Autor : Marta Markiewicz
2023-03-13 09:59
Środowisko lekarzy przestrzega przed rosnącą liczbą zachorowań na nowy wariant koronawirusa. Zdaniem lekarzy z Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie po trzech latach od rozpoznania pierwszego przypadku zakażenia wirusem SARS-CoV-2 społeczeństwo zdaje się zapominać o wirusie i jego najnowszym wariancie - krakenie.
– Jesteśmy obecnie u szczytu zachorowań przy mutacji koronawirusa kraken. Na szczęście nie musimy obawiać się lockdownów czy restrykcji, choć ostrożność społeczna, szczególnie gdy jesteśmy chorzy lub przebywamy w skupiskach ludzi powinna być jednym z podstawowych wniosków z pandemii. Mam wrażenie, że większość już zapomniała o tym, jak wyglądało nasze życie w szczycie pandemii, a to źle, bo nigdy nie wiadomo czy kolejne mutacje COVID-19 nie będą zjadliwe – przyznaje dr Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie. Przypomniał, że jeszcze trzy lata temu cała Polska drżała w obawie przed nowym patogenem. Dziś - gdy wirus nadal wywołuje kolejne zachorowania i mutuje w stronę zakaźnych wariantów takich jak kraken - lekarze przestrzegają, że nie można ignorować zagrożeń wynikających ze strony COVID-19.
- O COVID-19 zapomniało już społeczeństwo, ale lekarze nie zapomnieli. Na oddziałach wciąż zdarzają się przypadki zachorowań - mówi dr Karina Witkiewicz, lekarz pulmonolog, członkini Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie. Jak wskazuje ekspertka obecnie COVID-19 ma charakter dużo łagodniejszej infekcji. - Najnowszy wariant to katar i bóle głowy, a ciężkie objawy wiązane np. z dusznościami zdarzają się rzadko. Musimy jednak mieć z tyłu głowy wiedzę, że to jest wirus mutujący i nie wiadomo, czy kolejna jego odsłona nie będzie znowu złośliwa i nie trzeba będzie położyć połowy Polski w szpitalach. Nadal więc światełko uwagi w tym temacie powinno być z nami – przekonuje Karina Witkiewicz.
To co budzi obawy lekarzy to kwestia szczepień, które nie są już tak chętnie przyjmowane jak w czasie najbardziej "gorącego" okresu pandemii. - Nauczyliśmy się wiele w zakresie higieny czy dystansu społecznego. Wielu pracowników nauczyło się, że nie chodzimy przeziębieni do pracy, bo to może sprzyjać zakażeniom. Częściej nosimy maseczki, chociaż tutaj wciąż jest wiele do zrobienia i życzyłabym sobie, by nosić je w szpitalach, w przychodniach czy w aptekach. Kuleją na pewno szczepienia - ocenia dr Karina Witkiewicz. Stanowisko to znajduje potwierdzenie m.in. w danych przedstawionych przez Ogólnopolski Program Zwalczania Grypy. Przypomnijmy, że eksperci wskazali, że tylko w ostatnim sezonie grypowym poziom wyszczepialności spadł o blisko 20 proc.
Liczba szczepień przeciwko grypie spadła o 20 proc.
Jak przyznaje dr Karina Witkiewicz w najbliższych miesiącach, a nawet latach, system ochrony zdrowia będzie borykać się z długofalowymi skutkami pandemii. Jej zdaniem nadal obserwujemy duże opóźnienia w diagnostyce chorób.
- Dużo jest pacjentów ze zwłóknieniami płuc po COVID-19. To choroba nieodwracalna, więc pacjenci często wracają na oddziały pulmonologiczne i muszą już o siebie szczególnie dbać do końca życia. Obserwujemy także przypadki „long-COVID”, gdzie pacjenci nawet pół roku po przejściu zakażenia czują się senni, zmęczeni i nie mogą wrócić do kondycji przed choroby. Relatywnie często zdarzają się przedłużające się przypadki zaburzeń węchu, trochę rzadziej smaku. Widzimy też wzrost chorób autoimmunologicznych - wskazuje pulmonolog.
Polecamy również:
Prof. M. Banach: post-COVID to wyzwanie populacyjne
A. Szuster-Ciesielska: pandemia nie powiedziała ostatniego słowa