Autor : Jakub Wołosowski
2022-06-15 08:56
Łukasz Jankowski został niedawno wybrany nowym prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej. Oczekiwania części środowiska są wobec niego spore, bo ze względu na wiek i dotychczasową działalność stał się niejako twarzą hasła "idzie młodość". W wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej Jankowski opowiadał m.in. o pracoholizmie lekarzy.
Łukasz Jankowski spytany o to, jak czuje się jako twarz środowiska kojarzonego z tym, że protestuje "tylko po to, by dostać więcej pieniędzy" stwierdził, że temu skojarzeniu nie da się zaprzeczyć, ale "prawda jest taka, że po pierwsze, ostatnie protesty dotyczyły raczej sytuacji w ochronie zdrowia, a po drugie, my sami też jesteśmy zmęczeni ciągłym dopominaniem się o godną płacę".
Środowisko liczyło, że sprawę załatwi ustawa o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia i będzie w niej zawarta ścieżka dojścia do stawek, których oczekują lekarze. Jankowski przypomniał, że "środowisko lekarskie od lat konsekwentnie domaga się trzech średnich krajowych dla specjalisty i dwóch dla lekarza bez specjalizacji".
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że teraz nie ma pieniędzy na spełnienie tych postulatów, ale liczyliśmy, że w ustawie będzie rozłożona na lata droga dojśćia - powiedział szef NRL stwierdzając także, że problemu, by nie było, "gdyby ministerstwo pokazało drogę dojścia do tych dwóch, trzech średnich, to zamknęłoby temat wynagrodzeń".
Dwu- i trzykrotność stawek byłaby proporcjonalna do tego, co zarabia się na Zachodzie i taki poziom wynagrodzeń zachęciłby polskich lekarzy, by zostawali w Polsce, a nie emigrowali do innych państw europejskich.
W rozmowie z dziennikiem Jankowski został zapytany, czemu lekarze tak często przechodzą na kontrakty. Wskazał, że nie jest to tylko kwestia wyższych zarobków, ale też wpajania im do głowy od początku studiów, że medycyna to zawód prestiżowy.
- Chcielibyśmy, by wmawiany nam prestiż przekładał się na zarobki. Ale się nie przekłada. Więc już idąc do pierwszej pracy, podpatrujemy starszych kolegów, którzy gonią z jednego dyżuru na drugi i sami zaczynamy robić tak samo - stwierdził.
Do tego dochodzą niedobory systemowe, "łatanie dziur, wejście w system koleżeński i zastępstwa". Powstaje spirala, która wygląda jak coś "na kształt pracoholizmu połączonego z tłumaczeniem sobie, że wszyscy tak robią". Nie pomaga środowiskowa akceptacja dla tej sytuacji i przekonanie, że "taki lekarz jest dzielny", a gdy pojawia się informacja o zgonie po 2-3 dniach dyżuru, to pojawia się przekonanie, że "ja daję radę siedem dni z rzędu".
Źródło: DGP
Dramat w opiece długoterminowej. Apel o pilne podjęcie prac
Wyroby medyczne - najnowszy raport. Imponujące wyniki mimo utrudnień
To nieetyczne - mówi Rzecznik Praw Pacjenta o opłatach w szpitalach