Autor : Anna Rokicińska
2022-04-28 16:19
- To droga donikąd – tak komentuje uwagi niektórych grup zawodowych do projektu nowelizacji ustawy o najniższych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia przewodnicząca Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność”, Maria Ochman. W jej ocenie zastrzeżenia budzi też pomysł, by w skład wyceny świadczeń weszły zarobki medyków. Dlaczego?
Przypomnijmy, że do końca kwietnia jest czas na złożenie uwag do konsultowanego właśnie projektu ustawy o płacach minimalnych w ochronie zdrowia. Płace te są zależne od tzw. współczynnika pracy przypisanego do poszczególnych zawodów medycznych i średniej krajowej ogłoszonej przez Główny Urząd Statystyczny za poprzedni rok. Projekt zawiera tabelę płac z konkretnymi wyliczeniami.
Cała gra toczy się o to, który zawód, do jakiego współczynnika jest przypisany oraz czy ma swoje odrębne zaszeregowanie w tabeli płac. Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy walczy o wyższy współczynnik pracy dla lekarzy specjalistów. Porozumienie Rezydentów chce osobnego zaszeregowania dla lekarzy, którzy są po drugim roku specjalizacji o tych mniej zaawansowanych w kształceniu. Chce też podniesienia współczynników dla wszystkich rezydentów w zależności od odbytych lat specjalizacji. Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych nie chce natomiast wpisywania zaszeregowania pracowników do umów o pracę. Ratownicy medyczni zabiegają o osobne zaszeregowanie i o takie same zarobki, jak pielęgniarki, które pracują w izbach przyjęć czy szpitalnych oddziałach ratunkowych oraz karetkach. Podobne postulaty zgłaszają farmaceuci, ale w odniesieniu do lekarzy. Technicy elektroradiologii chcą być potraktowani, jak inni technicy medyczni. Natomiast pracodawcy wskazują, że nie ma źródła finansowania podwyżek, które teoretycznie mają obowiązywać od 1 lipca. A dyrektorzy szpitali zauważają też, że w nowelizacji nie uwzględniono podwyżki dla pracowników administracji i pracowników technicznych. Propozycji korekty projektu nowelizacji jest wiele i sporo sprzecznych interesów. Warto przypomnieć, że poprzednia nowelizacja była zarzewiem do dużego protestu medyków i powstania Białego Miasteczka 2.0.
– Jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził – komentuje dla nas przewodnicząca. – To pokazuje, że rozbijanie środowiska idzie znakomicie. – W tej chwili nie mamy do czynienia z zespołem pracowników tylko każdy, bez względu na to, jaką organizację reprezentuje, forsuje swoje środowisko zawodowe. To jest niestety droga donikąd – stwierdza. Przyznaje, że w środowisku NSZZ Solidarność pojawiają się także takie głosy – Coraz trudniej o wewnątrzśrodowiskową solidarność ,dostrzeżenie interesów nie tylko swojej grupy zawodowej. To trudno zrozumieć. Przecież każda grupa otrzymuje podwyżkę minimalnego wynagrodzenia. Celem ustawy było stworzenie standardu, niezbędnego minimum i miało być odpowiedzią na urągająco niskie zarobki, zwłaszcza w szpitalach powiatowych i miejskich. Tam dysproporcje były szczególnie rażące. Droga, którą przeszliśmy od protestu o pierwszą transzę podwyżki( w czasie, gdy premierem była Beata Szydło, a ministrem zdrowia Konstanty Radziwiłł )zaowocowała bardzo dużym wzrostem wynagrodzeń w ochronie zdrowia i to we wszystkich grupach zawodowych. Cały czas niestety pokutuje gdzieś takie przeświadczenie, że zarobki będą tylko na poziomie najniższego wynagrodzenia. Wszyscy jednak doskonale wiedzą, że na wynagrodzenie nie składa się jedynie płaca zasadnicza. Całość pensji to także inne składniki – mówi Ochman. Podkreśla, że to nie jest ostatnia nowelizacja tej ustawy i płace minimalne będą jeszcze rosły choćby dlatego, że będzie rosła średnia krajowa. – Coraz częściej jednak pojawia się też pytanie o to, jak zmieni się wycena świadczeń i jak te środki będą przekazywane – dodaje.
Podczas jednej z posiedzeń sejmowej Komisji Zdrowia padła zapowiedź ze strony resortu zdrowia, że Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji pracuje nad tym, jak zarobki ująć w wycenach świadczeń. Ochman nie zna szczegółów, nie były przedmiotem rozmów z partnerami społecznymi. – Mam nadzieję że nie będzie to takie rozwiązanie jak w lecznictwie uzdrowiskowym, gdzie „włożono” podwyżki w wyceny tzw. osobodnia. A przecież często się zdarza, że pacjent z różnych powodów nie dojeżdża do sanatorium. Fundusz nie płaci więc za świadczenie, bo nie jest ono wykonane, a pracownikowi trzeba zapłacić. Nie można mu uszczuplić pensji z powodu tego, że pacjent nie dojechał – tłumaczy. Jej zdaniem, brakuje też zaufania pomiędzy pracownikami, a pracodawcami. – Pracownicy doskonale wiedzą, że jeżeli pieniądze na pensje będą wpisane w wycenę, ale nie zaznaczone, to pracodawcy będą kombinować i proponować wzrost wynagrodzeń wybranym grupom zawodowym. To, co się zadziało z kontaktami lekarzy czy z tzw. „zembalowym” pokazuje, że to jest droga donikąd. To jest droga do izolowania się poszczególnych środowisk, a współpraca, zwłaszcza w szpitalu jest absolutnie konieczna. Tu nie może jeden patrzeć krzywo na drugiego, bo w systemie potrzebni są wszyscy – komentuje przewodnicząca.
Polecamy także:
M. Gałązka-Sobotka o pomyśle rezydentów – podwyżki tak, ale nie stąd
D. Gardias: rzucamy się od ściany do ściany i nic z tego nie wychodzi