Autor : Aleksandra Kurowska
2022-03-03 13:40
- System ten należy udostępnić wszystkim świadczeniodawcom i wszystkim usługodawcom, oszczędzając tym samym wiele milionów złotych, wydawanych przez placówki medyczne na infrastrukturę informatyczną - pisze właściciel Kancelarii Doradczej, Rafał Janiszewski.
Od początku stycznia 2021 r. obowiązuje nowelizacja rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie dokumentacji medycznej, która nakłada na świadczeniodawców obowiązek prowadzenia jej w postaci elektronicznej. Większość moich klientów ma ogromny problem z wywiązywaniem się z tego obowiązku. Po pierwsze trzeba powiedzieć, że spora część projektów informatyzacji zakończyła się dostarczeniem oprogramowania, ale bez faktycznego, szczegółowego jego wdrożenia. Przez wdrożenie rozumiem nie tylko szkolenia personelu, ale przede wszystkim dostosowanie systemów do specyfiki świadczeniodawców. Mam tu na myśli wypracowanie odpowiednich formularzy dokumentacji medycznej oraz właściwej ich organizacji w HIS.
Nie wspominam już nawet o poważnym problemie integracji, bez której trudno jest poprowadzić kompletną i spójną dokumentację medyczną, na przykład pomiędzy oddziałem szpitalnym a pracownią diagnostyczną. Dostawcy oprogramowania żądają ogromnych kwot za prace wdrożeniowe oraz za integrację. Problemem są nadal zewnętrzni dostawcy, którzy realizując na przykład diagnostykę, nie są w stanie dostarczyć wyników badań w odpowiednim formacie. To z kolei uniemożliwia umieszczenie wyniku w elektronicznej dokumentacji medycznej. Implikuje to ogromny problem w raportowaniu zdarzeń medycznych do platformy P1.
Niejednokrotnie spotykam jeszcze sytuacje, w których usługodawcy nie stosują certyfikatów do podpisów. Potężnym problemem jest kwestia cyfryzowania dokumentów papierowych, na przykład tych przynoszonych przez pacjentów. Aby dołączyć je do dokumentacji medycznej, należy je zeskanować i uwierzytelnić. Przez uwierzytelnienie rozumiemy potwierdzenie kopii cyfrowej za zgodność z oryginałem wersji papierowej. Te czynności najczęściej wykonywane są przez personel pomocniczy, na przykład sekretarki medyczne. One certyfikatów ZUS nie mają. Zatem albo ktoś chce być zgodny z literą prawa i kupi podpis certyfikowany, albo stosuje podpis wewnętrzny, wytworzony przy użyciu systemów logowania.
Problem skanowania dokumentów jest ogromny. Powoduje zwiększenie zapotrzebowania na serwery, a praca medyka na dokumentach skanowanych jest znacznie wolniejsza. W efekcie wiele podmiotów prowadzi część dokumentacji w systemie informatycznym, gdzie niejednokrotnie brak jest certyfikowanych podpisów, a część w postaci papierowej. Często dokumentacja jest prowadzona w komputerze, drukowana, a następnie podpisywana ręcznie. Zaczyna to być nie tylko paranoiczna, ale również bardzo ryzykowna sytuacja, w której - wbrew treści rozporządzenia - prowadzi się jednocześnie dokumentację w dwóch postaciach.
Rozumiem, że intencją Ministra Zdrowia było stworzenie dokumentacji medycznej w postaci elektronicznej, jako zbioru danych. Danych, które dają się przetwarzać, udostępniać pomiędzy podmiotami, i które pozwalają generować odpowiednie wizualizacje na użytek pacjentów. Dostrzegam w tym również pewien większy cel. Połączenie dokumentacji medycznej w postaci elektronicznej z obowiązkiem raportowania do platformy P1 może stanowić narzędzie do rozliczania świadczeń zdrowotnych. A jeśli dodamy do tego jeszcze obowiązek prowadzenia rachunku kosztów w ujednoliconym dla wszystkich świadczeniodawców formacie, to Płatnik uzyskuje wszystkie informacje niezbędne do rozliczania i kontroli świadczeń zdrowotnych.
Więc zaplanowane to jest pięknie. A wyszło jak zwykle. Systemy niewdrożone, wielu dostawców i - wiele lepszych lub gorszych - rozwiązań, a system komputerowy zamiast usprawniać pracę medykowi - drastycznie są spowalnia.
Nadal apeluję więc o to, by pokusić się o stworzenie wspólnego systemu elektronicznej dokumentacji medycznej w domenie publicznej i udostępnić go wszystkich świadczeniodawcom i wszystkim usługodawcom, oszczędzając tym samym wiele milionów złotych, wydawanych przez placówki medyczne na infrastrukturę informatyczną.
Uważam również, że należy jak najszybciej zmienić przepisy dotyczące sposobu podpisywania dokumentów w dokumentacji medycznej, odstępując od podpisów kwalifikowanych i pozwalając na podpisywanie przy użyciu wewnętrznych systemów logowania.
W przeciwnym wypadku ani świadczeniodawca nie będzie mógł legitymować się danymi o swoich aktywnościach, ani Płatnik nie będzie miał spójnego źródła informacji, a co gorsza pacjent będzie miał wątpliwy dostęp do swoich dokumentów i znacznie utrudnioną możliwość zapewnienia ciągłości informacji o swoim leczeniu u wielu świadczeniodawców.
Polecamy także:
R. Janiszewski radzi szpitalom ucieczkę do przodu dzięki koordynacji
Redaktor naczelna, od ponad 20 lat pracuje w mediach. Była redaktor naczelna Polityki Zdrowotnej, redaktor m.in. w Rzeczpospolitej, Dzienniku Gazecie Prawnej. Laureatka branżowych nagród dla dziennikarzy i mediów medycznych, a także Polskiej Izby Ubezpieczeń oraz Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Kontakt: aleksandra.kurowska@cowzdrowiu.pl
//