Autor : Jakub Wołosowski
2022-10-03 15:17
Porozumienie Rezydentów opublikowało list otwarty skierowany do Ministrów Adama Niedzielskiego (Ministerstwo Zdrowia) i Przemysława Czarnka (Ministerstwo Edukacji i Nauki). W związku z ostatnimi decyzjami szefów tych resortów, w sprawie otwierania nowych kierunków lekarskich, które zaowocowało zwiększeniem liczby studentów na nich łącznie do 10 tys., którymi Porozumienie jest zaniepokojone.
Zwiększenie liczby miejsc na kierunku lekarskim w całej Polsce do 10 tys. zaniepokoiło środowisko medyczne i to niekoniecznie dlatego, że boi się ono konkurencji, jak odpowiadali politycy. Porozumienie Rezydentów zauważyło, że to ogromna liczba, która może być nieadekwatna do naszych potrzeb. Limit 10 tys. miejsc da nam rocznie ok. 26 lekarzy na 100 tys. mieszkańców, co dwukrotnie przekracza średnią europejską (13 lekarzy).
"Limity w wysokości 10 000 rocznie mają Niemcy, z populacją 83 mln, czyli ponad dwa razy większą niż Polska. Z kolei Francja, liczba ludności 67 mln - kształci ok. 6500 lekarzy rocznie, a 10-milionowa Szwecja ok. 1300" - przytacza twarde dane w liście Porozumienie Rezydentów.
Jakie efekty będzie miało kształcenie takiej ilości lekarzy? W ocenie Porozumienia "tak drastyczne zwiększenie liczby miejsc na studia doprowadzi do masowej emigracji lekarzy w ciągu kilku lat". Za przykład podano Hiszpanię, gdzie w 2008 r. zdecydowano się poważne zwiększenie miejsc na studiach. Obecnie na 53 wydziałach co roku przyjmuje się 7 tys. nowych studentów. Przy czym jednocześnie aż 4 tys. lekarzy rocznie odbiera także zaświadczenie potwierdzające prawo do wykonywania zawodu i około 1/4 z nich emigruje.
Porozumienie Rezydentów w liście do szefów MZ i MEN przytacza dane GUS z 2019 r. na temat lekarzy pracujących w zawodzie. Wówczas 125,4 tys. z nich pracowało z pacjentami. To ok. 3,3 lekarza na 1000 mieszkańców. Czy to dużo, czy mało?
"Jest to prawie średnia europejska, co składnia do refleksji, że problem nie leży w liczbie lekarzy, lecz w ich zagospodarowaniu. Ogromna część specjalistów rezygnuje z pracy w publicznej ochronie zdrowia z uwagi na złe warunki pracy - braki kadrowe okazują się więc nie być przyczyną, a konsekwencją" - stwierdzono w komunikacie.
Porozumienie Rezydentów zwraca uwagę na jeszcze jeden poważny problem. Otóż w niektórych przypadkach nowe kierunki otwiera się pomimo tego, że Polska Akademia Akredytacyjna wydała negatywną opinię na ten temat. Zaś jedna z uczelni na kilka tygodni przed rozpoczęciem roku nie miała skompletowanej kadry (Elbląg). Kto więc będzie kształcił studentów? Dlatego Porozumienie w liście skierowanym do A. Niedzielskiego i P. Czarnka postawiło szereg kluczowych pytań z prośbą o udzielenie odpowiedzi na nie. Przedstawiamy je poniżej:
Jaki jest realny deficyt kadry lekarskiej oraz w jaki sposób - metodologicznie - został on wyliczony?
Czy Ministerstwo Zdrowia oraz Ministerstwo Edukacji i Nauki są świadome konsekwencji zwiększania limitów przyjęć na studia medyczne?
Czy istnieje długofalowy plan rozwoju kadr, który realizują resorty?
a) Jeśli tak, to jak zmieni się liczebność kadry lekarskiej odpowiednio za 5, 10, 15 lat oraz do jakiego punktu końcowego resorty dążą?
b) Jeśli planów nie ma, na jakim etapie są prace uwzględniające przeciwdziałanie przedstawionym problemem?
Czy resorty planują interwencję na uczelniach, które otrzymały negatywną opinię Polskiej Akademii Akredytacyjnej? Jeśli tak, to jakie?
Jak resorty planują zapewnić realizację całego planu studiów, a tym samym pełne wykształcenie lekarza, na uczelniach, które nie dysponują dostępnością wielu oddziałów?
Ilu nauczycieli akademickich obecnie kształcić przyszłych lekarzy i czy liczba ta jest wystarczająca?
Czy Polskę stać na finansowane studiów medycznych, uwzględniając wprowadzone kredyty studenckie, tak ogromnej liczby studentów kierunków lekarskich, zważywszy na problem emigracji absolwentów, który zaobserwowano w Hiszpanii?
Warto przypomnieć, że nie tylko Porozumienie Rezydentów jest zaniepokojone sytuacją. W zeszłym tygodniu Łukasz Jankowski, Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, powołując się na te właśnie kwestie ("przez uczelnie, które nie uzyskały pozytywnej opinii w wyniku postępowania akredytacyjnego Państwowej Komisji Akredytacyjnej (PKA) oraz przez uczelnie, które nie są w stanie zapewnić właściwego standardu nauczania medycyny z uwagi na brak kadry naukowej oraz baz klinicznych") zaproponował dodatkowe rozwiązanie nowej obligatoryjnej procedury w momencie, gdy absolwent takiej uczelni będzie składał wniosek o przyznanie prawa wykonywania zawodu.
Zmiany w kształceniu przyszłych farmaceutów - kto je przygotuje?
Jesienny nabór na specjalizacje to chaos? Lekarze zaniepokojeni