Autor : Anna Rokicińska
2021-03-16 08:41
Według prezes Stowarzyszenia Pielęgniarki Cyfrowe Katarzyny Kowalskiej, współczynniki pracy, jakie ostatnio zaproponowało Ministerstwo Zdrowia, powinny szybciej rosnąć. To od nich zależy, jaka będzie najniższa płaca w tym zawodzie.
W tym tygodniu ciąg dalszy rozmów w ramach Rady Dialogu Społecznego w sprawie siatki płac w ochronie zdrowia. Najniższa płaca to iloczyn średniej krajowej ogłoszonej przez GUS za poprzedni rok i właśnie współczynnika pracy. Resort w ubiegłym tygodniu przedstawił nowe propozycje.
Co o nowej siatce płac sądzą pielęgniarki?
- Uważam, że te współczynniki powinny szybciej rosnąć. Obecnie brakuje jasno zdefiniowanych, obligatoryjnych kryteriów, warunkujących zatrudnianie odpowiednio wykwalifikowanej kadry na starannie opisanych pod względem zadań, uprawnień, zakresu obowiązków, odpowiedzialności i podległości, stanowiskach pielęgniarskich w oddziałach szpitalnych– komentuje Katarzyna Kowalska. Kierownictwo ministerstwa zdrowia w oparciu o uchwaloną przez Radę Ministrów Politykę Wieloletnią Państwa na rzecz Pielęgniarstwa i Położnictwa w Polsce powinno przyczynić się do powstania standardów organizacyjnych, które określają role i kompetencje zawodowe pielęgniarek i położnych w poszczególnych rodzajach świadczeń/specjalizacji.
Jeśli tego nie zrobi, ta tabela będzie po prostu martwa. W niektórych miejscach w Polsce dyrektorzy szpitali - jak np. w Kielcach nie wymagają choćby magisterium czy specjalizacji na stanowiskach na blokach operacyjnych. Zatrudniają mniej wykwalifikowane pielęgniarki proponując im najniższe wynagrodzenie. W ten sposób oszczędzają i nie przejmują się jakością świadczeń – stwierdza szefowa Stowarzyszenia. Jej zdaniem, w urzędach pracy jest gros ogłoszeń dla pielęgniarek z propozycją wynagrodzenia 2800 zł brutto, czyli najniższą krajową. - Dyrektorzy zabiegają o zatrudnienie najmniej wykwalifikowanych pielęgniarek, bo mogą im mniej zapłacić, więc ta tabela, bez opisania wymogów co do kwalifikacji na danym stanowisku, nie będzie miała w rzeczywistości dla nas większego znaczenia - wyjaśnia. Przypomina, że na okres pandemii resort zniósł jakiekolwiek minimalne normy i przeliczniki etatów pielęgniarskich na jednego pacjenta. - Nie ma norm, to hulaj dusza piekła nie ma. Dyrektorzy „robią, co chcą” – komentuje Kowalska. - To się odbija na pacjentach oni dłużej muszą czekać na świadczenie pielęgniarskie - dodaje. Według niej, brak systemowego rozwiązania w siatce płac medyków powoduje, że młodzi adepci kierunków medycznych wyjeżdżają z Polski, szukać pracy gdzie indziej. - Medycy mają problemy z wypłatami pieniędzy, które im się po prostu należą. Przykładem są choćby dodatki COVID-owe. Dyrektorzy nie powinni interpretować prawa dowolnie. Polecenie Ministra Zdrowia jest jasne. Dyrektorzy powinni je jedynie wykonać – mówi nam Kowalska. - Resort też powinien się zainteresować lekceważeniem tego polecenia – dodaje.
Co z protestami pielęgniarek?
W ubiegłym tygodniu, Minister Zdrowia Adam Niedzielski, mówił o tym, że czuje się „zaskoczony” zapowiedziami protestów ze strony pewnych zawodów medycznych w związku z rozmowami dotyczącymi siatki płac. Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych kontynuuje wchodzenie w spory zbiorowe z pracodawcami. - Zgadzam się ze stanowiskiem OZZPiP. Nasze państwo od lat traktuje potrzeby pracowników medycznych „na ostatnim miejscu”. Zwłaszcza teraz w dobie pandemii widać, w jak dużym kryzysie jest ochrona zdrowia. Medycy w tej sytuacji powinni głośno wyrażać swoje potrzeby i postulaty. To, że szpitale są zadłużone, to jest efekt wieloletniego niedofinansowania oraz braku szczelności systemu. Dlatego szpitale szukając oszczędności, oszczędzają na pensjach i potrzebach pracowników – stwierdza Kowalska. Przypomina sytuację z początku pandemii, gdy szpitale nie miały środków ochrony osobistej, bo nie robiono żadnych zapasów. - Szpitale przyzwyczaiły się do życia z dnia na dzień. Powinniśmy więc głośno o tym mówić i protestować, bo to leży także w interesie pacjentów – mówi nam szefowa Stowarzyszenia. - Chorzy ludzie widzą, jak wygląda sytuacja, ale oni nie pójdą przecież protestować. Natomiast ci, którzy nie chorują, nie wiedzą i wydaje się, że nie chcą wiedzieć, jak jest źle. Protestować pozostaje jedynie nam. - Pacjent będzie bezpieczny, gdy odpowiednia liczba kadry na oddziałach będzie zabezpieczona. Stowarzyszenie będzie więc wspierać protesty – dodaje.
Kowalska jest zdziwiona tym, że minister zdrowia jest „zaskoczony” zapowiedzią protestów. Obserwuję ten dialog, który resort prowadzi ze środowiskiem od 11 lat i wniosek jest jeden. Nie ma żadnego dialogu, gdy nie ma protestów, jak pokazuje historia, tylko rozwiązania siłowe skłaniały rządzących do realizacji postulatów. Liczę na to, że zmiany systemowe będą wdrażane z uwagi na potrzeby teraźniejsze, jak i by zabezpieczyć pacjentów na przyszłość - stwierdza.
Polecamy także:
Wzrost składki o 0,25 proc.: ile by kosztował, a ile by dał?
Badania molekularne w nowotworach układu pokarmowego
Pracodawcy o Planie Chorób Rzadkich – uwagi do refundacji
Co z egzaminem ustnym dla lekarzy? Co w tej sprawie mówi MZ?