Autor : Magdalena Kopystyńska
2021-03-11 10:04
W Światowym Dniu Nerki eksperci przypominają o nadal groźnym raku nerkowokomórkowy. Co roku z jego powodu umiera ponad 2,5 tys. Polaków, a blisko połowa z nich to pacjenci, którzy o swojej chorobie dowiedzieli się na bardzo późnym stopniu zaawansowania. W najnowszej odsłonie kampanii edukacyjnej „Nerka jest modna” eksperci rozwiewają wątpliwości dotyczące tego rzadkiego nowotworu i zachęcają do wizyt w gabinecie urologa.
Prof. dr hab. Piotr Chłosta, kierownik Katedry i Kliniki Urologii Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum i jednocześnie prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego, wskazuje, że zachorowalność na raka nerkowokomórkowego z roku na rok rośnie. Niestety nadal wyzwaniem jest wczesne rozpoznanie tego nowotworu, który daje skąpe lub niespecyficzne objawy takie jak ogólne osłabienie, nocne poty, utratę masy ciała czy częste infekcji dróg moczowych.
- Niestety pomimo powszechnej dostępności do badań wykrywających guzy nerek na wczesnym etapie rozwoju (USG) nadal borykamy się z brakiem powszechnej informacji na temat raka nerki – przyznaje Piotr Chłosta.
Zdaniem urologa obecnie nawet 80 proc. chorych dotkniętych guzem nerki jest grupą, w której leczenie chirurgiczne polegające na resekcji guza nerki z pozostawieniem niezmienionego miąższu narządu albo całkowite wycięcie nerki- jest głównym postępowaniem i zazwyczaj interwencją wystarczającą.
- U części chorych guzy nerek rozpoznaje się na podstawie tych samych badań w stopniu zaawansowanym miejscowo albo z czopem nowotworowym wrastającym do światła żyły głównej dolnej, a nawet do przedsionka serca. W tej grupie również leczenie chirurgiczne jest postępowaniem z wyboru- wskazuje procesor. Szacunki wskazują, że onkologiczne leczenie systemowe jest uzasadnione u około 10 proc. wszystkich chorych na raka nerkowokomórkowego. Ta terapia powinna być oferowana bowiem pacjentom, u których w momencie rozpoznania lub w toku obserwacji po uprzednim leczeniu dojdzie lub doszło do wytworzenia przerzutów odległych w innych narządach - najczęściej w płucach, wątrobie i mózgu.
- Dlatego należy dobitnie podkreślić, że lekarzem dedykowanym do rozpoznania wdrożenia najwłaściwszego leczenia lub skierowania na leczenie systemowe był, jest i będzie urolog – dodaje Piotr Chłosta. To waśnie środowisko urologów postuluje by USG jamy brzusznej było badaniem, któremu poddawać się powinni w szczególności pacjenci, u których wystąpił rak nerkowokomórkowy. Przekonują jednocześnie, że jest to badanie tanie, nieinwazyjne, szeroko dostępne i otwierające „drzwi” w razie podejrzeniach choroby nowotworowej do dalszej diagnostyki z wykorzystaniem tomografii komputerowej czy rezonansu magnetycznego.
Nie ignorujmy własnego ciała
Pacjenci onkologiczni apelują również szeroko do społeczeństwa o to by Polacy nie ignorowali sygnałów, jakie wysyła ich organizm. - Wszelkie niepokojące objawy i bóle w okolicach nerek powinny skłonić pacjenta do wizyty u lekarza internisty, który to zdecyduje z jakim specjalistą powinien on się niezwłocznie skontaktować – przyznaje Elżbieta Kozik, Polskie Amazonki Ruch Społeczny. Ważną rolę w procesie diagnostyki odgrywają m.in. lekarze podstawowej opieki zdrowotnej, którzy powinni w przypadku pojawienia się niepokojących objawów skierować pacjenta do urologa w celu pogłębienia diagnostyki.
Raka nerkowokomórkowego możemy leczyć
Klinicyści starają się również uspokoić pacjentów, których choroba została rozpoznana w stadium zaawansowanym, a pierwotny nowotwór dał przerzuty do innych narządów. W takich sytuacjach nadzieją jest leczenie onkologiczne obejmujące m.in. immunoterapię lub leczenie celowane. W przypadku raka nerki o wysokim stopniu zaawansowania nadzieję na poprawę wyników leczenia wiąże się z zastosowaniem nowych leków należących do tzw. terapii celowanej molekularnie oraz immunoterapii nowotworów. Dla wielu pacjentów immunoterapia stanowi nierzadko ostatnią szansę na zamianę choroby śmiertelnej w schorzenie przewlekłe.
Eksperci wskazują również, że takie możliwości terapeutyczne są już dostępne w praktyce klinicznej i weszły do standardu leczenia. Niestety pacjenci z Polski mają do niej dostęp w ramach programu lekowego, ale dopiero w II linii leczenia raka jasnokomórkowego nerki. – W tym obszarze istnieje konieczność wprowadzenia zmian w programie lekowym. Terapia skojarzona w połączeniu niwolumabu z ipilimumabem lub leku kompetentnego immunologicznie i inhibitorów kinaz powinny zostać wprowadzone do I linii leczenia i być płatne ze środków publicznych, ponieważ dla znacznej części chorych jest to najskuteczniejsza terapia – podkreśla prof. dr hab. n. med. Paweł Wiechno, onkolog kliniczny z Kliniki Nowotworów Układu Moczowego Narodowego Instytutu Onkologii - Państwowego Instytutu Badawczego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Dodaje jednocześnie, że konieczna jest większa praca nad całym programem lekowym, który w jego opinii obecnie nie przystaje do aktualnej wiedzy medycznej. Eksperci wskazują, że konieczne jest zatem umożliwienie zastosowania immunoterapii dwulekowej oraz immunoterapii skojarzonej z inhibitorami kinaz tyrazynowych, które powinny być dostępne już w pierwszej minii leczenia raka nerki. Taki zalecenia wydało Europejskie Towarzystwo Onkologii Klinicznej (ESMO), ale też Polskie Towarzystwo Onkologii Klinicznej.
magdalena.kopystynska@cowzdrowiu.pl