Autor : Anna Rokicińska
2020-10-27 11:01
Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, delegalizujące terminację ciąży z powodu ciężkiego uszkodzenia płodu, może wpłynąć na relację lekarz – pacjent, bo lekarz w pewnych okolicznościach, może obawiać się konsekwencji prawnych.
Według Artura Drobniaka, specjalisty ginekologa i sekretarza Naczelnej Rady Lekarskiej początkowo badania prenatalne powinny odbywać się tak jak do tej pory. - Każda kobieta będąca w ciąży pomiędzy 11 a 14 tygodniem powinna mieć wykonane USG pierwszego trymestru, najlepiej uzupełnione o badanie tzw. test PAPP -A – przypomina lekarz. Podkreśla, że badania prenatalne nie służą jedynie wykryciu wada genetycznych płodu. - Dotyczy to także innych wad wrodzonych, nie zawsze śmiertelnych, które można leczyć. Matki muszą już na etapie ciąży wiedzieć o tym, że ich dzieci są chore – mówi Drobniak. Według niego, kobieta powinna też wiedzieć, w którym szpitalu ma w takiej sytuacji urodzić. - Najlepiej, żeby był to szpital wysokiego stopnia referencyjności tak, żeby ich dzieci mogły mieć udzieloną pomoc bezpośrednio po porodzie – wyjaśnia Drobniak. Dodaje, że obecnie badania prenatalne sprawdzają nie tylko kwestią wad samego płodu. - Sprawdzają m.in. Ryzyko rozwinięcia się hipotrofii płodu, czy stanu przedrzucawkowego i innych poważnych powikłań, które mogą nastąpić w przebiegu ciąży – wyjaśnia lekarz.
Czy orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego może wpłynąć na badania prenatalne?
Według specjalisty ginekologa może powstać pewnego rodzaju psychoza, czy też strach. Powinny jednak przeważyć argumenty medyczne. - Wydaje mi się, że zarówno kobiety, jak i lekarze ginekolodzy zajmujący się perinatologią, na pewno się tych badań bać nie będą – zapewnia Drobniak. - To co w pewien sposób staje się pewną obawą, jest fakt, że po wykonaniu badania prenatalnego, lekarz ma obowiązek udzielić pacjentce pełnych, dokładnych informacji medycznych obiektywnych na temat przeprowadzonego badania i jego wyniku. Jednak zgodnie z wyrokiem, który zapadł w Trybunale Konstytucyjnym teoretycznie lekarz może być pociągnięty do odpowiedzialności karnej, jeżeli np., pacjentce przedstawi stan jej dziecka i powie o tym, że na terenie Unii Europejskiej, naszego wspólnego rynku medycznego, w innych krajach, można wdrożyć inne postępowanie przebiegu takiej ciąży, ciąży z poważnym uszkodzeniem płodu – stwierdza Drobniak. - To może wytworzyć pewną blokadę na linii lekarz pacjent. Chociaż mam szczerą nadzieję, że tak się nie stanie – dodaje. Zaznacza, że jest to także opinia prawników, karnistów, którą dysponuje Naczelna Rada Lekarska
Jak wyglądają badania prenatalne w Polsce
Lekarz przypomina, że w ciągu ostatniego dziesięciolecia dokonał się olbrzymi postęp w dziedzinie badań prenatalnych. Chodzi zarówno o umiejętności lekarzy ale także o sprzęt, którym dysponują. - Tych badań wykonuje się coraz więcej. W dużych miastach nie ma problemu z dostępnością do badań – mówi lekarz. Zaznacza, że finansowanie badań z Narodowego Funduszu Zdrowia mogłoby być wyższe. - Niestety nie wypełnia ono zapotrzebowania na wykonywanie tych badań prenatalnych – stwierdza Drobniak. - Problem jest w mniejszych miejscowościach, gdzie nie ma specjalistów, którzy na wysokiej jakości sprzęcie mogliby pracować. Ale zaznaczam, że i tak postęp w ostatnim dziesięcioleciu dokonał się ogromy – dodaje. Przypomina, że samo badanie USG czy pobieranie krwi nie ma wpływu na ciąże i jest całkowicie bezpieczne. - Badanie USG, żeby miało jakikolwiek wpływ na ciążę, musiałoby trwać nieustannie wiele godzin - zapewnia. Trochę inaczej jest z kolejnymi szczeblami badań prenatalnych, które zwiększają prawdopodobieństwo rozpoznania wady genetycznej płodu. - W przypadku amniopunkcji, czyli to badanie, które weryfikuje genotyp płodu na 100 proc., ono jest obarczone niewielkim ryzykiem poronienia, które szacuje się pomiędzy 0,1 proc., a 0,5 proc. Tutaj muszę zaznaczyć, ze i tak ciąże pomiędzy 11, a 14 tygodniem ronią się na podobnym odsetku wiec nie ma 100 proc. Pewności i nigdy nie będzie, ze sama procedura amniopunkcji, doprowadziła do poronienia, a nie np., choroba, na którą to dziecko cierpi – wyjaśnia Drobniak.
Polecamy także:
16 300 nowych zakażeń koronawirusem, zmarły 132 osoby