Autor : Aleksandra Kurowska
2020-07-16 15:54
MZ chce uruchomić rehabilitację pulmonologiczną osób po ciężkim przebiegu COVID-19. Niektóre z zapisów projektu dziwią. O ocenę poprosiliśmy Macieja Krawczyka, prezesa Krajowej Rady Fizjoterapeutów.
O projekcie pisaliśmy tutaj: Rehabilitacja pacjentów po przebyciu COVID-19 - projekt
Aleksandra Kurowska: Ministerstwo Zdrowia skierowało do konsultacji projekt dotyczący rehabilitacji osób, które ciężko przechodziły COVID-19. Czy braliście udział jako Izba w przygotowaniu tych rozwiązań, np. konsultowaliście ich założenia?
Maciej Krawczyk: Po pierwsze: program nie był konsultowany w szerokim gronie, prawdopodobnie dlatego zawiera błędy. Oczywiście teraz są konsultacje, ale na wcześniejszym etapie można ustalić kluczowe kwestie, zamiast poprawiać potem gotowy projekt. Sam pomysł jest cenny, ale realizacja budzi wątpliwości.
Projekt przewiduje pilotaż i to długi, ale tylko w jednym ośrodku w kraju. I to tym, gdzie akurat pracuje konsultant krajowy. MZ powołuje się przy tym na brak wytycznych czy badań dotyczących rehabilitacji osób z COVID-19.
Zaskoczyło nas to. Nie jest prawdą, że nie ma światowych wytycznych w tym zakresie – jest dokument WHO, jest dokument z Nowej Zelandii, z Holandii, z Wielkiej Brytanii. Są jeszcze zalecenia Światowego Towarzystwa Pulmonologicznego (The World Association for Bronchology and Interventional Pulmonology (WABIP)).
Mało tego, zaproponowaliśmy Ministerstwu Zdrowia pomoc, przetłumaczyliśmy i graficznie opracowaliśmy zalecenia WHO i chcieliśmy dać wszystkim pacjentom, którzy wychodzą ze szpitali jednoimiennych książeczkę-rodzaj przewodnika. Koszt wydruku to maksymalnie 100 tys. zł. Ministerstwo odpowiedziało, że nie ma pieniędzy na coś takiego. W skali wydatków państwa na walkę z koronawirusem 100 tys. zł to jest wręcz śmiesznie niska kwota. Tym bardziej, że chodzi o przywracanie pacjentów do sprawności, czyli redukowanie innych wydatków dla systemu ochrony zdrowia, ubezpieczeń społecznych czy kosztów społecznych.
A same zaproponowane rozwiązania są dobre? Na pierwszy rzut oka brakuje np. uzasadnienia, dlaczego taka rehabilitacja ma być na szpitalnych oddziałach, a nie w domu pacjenta czy w poradni. Zwłaszcza, że nie będzie np. w szpitalach jednoimiennych, a w tylko jednym miejscu w kraju. Nie ma też uzasadnienia dużo lepszej wyceny niż dla innych świadczeń rehabilitacyjnych. Stawka za 1 dzień pobytu pacjenta w pilotażu wyniesie 200 zł, podczas gdy obecna wycena świadczenia rehabilitacji pulmonologicznej w warunkach stacjonarnych wynosi 110 pkt x1,25 zł czyli 137,50 zł.
Niestety już na tym etapie widzimy różne problemy w tym programie. Nie uwzględniono np. mierników skuteczności podejmowanych interwencji, nie ma parametrów, które miały by być badane. Co to za program bez mierników?
Kolejna kwestia – pilotaż zgodnie z projektem potrwa dwa lata. A nawet samo Ministerstwo Zdrowia czy premier wiele razy podkreślali, że epidemia może nasilić się na jesieni. Więc chyba jest trochę za długi ten program pilotażowy. Za dwa lata może się okazać, że problemu koronawirusa już prawie nie ma, jeśli będziemy mieć skuteczne szczepienia.
A to, że pilotaż będzie w jednym ośrodku? Zastanawiam się jak porównywać wyniki, wyciągać wnioski?
Pilotaż z zasady robimy w co najmniej dwóch placówkach, bo mogą pojawić się błędy wynikające po prostu ze specyfiki danego ośrodka.
Zaskakują też wpisane wymogi, jakie musi spełnić placówka rehabilitująca pacjentów po COVID. W projekcie wpisano, że chodzi o rehabilitację pulmonologiczną, czyli układ oddechowy. A w projekcie i załącznikach jest dużo fizykoterapii wpisanej, jest laseroterapia, ultradźwięki, które przy rehabilitacji pulmonologicznej mają minimalne zastosowanie.
Redaktor naczelna, od ponad 20 lat pracuje w mediach. Była redaktor naczelna Polityki Zdrowotnej, redaktor m.in. w Rzeczpospolitej, Dzienniku Gazecie Prawnej. Laureatka branżowych nagród dla dziennikarzy i mediów medycznych oraz Polskiej Izby Ubezpieczeń. Kontakt: aleksandra.kurowska@cowzdrowiu.pl