeśli chodzi o wynagrodzenia dla pracowników. Rehabilitacja nie jest bowiem dobrze wyceniana. Jest za to dobra atmosfera, szpital ma dobre notowania, pacjent czuje się u nas bezpiecznie.
Po drugie, compliance pozwala nam uporządkować procedury pod kątem prawa. A zapisy prawne zmieniają się bardzo szybko. Zespół, który zajmuje się compliance, ma za zadanie nadążyć za tymi zmianami i odpowiada za ich wdrożenie. To są największe wartości.
Polecamy również:
Wyroby medyczne: Gdy z chaosu wyłania się ład
Sygnaliści z ochroną: przetargi, zdrowie publiczne, prawa pacjentów
Projekt MedKompas: jak zapobiegać korupcji w ochronie zdrowia