Autor : Jakub Wołosowski
2022-04-15 13:15
W czwartek minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił, że rząd rozważa zerwanie umów na dostawy szczepionek od firmy Pfizer, by pozyskać środki na pokrycie wydatków związanych z pomocą uchodźcom z Ukrainy. Minister Niedzielski stwierdził, że może to być ruch konieczny w obliczu braku finansowego wsparcia ze strony Komisji Europejskiej. Co na to Pfizer i czy to dobry ruch? Rozmawiamy o tym z dr Tomaszem Dzieciątkowskim.
Mija 50 dni od wybuchu wojny na Ukrainie, która została zaatakowana przez Rosję. Przez ten czas do Polski przybyło ponad 2,73 mln osób (oficjalne dane Straży Granicznej). Wiele z nich potrzebuje pomocy medycznej, nie tylko doraźnej, mowa także o kontynuowaniu dotychczasowego leczenia, i na szczęście otrzymują ją w Polsce. Jednak to ogromny kosz. Jak podaje minister Niedzielski 1 milion uchodźców oznacza wydatek, po stronie systemu ochrony zdrowia, w wysokości około 300 mln zł miesięcznie.
Jak wskazał Minister Zdrowia, w czwartkowym programie Graffiti na antenie Polsat News, wyliczenie to dotyczy pełnego wykorzystania systemu ochrony zdrowia przez Ukraińców, bo "póki, co dominującą metodą kontaktu jest doraźne zaopatrzenie bądź z przebytej podróży, bądź innych dolegliwości". Przypomnijmy, że obecnie w szpitalach przebywa około 2 tys. pacjentów z Ukrainy, z czego połowa to dzieci.
Niestety do tej pory Polska wydatki te musi finansować sama. Za deklaracjami ze strony władz innych państw UE i Komisji Europejskiej nie idzie konkretne wsparcie pieniężne.
— To jest w gruncie rzeczy priorytet mojego działania. Absolutnie żadnego takiego realnego wsparcia finansowego nie otrzymaliśmy. Zaczyna ten stan, bo wojna trwa już blisko 60 dni, robić się naprawdę niepokojący. Nie widać żadnej reakcji — powiedział Niedzielski, pytany o wsparcie ze strony Komisji Europejskiej dot. pomocy medycznej uchodźców.
Dlatego, by znaleźć pieniądze na pomoc dla uchodźców z Ukrainy, rząd rozważa zerwanie kontraktu z firmą Pfizer na dostawę szczepionek przeciwko koronawirusowi SARS-CoV-2, który wywołuję COVID-19. Minister Niedzielski jest przekonany, że pozwala na to klauzula o nieprzewidzianej sytuacji. Firma Pfizer, poproszona przez nas o komentarz, odpowiedziała, że "Umowa z Komisją Europejską dotyczy dostawy naszej szczepionki przeciw COVID-19 do 27 państw członkowskich UE. Nasze rozmowy z rządami oraz szczegóły dotyczące dostaw szczepionek są poufne”.
Chociaż zachorowań mamy oficjalnie coraz mniej, to nie oznacza to, że COVID-19 nie jest już problemem. Przykład Szanghaju, gdzie z powodu nagłego i dużego wzrostu zachorowań zamknięto całe miasto, może być dla nas przestrogą. Wobec tego pojawia się pytanie, czy nie jest za wcześnie na tego typu ruch? O odpowiedź poprosiliśmy Tomasz Dzieciątkowskiego, mikrobiologa, wirusologa, dr hab. nauk medycznych, adiunkta Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
- Tutaj akurat mimo wszystko uważam, że jest to ruch dostosowany do aktualnej sytuacji. Mamy w zapasach w Polsce około 8 mln dawek szczepionki przeciwko SARS-CoV-2, a mieliśmy mieć zakontraktowane na kolejne półrocze chyba 64 mln dawek, które z różnych powodów raczej nie zostaną wykorzystane. Dlatego, że mało jest prawdopodobne, by osoby, które do tej pory się nie zaszczepiły, zaszczepiły się kompletem szczepień od początku. To wynika z tego, że niestety na skutek różnych, nie do końca odpowiedzialnych posunięć, ten program szczepień nigdy nie zafunkcjonował tak, jak powinien – powiedział naukowiec.
Wirusolog zauważa, że poziom wyszczepienia w Polsce stanął na sześćdziesięciu kilku procentach, mimo różnych ruchów z loteriami, więc nie należy tu się spodziewać poprawy sytuacji. – Jeśli byśmy kupili te szczepionki teraz czy w ciągu najbliższych miesięcy, to by się najprawdopodobniej zmarnowały. Oczywiście, co jest rzeczą bardzo ważną, powinniśmy masowo przekonywać uchodźców z Ukrainy do szczepienia siebie i swoich dzieci. Dlatego, że na Ukrainie ten poziom wyszczepieina był dramatycznie niski – wskazuje dr Tomasz Dzieciątkowski.
Wirusolog zauważa, że nie dotyczy to z resztą, tylko szczepień przeciwko SARS-CoV-2, tylko w ogóle szczepień dla dzieci ukraińskich. Warto w tym miejscu przypomnieć, że obywatele Ukrainy mogą bezpłatnie skorzystać ze szczepień ochronnych dla dzieci m.in. na odrę, świnkę czy tężec.
- W związku z tym, w obecnej sytuacji, ten ruch ministerstwa wcale mnie nie dziwi. Zwłaszcza, że będziemy mieli potencjalnie możliwość kupna jeszcze rekombinowanych szczepionek białkowych. Też skutecznych, a które są na rynku w dużej ilości, więc to nie jest tak, że zostaniemy całkowicie na lodzie, gdybyśmy mieli szczepionki kupić. Lepiej patrzeć na finansowanie niż zostać z milionami szczepionek w magazynie, z którymi nie do końca wiadomo, co zrobić – punktuje dr Dzieciątkowski.
Naukowiec wskazuje przy okazji na jedną rzecz, która go niepokoi. Otóż resort zdrowia nie podał do tej pory żadnych informacji, jakie będą perspektywy dalszych szczepień przypominających przeciwko SARS-CoV-2 w nadchodzących miesiącach. Pewnej części społeczeństwa, która była zaszczepiona trzecią dawką (seniorzy, personel medyczny) na początku września/października zeszłego roku, to ważność ich paszportów covidowych kończy się w czerwcu, wraz z początkiem okresu wakacyjnego.
– Tutaj pojawia się pytanie, co dalej? W jaki sposób osoby dalej zainteresowane szczepieniami będą mogły się doszczepić? Czy będą to dalej szczepienia refundowane dobrowolne, czy będą to szczepienia pełnopłatne? Wiadomo, że ministerstwo wycofało się ostatnio z dobrowolnych i darmowych szczepień przeciwko grypie. Czy nie będzie takiego ruchu, jeśli chodzi o szczepienia przeciwko SARS-CoV-2? Jeśli będą pełnopłatne, czy nawet częściowo refundowane, to, na jakim poziomie i jaki będzie ich koszt? Ludzie, którzy będą chcieli się zaszczepić powinni coś takiego wiedzieć – podsumowuje wirusolog.
Testy na koronawirusa w POZ, ale bez dodatkowych pieniędzy
MZ wprowadza dodatkową dawkę szczepionki dla starszych seniorów
Naczelna Rada Lekarska powołała Zespół ds. zagrożeń związanych z wojną