Autor : Marta Markiewicz
2022-12-30 15:24
Już pod koniec lata lekarze obserwowali dużą aktywność wirusów RSV oraz adenowirusów - to zapowiadało trudny rok. Zdaniem Pawła Grzesiowskiego pomimo czasu jaki mieliśmy, nie przygotowaliśmy się właściwie do jesienno-zimowego sezonu infekcyjnego. Niestety zarówno rząd, jak i społeczeństwo nie odrobiło lekcji, jaką dała nam pandemia COVOD-19.
- Już we wrześniu można było przewidywać, że będziemy mieli bardzo trudny koniec roku i początek 2023 roku- wskazał w rozmowie z redakcją Cowzdrowiu.pl Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Izby Lekarskiej ds. walki z COVID-19. Zdaniem immunologa szczyt zachorowań wywołanych wirusem RSV możemy mieć już za sobą, natomiast to, z czym będziemy musieli się jeszcze zmierzyć, to rosnąca fala zakażeń wirusem grypy.
- Obecnie dominuje wirus grypy, na który nakładają się inne infekcje. To co należy podkreślić to fakt, że w różnych grupach wiekowych sytuacja wygląda inaczej. W przypadku najmłodszej grupy dzieci, do 4 roku życia, więcej dzieci choruje z powodu wirusa RSV niż grypy. Natomiast w starszych grupach wiekowych dominuje grypa i najczęściej jest to grypa typu A. Ten sezon (infekcyjny- przypis redakcji) będzie z pewnością dłuższy i cięższy pod względem liczby infekcji- ocenił Paweł Grzesiowski.
Jego zdaniem sytuacja ta jest związana nie tylko z obecnością wielu wirusów w populacji, ale również z faktu zrezygnowania z dotychczas stosowanych zabezpieczeń w postaci dystansu czy maseczek i większej podatności na zakażenia.
Ekspert NIL przypomniał, że nabycie odporności adaptacyjnej uzależnione jest od styczności z patogenem, czyli wirusem lub bakterią przebywającą w otoczeniu. - Dwa lata pandemii, kiedy znacznie ograniczyliśmy kontakty społeczne, sprawiło, że ludzie mieli mniejszy kontakt z patogenami. Jeżeli przez dwa lata mieliśmy mniej kontaktów - to nasza odporność adaptacyjna będzie niższa. Po drugie mamy coraz więcej danych wskazujących, że koronawirus uszkadza naszą odporność. Nie mamy jeszcze pełnego obrazu sytuacji, ale z punktu widzenia klinicznego widzimy, że coraz więcej osób cierpi na reaktywację uśpionych wirusów - chociażby wirusa powodującego półpaśca, czy wirusa cytomegalii lub mononukleozy. Widzimy również po COVID-19 coraz większą liczbę przypadków zachorowań na choroby autoimmunologiczne. Nie ma więc wątpliwości, że koronawirus uszkadza naszą odporność. Pozostaje pytanie: "na jak długo i w jakim zakresie"" - wskazał immunolog.
Trzecim czynnikiem jest całkowite odrzucenie dotychczas stosowanych barier. Jak przyznał ekspert coraz rzadziej stosujemy maseczki, nie utrzymujemy dystansu społecznego i ograniczonej mobilności - co pozwala patogenom w zupełnie dowolny sposób rozprzestrzeniać się.
Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska: pandemia nie powiedziała ostatniego słowa
Negatywnym efektem pandemii COVID-19, z którym lekarze mają coraz częściej do czynienia, są utrzymujące się u pacjentów niedobory odporności. - W swoim gabinecie konsultuje coraz więcej pacjentów, którzy po przebyciu COVID zgłaszają się z powodu nawracających infekcji układu oddechowego, które w niektórych przypadkach mogę wymagać antybiotykoterapii. Mamy coraz więcej takich pacjentów i nie ukrywam, że interwencja terapeutyczna w tym zakresie jest ograniczona. Nie dysponujemy celowanymi lekami, które pozwoliłyby na odbudowanie deficytów odporności powstałych po COVID-19. W związku z tym należy sięgać po ogólnodostępne środki stymulujące np. leki immunomodulujące, nieswoiste szczepionki, czy zwiększyć podaż witaminy D3, czy dostarczyć w diecie większych ilości kwasów omegą-3- podkreślił Paweł Grzesiowski.
Łukasz Jankowski: L4 na żądanie i asystenci medyczni odciążą system
Zapytany o planowane zmiany dotyczące wprowadzenia od 1 stycznia 2023 roku potrójnych testów w POZ, czy zapowiedź ułatwień w realizacji szczepień przeciwko grypie w aptekach, wskazał, że żadna z nich nie została jeszcze usankcjonowana i same decyzje zapadły zbyt późno.
- Mamy teraz bardzo dużą liczbę zachorowań - dzienna zapadalność na grypę przekroczyła 110 przypadków na 100 tys. mieszkańców co jest wartością nienotowaną w poprzednich latach - i to pokazuje w jakim momencie jesteśmy. Jeśli otrzymamy te testy to zaczniemy je stosować w pełni fali infekcji, której nie będziemy w stanie już powstrzymać. Oczywiście testy będą pomocne w diagnozowaniu, ale nie pozwolą na powstrzymanie fali- wskazał Grzesiowski. Podobnie do szczepień, których ułatwienie w realizacji było zapowiadane już jakiś czas temu i nadal nie zostało to przeprocedowane. Immunolog wskazał, że od podania szczepionki do uzyskania właściwego poziomu odporności musi minąć przynajmniej dwa tygodnie - wobec czego nawet po usprawnieniu szczepień w aptekach dopiero pod koniec stycznia można spodziewać się efektów immunizacji.
Polecamy również:
Szczepienia dla dzieci uchodźców – ważne informacje
Roche z lekiem na COVID-19 zatwierdzonym przez FDA
Eksperci o wysypie zakaźnych chorób płuc. Co zrobić? (wideo)