Autor : Marta Markiewicz
2023-06-28 14:00
Eksperci są zgodni: schorzenia nerek to poważne wyzwanie dla zdrowia publicznego. W całej Polsce z tego powodu może cierpieć nawet 4,7 mln dorosłych Polaków. Niestety 90 proc. pacjentów nie wie o swojej chorobie. Co zrobić, by schorzenia nerek stały się priorytetem, jeśli chodzi o zdrowie Polaków? O tym dyskutowano w trakcie redakcyjnej debaty pt. Priorytety zdrowia publicznego w Polsce: profilaktyka, wczesne wykrycie, badania populacyjne w chorobach nerek.
Obejrzyj relację z debaty:
Prof. Ryszard Gellert, konsultant krajowy w dziedzinie nefrologii i jednocześnie dyrektor Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, wskazał, że choroby nerek w dorosłej populacji Polaków są szeroko rozpowszechnione, ale jednocześnie bardzo często ignorowane. Z danych przytoczonych przez eksperta wynika, że aż co druga osoba zgłaszająca się do dializ ze schyłkową niewydolnością nerek, nigdy wcześniej nie miała postawionego rozpoznania: przewlekła choroba nerek.
- W dorosłej populacji Polaków (po 40. roku życia) możemy stwierdzić, że jest to choroba często niewykrywana. Nawet 90 proc. osób nie wie, że ma chore nerki. Mamy bardzo wielu chorych, którzy zazwyczaj kojarzeni są ze sztuczną nerką lub przeszczepem, który czeka ich pod koniec życia. A jest to absolutna nieprawda. Ci pacjenci bowiem zdecydowanie wcześniej umrą, nie będą żyli tak długo, jak zdrowa populacja – wskazał prof. Gellert. Dodał, że choroba nerek sama w sobie zabiera chorym 30 proc. dalszego oczekiwanego czasu życia.
Ekspert zwrócił również uwagę, że pacjenci zmagający się np. z przewlekłą chorobą nerek, na pierwszych jej etapach są jedynie osłabieni, ale przekłada się to na mniejszą produktywność i w efekcie rozwój choroby może spowodować powikłania w rodzaju nadciśnienia tętniczego, niewydolności serca, osteoporozy czy chorób nowotworowych nerek.
Dla wczesnej diagnostyki chorób nerek – a szczególnie przewlekłej choroby nerek – istotne jest, by lekarze podstawowej opieki zdrowotnej dysponowali właściwymi narzędziami diagnostycznymi. Joanna Szeląg, lekarka rodzinna i ekspert Federacji Porozumienie Zielonogórskie, przyznała, że w codziennej praktyce każdy z jej pacjentów z obciążeniem chorób przewlekłych ma raz w roku wykonywane badanie pozwalające ocenić stan zdrowia nerek. Natomiast wskazała, że dotychczas zestaw dostępnych narzędzi w obszarze diagnostyki był w gabinecie lekarza POZ raczej skromny.
- Mieliśmy bardzo niewielki zasób narzędzi diagnostycznych. Była to tylko kreatynina i eGFR, czyli wskaźniki mówiące jedynie o filtracji. Nie mieliśmy natomiast możliwości, by sprawdzać mikroalbuminurię w moczu. To badanie dopiero wprowadzono, ale jest ono również ograniczone do wybranej grupy pacjentów i placówek, realizujących program opieki koordynowanej w kardiologii i diabetologii. Jest dostępne tylko dla tych dwóch grup pacjentów. Nie jest to badanie populacyjne - wyjaśniła ekspertka. Dodała, że lekarze rodzinni od zawsze korzystali z danych im możliwości, ale jednocześnie czekają też na inne narzędzia. - Liczymy na to, że pojawi się program opieki koordynowanej w zakresie chorób nerek i wówczas możliwości diagnostyki będą większe. Mamy świadomość, że nadal będzie to rozwiązanie tylko dla grupy pacjentów, którzy wejdą w opiekę koordynowaną, ale da nam to jednak możliwość wykonania badań szerzej, nie tylko u chorujących na cukrzycę albo choroby układu krążenia, kwalifikujących się do opieki koordynowanej - oceniła Joanna Szeląg.
O możliwości zlecania badania mikroalbuminurii przez lekarzy specjalistów przypomniał również prof. Ryszard Gellert. Jego zdaniem te badania powinny być zlecane także przez lekarzy diabetologów oraz kardiologów. – Co roku w Polsce około 3 tys. osób dożywa do dializ; jest to naprawdę niewielki odsetek. Dane mówią, że to zaledwie około 3 proc. ludzi z przewlekłą chorobą nerek. Spośród tych 3 proc. połowa nigdy nie miała postawionego rozpoznania - wskazał nefrolog. Jego zdaniem te statystyki pokazują ogromny deficyt, jaki mamy w tym obszarze.
Zdaniem ekspertów, chcąc szeroko populacyjnie i wcześnie wykrywać choroby nerek, warto również pokusić się o sięgnięcie do dotychczas niewykorzystanych zasobów kadrowych jakimi są farmaceuci. Zdaniem prof. Jarosława Pinkasa, konsultanta krajowego w dziedzinie zdrowia publicznego, screening populacyjny mógłby się odbywać nie tylko w gabinetach lekarzy rodzinnych, ale również w aptekach czy przez pielęgniarki środowiskowe.
- Przewlekła choroba nerek to szósta przyczyna zgonu wśród Polaków. Jest więc o co walczyć. Obecnie realizujemy programy populacyjne dla stosunkowo niewielkich grup chorych i uważamy to za wielki sukces, np. projekt szczepień przeciwko HPV pozwoli ochronić przed chorobą około 1,5 - 1,7 tys. kobiet rocznie. Gdyby wprowadzić program profilaktyki w przewlekłej chorobie nerek, ten efekt z uwagi na liczbę pacjentów umierających z powodu PChN, byłby spektakularny - wskazał prof. Pinkas.
Dodał, że jego wielkim marzeniem jest, by osiągnąć konsensus wśród polityków zdrowotnych i umożliwić tworzenie w aptekach tzw. punktów zdrowia (point of care), w których pacjenci mogliby wykonać badanie podstawowych parametrów. - Jeśli ten projekt uzyskałby finansowanie NFZ, wówczas byłyby to najlepiej wydane środki - ocenił.
Dr hab. n. farm. Magdalena Skarżyńska, adiunkt na Wydziale Farmaceutycznym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i jednocześnie przedstawicielka Polskiego Towarzystwa Farmacji Klinicznej, przyznała, że farmaceuci mogą i chcą zaangażować się w badania populacyjne. Nie muszą jednak czekać na wdrażanie nowych rozwiązań, bo już teraz - jej zdaniem - istnieje obszar, w którym farmaceuci mogą edukować pacjentów jak dbać o zdrowie nerek.
- Farmaceuci powinni zwracać uwagę na pewne połączenia leków, a wtedy powinna się im zapalić czerwona lampka. Chodzi m.in. o próby uniknięcia interakcji lekowych, które wskazano w raporcie NFZ poświęconym polipragmazji. Jako przykład podam połączenie niesteroidowych leków przeciwzapalnych, które są dostępne w aptekach bez recepty w coraz wyższych dawkach, z ACE inhibitorami i lekami diuretycznymi. Już ta jedna interakcja grozi nam powstaniem interakcji, która o 30 proc. zwiększa ryzyko ostrej niewydolności nerek – wskazała Magdalena Skarżyńska.
Dodała również, że farmaceuci mogą włączyć się w edukację pacjentów, którzy przychodzą do ich placówek po konkretne leki. - Farmaceuci mogliby na przykład wyłapywać w ten sposób z populacji pacjentów cierpiących na cukrzycę czy choroby kardiologiczne i już na etapie wydawania leków na chorobę podstawową, edukować w zakresie dbania o zdrowie swoich nerek. Tak jak wspomnieliśmy wcześniej - apteka i farmaceuci to jeden z łatwiej dostępnych punktów świadczeń zdrowotnych, w tym przypadku usług farmaceutycznych - dodała profesor.
W trakcie debaty eksperci zwrócili również uwagę na potrzebę szerszej edukacji społecznej w obszarze nerek - zarówno w ramach podstawowej edukacji formalnej – w przedszkolach i szkołach, jak również w aptekach, gabinetach lekarzy rodzinnych oraz z wykorzystaniem kampanii medialnych. Ich zdaniem słaba zgłaszalność na dostępne badania profilaktyczne jest uwarunkowana kulturowo.
- Wszystko dobre zaczyna się przy stole, przy stole prowadzimy rozmowy, możemy się przekonywać, możemy używać różnych argumentów. Ten stół rodzinny, przy którym siedzą dzieci, rodzice, dziadkowie jest stołem wymiany informacji. Dlatego też powinniśmy tam mówić absolutnie otwartym tekstem o tym, do czego służą nerki, jak łatwo je popsuć. Na tym stole także powinny się znaleźć warzywa, owoce i inne zdrowe produkty żywnościowe – apelował prof. Jarosław Pinkas.
Eksperci zgodnie przyznali, że wszystkie wysiłki powinny być skierowane na to, by zdrowie nerek stało się dla Polaków jednym z priorytetów zdrowotnych.