Autor : Katarzyna Lisowska
2021-07-15 11:11
1,5 roku pandemii odbija się na życiu intymnym Polaków. Zaburzenia tej sfery życia dotykają coraz większej populacji. - Niestety na pomoc specjalisty w ramach publicznego systemu trudno liczyć - mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz, krajowy konsultant w dziedzinie seksuologii.
Profesor wyjaśnia, że pandemia odbiła się na sferze intymnej. - Osoby, które przebyły infekcję wywołaną koronawirusem doświadczają licznych powikłań, które wpływają na pogorszenie sfery seksualnej. Chodzi chociażby o obniżenie wydolności fizycznej. I takich pacjentów widzimy w naszych gabinetach coraz więcej - mówi.
Pandemia a seks
Jak wyjaśnia, następstwa przebytej infekcji prowadzą do pogorszenia funkcjonowania różnych układów: neurologicznego, krwionośnego, oddechowego co nie pozostaje obojętne na sferę seksualną. Na to nakładają się czynniki związane z przeżywaniem pandemii, takie jak stres czy wywołana nią depresja. - Niestety znacząca części takich pacjentów nie szuka pomocy specjalisty, a to błąd, bo pomoc seksuologiczna w ich przypadku będzie skuteczna - przekonuje prof. Lew-Starowicz.
- Druga grupa pacjentów, która w związku z pandemią boryka się obecnie z pewnymi problemami w tym obszarze, to osoby, którym lockdown i cała sytuacja epidemiologiczna wywróciła życie do góry nogami. Chodzi o osoby, które przestały zarabiać, stanęły pod kreską czy po tygodniach zamknięcia z partnerem straciły zainteresowanie seksem lub wręcz występują u nich zaburzenia pożądania. Tu także pomoc specjalisty daje szansę na powrót do normalnego funkcjonowania - zaznacza ekspert.
Pacjenci nadal się wstydzą
Profesor przyznaje, że mimo faktu, że odsetek potencjalnych pacjentów rośnie, to wciąż wielu z nich nie szuka fachowej pomocy. Z jednej strony nadal blokuje ich wstyd. Dla wielu osób, szczególnie mężczyzn, przełamanie się i mówienie o swoich niepowodzeniach w obszarze seksu jest bardzo trudne. Po drugie, liczba specjalistów w publicznym systemie ochrony zdrowia, z którymi można rozmawiać o seksie, jest niewielka. - Co prawda wydawać by się mogło, że kadry są wystarczające, bo w kraju mamy ponad 230 takich lekarzy seksuologów. Oczywiście różnie to wygląda w poszczególnych regionach; w Warszawie mamy ich pond 40, ale już w Szczecinie czy województwie lubuskim takich specjalistów brakuje. Do tego trzeba pamiętać, że są też inne grupy zawodowe, które zajmują się leczeniem takich zaburzeń, np. urolodzy zajmują się leczeniem zaburzeń erekcji, ginekolodzy leczeniem bólu u kobiet. Od 3 lat mamy nową specjalizację - psychoseksuolgów. To wsparcie więc teoretycznie jest - mówi profesor i wyjaśnia dlaczego mówi, że "teoretycznie".
Pomoc jest - ale nie na NFZ
Chodzi o niską wycenę usług przez NFZ. - W gabinecie prywatnym wizyta u seksuologa zaczyna się od 150 zł, w systemie publicznym to jest ułamek tej kwoty. Można powiedzieć, że seksuolog, który zdecyduje się pracować w takim systemie, wykonuje pracę charytatywnie. A że poradni oferujących takie usługi na rynku komercyjnym w przeciwieństwie do publicznego nie brakuje, to nie dziwne jest, że zdecydowana większość specjalistów tam szuka zatrudnienia. Dlatego w Polsce większość pacjentów, którzy zdecydują się na leczenie, robi to prywatnie. Profesor dodaje, że kolejnym problem, z jakim muszą się mierzyć pacjenci, to brak refundacji leków. Niezależnie, czy w chory szuka pomocy w publicznej czy prywatnej placówce, za leki i tak musi zapłacić sam.
Aktywność seksualna Polaków spada
Szacuje się, że przed pandemią ponad 10 proc. młodych mężczyzn miało problemy z erekcją. W sumie 46 proc. polskich kobiet i 37 proc. mężczyzn ma różne problemy ze sferą seksualną, zarówno z powodów zdrowotnych, jak i społecznych oraz psychologicznych.
Mężczyźni skarżą się głównie na zaburzenia erekcji i przedwczesny wytrysk, kobiety - na obniżenie lub brak popędu płciowego oraz dyspareunię (ból odczuwany podczas stosunku seksualnego) i pochwicę (bolesny, niezależny od woli kobiety skurcz mięśni pochwy przed próbą podjęcia kontaktu seksualnego). Okazuje się też, że aktywność seksualna Polaków spada. Jak wynika z badań prof. Zbigniew Izdebskiego, kierownika Katedry Biomedycznych Podstaw Rozwoju i Seksuologii Uniwersytetu Warszawskiego, jeszcze w 1997 roku aktywność seksualną deklarowało 86 proc. ankietowanych, obecnie wynik ten wynosi 76 proc. Aż 31 proc. kobiet przyznaje, że zmęczenie i stres utrudnia im odbycie stosunku seksualnego. W przypadku mężczyzn na ten problem wskazuje 21 proc. ankietowanych.