Autor : Anna Rokicińska
2021-10-04 13:10
- Będziemy mieli postępującą katastrofę – komentuje odejście 26 lekarzy z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Lekarze z tego szpitala nie chcą już pracować po 300 godzin w miesiącu, bo to stwarza ryzyko dla pacjentów i personelu. Mówią o dramatycznym niedofinansowaniu placówki i rozmowach, które od 3 lat nie przyniosły żadnego efektu.
Według informacji OZZL w całej Polsce od początku roku zawieszono lub zamknięto 90 szpitalnych oddziałów. Dziś o powodach swojego odejścia podczas konferencji prasowej informowali lekarze i ich związek zawodowy.
Dlaczego lekarze zdecydowali się na tak drastyczne kroki?
Odpowiedź jest jedna, bo nikt ich nie słuchał od około 3 lat. Łukasz Klasa, specjalista neurochirurg, który jest w gronie wypowiadających umowę, przypominał, że w 2018 r. proszono ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego o pomoc w rozwiązaniu problemów. Zabiegano o wyższą wycenę świadczeń wysokospecjalistycznych. Rozmowy jednak nie przyniosły efektu. Wskazywano też na rosnącą lukę pokoleniową wśród pediatrów. - Młodzi wybierają pracę w ośrodkach pozaszpitalnych. Praca w takiej instytucji jak szpital jest bardzo obciążająca fizycznie i psychicznie - stwierdził. Powiedział, że po raz pierwszy dyrekcja placówki podpisała blankiety dyżurowe z "dziurami". - Złożone wypowiedzenia dają widmo zamknięcia tych oddziałów – powiedział lekarz i dodał, że chodzi o oddział ogólnopediatryczny, nefrologię wraz ze stacją dializ, pulmonologię, alergologię, dermatologię oraz oddział leczenia żywieniowego - unikalny w skali kraju.
Lekarze brali więcej dyżurów w poczuciu odpowiedzialności
Dr Piotr Jaszczyński, ginekolog i onkolog podkreślał, że lekarze brali dodatkowe dyżury i łatali do tej pory grafik w poczuciu odpowiedzialności za pacjentów. - Odbywa się to na zasadzie takiego szantażu moralnego - stwierdził. Lekarzom się mówi, że jeśli nie wezmą dodatkowych godzin, to trzeba będzie zamknąć oddziały i ucierpią na tym mali pacjenci. Przypomniał, że miesięcznie lekarze pracują tam po 250, 300 godzin. - Po pewnym czasie następuje wypalenie zawodowe - powiedział. - Tak dłużej się nie da pracować - ocenił.
Sprawę komentował też szef OZZL, Krzysztof Bukiel. - To, co się dzieje w szpitalu uniwersyteckim w Prokocimiu, to nie kryzys, to rezultat zaniechań poszczególnych rządów i dotyczy to także tego rządu, który rządzi już 6 lat - mówił. Przestrzegał, że w ten sposób upada publiczna ochrona zdrowia, bo wymęczeni lekarze idą pracować do prywatnych klinik, gdzie za dużo mniej specjalistyczne świadczenia otrzymują dużo wyższe wynagrodzenia. - Konsekwentnie, powoli publiczna ochrona zdrowia zwija się - ocenił. - To jest piękny przykład niezrozumienia tego, czym jest szpital kliniczny – stwierdził i dodał, ze to szpitale kliniczne kształcą nowych lekarzy, a szkoły zawodowe dla lekarzy - czyli nowy pomysł Ministerstwa Zdrowia – to pomyłka. - Apelujemy do rządzących o opamiętanie – powiedział Bukiel. - Będziemy mieli postępującą katastrofę – skwitował.
Czy lekarze mają jakieś postulaty?
Lekarze z Prokocimia mówią, że już nie ma o czym rozmawiać, bo czas na rozmowę się skończył i dali na nie resortowi 3 lata. Mówili, że choć popierają postulaty Białego Miasteczka 2.0, to wypowiadanie umów nie jest akcją zaostrzenia protestu w miasteczku. Wypowiedzenie mają wejść w życie od początku roku. Lekarze byli też pytani o to, ile zarabiają. Z odpowiedzi wynika, że średnia godzinowa stawka lekarza ze specjalizacją wynosi w tym szpitalu 38,70 zł brutto do około 45 zł brutto w zależności od wysługi lat.
Polecamy także:
Dermatologia w Białym Miasteczku – z czym jest kłopot?
ABM: Ruszył konkurs na centra wsparcia badań klinicznych w onkologii