Autor : Redakcja
2023-06-05 13:43
Potrzebujemy jasnego i zrozumiałego systemu prawnego oraz regulacji, które będziemy w stanie sfinansować - przekonuje Piotr Miadziołko, prezes Zarządu Neomedix Sp. z o.o. Jego zdaniem żadna nowa ustawa stworzona w pośpiechu i bez wskazania konkretnego źródła finansowania nie poprawi sytuacji polskiego systemu ochrony zdrowia.
O jakości nowo tworzonego prawa i o tym, jak przekłada się to na funkcjonowanie szpitali i innych placówek medycznych, pisze Piotr Miadziołko, prezes Zarządu Neomedix Sp. z o.o., wcześniej, do 2018 r. dyrektor Szpitala Powiatowego w Gostyniu, w latach 2016–2018 wiceprezes Wielkopolskiego Związku Szpitali Powiatowych oraz wiceprzewodniczący Rady Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych, w latach 2013-2018 członek Rady Naczelnej Polskiej Federacji Szpitali;
Prawo tworzymy po to, aby uporządkować pewne kwestie, wprowadzić normy i przepisy. W definicji mówimy o systemie norm, ogółu przepisów, jednak pojęcie to jest wieloznaczne. Tworzymy również prawo, które dotyczy systemu opieki zdrowotnej, jednak Polska niestety od wielu lat nie potrafi zapewnić stabilności systemowi opieki zdrowotnej. Kilka przeprowadzonych reform skutecznie to pokazało. Kolejna reforma, do której miałoby dojść celem uporządkowania systemu opieki zdrowotnej, może okazać się całkowita klęską. Nie dosyć bowiem, że tworzymy zbyt dużo aktów prawnych, to szybkie ich pisanie odbija się niestety również na ich jakości i skutkuje brakiem zrozumienia albo taką interpretacją, jaka jest najwygodniejsza dla zainteresowanych stron.
Jeżeli w systemie opieki zdrowotnej narasta problem i pojawia się chaos, to zazwyczaj najprostszym jego rozwiązaniem jest stworzenie nowej ustawy czy rozporządzenia, którego celem jest ustabilizowanie chaosu lub problemu. Życie jednak pokazuje co innego i okazuje się, że w większości przypadków zamiast pomagać, nowa ustawa lub rozporządzenie potrafi wprowadzić jeszcze większy chaos - w szczególności wówczas, kiedy nie jest wskazane dokładne źródło finansowania.
Zeszły rok był znowu jednym z rekordowych, jeśli chodzi o tempo „produkcji prawa”. Od momentu ukazania się projektu do ostatecznego zatwierdzenia i podpisu prezydenta upływało średnio około 80 dni. W 2022 r. w porównaniu do 2021 r. liczba stron aktów prawnych była wyższa o 50 proc. – pytanie, czy to nie za dużo i czy rzeczywiście była taka potrzeba? Czy takie szybkie tempo oznacza, że rozumiemy prawo, które na nas nakładają decydenci i czy jest ono dla nas oczywiste i czytelne tak, jakbyśmy wszyscy tego chcieli?
Wracając do systemu opieki zdrowotnej - w obliczu niejasnych przepisów i kiepskiej jakości aktów prawnych, „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. I znowu: interpretacje aktów prawnych powodują niepotrzebny chaos i złe relacje pomiędzy kierownikiem podmiotu leczniczego, a pewnymi grupami zawodowymi, czego przykładem może być ustawa regulująca wynagrodzenia pracowników podmiotów leczniczych. Kwestia braku spójności pomiędzy ustawami czy rozporządzeniami to już inny temat, w szczególności brak spójności prawa krajowego i europejskiego staje się kolejnym niepotrzebnym przyczynkiem do chaosu na gruncie prawa międzynarodowego.
Dlaczego ciągle mówimy o niedofinansowaniu, braku uregulowań, wzroście kosztów stałych, których nie pokrywają przychody? To nie jest nowy problem, który pojawił się niedawno, to są kwestie nierozstrzygnięte od wielu lat i prawdopodobnie długo jeszcze nie zostaną rozstrzygnięte z prostego powodu - braku środków finansowych lub ich nieodpowiedniego wydatkowania. O tym ciężko się rozmawia z decydentami. To tak, jakbyśmy do studni bez dna ciągle próbowali wlewać trochę wody (różnymi środkami i metodami), a decydenci dziwią się i pytają, dlaczego narzekamy, skoro wiele dla systemu opieki zdrowotnej robimy, a może raczej próbujemy coś robić bez wyraźnych efektów? Czyli wracamy do tematu „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”.
Pytanie, co źle robimy? Tworzymy niezrozumiałe prawo, czy „prawo nierealne do wdrożenia”? Czasami wydaje się, że jedno i drugie. Niestety od tego nie przybywa środków finansowych, a realia pokazują, że wręcz przeciwnie, z prostego powodu: nowy akt prawny nakłada obowiązek, który w większości wymaga wydatkowania środków finansowych przez kierownika podmiotu leczniczego bez wskazania konkretnego źródła jego finansowania.
Można odnieść wrażenie, że problem niedofinansowania szpitali przy ciągle rosnących kosztach stałych to temat, nad którym nie bardzo decydenci chcą się pochylić. Przecież matematyka nie kłamie i nie trzeba być ekspertem, żeby stwierdzić, iż jeżeli koszt niezależny od kierownika podmiotu leczniczego rośnie z kwartału na kwartał, to nie można zbilansować jednostki, jeżeli nie dojdzie np. do zmiany wyceny wartości świadczeń medycznych, o której mówi się od wielu lat. Żadna nowa ustawa stworzona na szybko bez wskazania konkretnego źródła jej finansowania nie zmieni tego stanu rzeczy, czyli nie poprawi sytuacji finansowej podmiotu leczniczego. Realizacja świadczeń medycznych to główny przychód każdego szpitala, z tego należy pokryć koszty stałe, koszty wynagrodzeń, zakupów wyrobów medycznych, utrzymania infrastruktury itp., jeżeli wzrost inflacji powoduje wzrost kosztów stałych wspomnianych powyżej, to bez zmiany wyceny świadczeń medycznych nie ma możliwości ich pokrycia – jest to chyba logiczne.
„Nie produkujmy prawa”, któremu nie jesteśmy w stanie sprostać finansowo. „Nie produkujmy prawa”, które jest niezrozumiałe. W końcu „nie produkujmy prawa”, którego interpretacja powoduje chaos i tym samym dalsze problemy finansowe szpitali, które narastają w szybkim tempie. W obecnym systemie i przy obecnych problemach nie jest to nam potrzebne. Obecnie jest nam potrzebna stabilizacja, w szczególności stabilizacja systemu prawnego, realnego i zrozumiałego dla wszystkich.
Polecamy także:
Zgromadzenie Ogólne ZPP: co w ochronie zdrowia niepokoi samorządowców?
Mimo rosnących nakładów na szpitale, ich zadłużenie stale się zwiększa