Autor : Aleksandra Kurowska
2022-10-04 09:40
Czym jest obrzęk limfatyczny? Jak często występuje? Z jaką często powinny być pod jego kątem badane pacjentki np. po operacji raka piersi? Jak pomagać chorym? O tym opowiada nam prof. Andrzej Szuba, prezes Polskiego Towarzystwa Angiologicznego, kierownik Katedry i Kliniki Angiologii, Nadciśnienia Tętniczego i Diabetologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Zobacz wywiad wideo i przeczytaj jego omówienie poniżej.
Jak podkreśla prof. Andrzej Szuba, obrzęk limfatyczny to objaw niewydolności układu limfatycznego. - Charakteryzuje go obrzęk danej kończyny albo też głowy, co się zdarza rzadziej.
- Dotyczy on w naszym kraju pacjentów onkologicznych, czyli tych, którzy przeszli leczenie nowotworu, w czasie którego usunięto węzły chłonne regionalne, czyli podpachowe lub pachwinowe - wyjaśnia. I dodaje, że węzły chłonne są stacją przekaźnikową na drodze układu limfatycznego. - Usunięcie tych węzłów chłonnych uszkadza transport limfatyczny. Jeżeli do tego pacjent był leczony radioterapią, to dodatkowo uszkadza naczynia limfatyczne w skórze, które czasami pomagają transportować chłonkę - podkreśla ekspert. Doprowadza to do niewydolności układu limfatycznego.
Prof. Szuba wyjaśnia, że obrzęk limfatyczny na szczęście nie dotyczy wszystkich chorych onkologicznych, ale dość sporego odsetka.
- W zależności od tego, jak leczenie było prowadzone, jest to od 5 proc. do nawet 50 proc. osób. W skali naszego kraju to są setki tysięcy ludzi z tymi obrzękami limfatycznymi. Takie bardzo ciężkie obrzęki limfatyczne, które czasami widzimy w internecie lub telewizji są rzadsze, ich jest kilka procent - mówi. Większość ma objawy łagodniejsze. Ale nawet niewielki obrzęk limfatyczny powoduje dość znaczne upośledzenie funkcjonowania.
- Wyobraźmy sobie, że obrzęk tzw. niewielki dotyczy prawej dłoni u kogoś, kto tą prawą dłonią pracuje w sposób intensywny np.: na klawiaturze komputera czy jest np. jako artysta pianistą. To praktycznie eliminuje go z zawodu - mówi prof. Szuba.
Problem dotyczy nie tylko pacjentów onkologicznych.
- Mamy dość sporą grupę chorych, którzy mają wrodzone obrzęki limfatyczne. Takich dzieci rodzi się w Polsce na szczęście niewiele, kilkoro rocznie, niemniej jest to dość skomplikowany problem, który w ramach różnych projektów chorób rzadkich miał być też rozwiązany - mówi ekspert.
Dodaje, że dużo obrzęków, które widzi w przychodni, to są tzw. idiopatyczne obrzęki, czyli takie, które powstają z nieznanej do tej pory przyczyny. - Z nieznanej przyczyny dochodzi do włóknienia węzłów chłonnych i gwałtownego rozwoju obrzęku kończyny. Zwykle dotyczy to młodych ludzi w wieku nastoletnim, co jest dla nich olbrzymią tragedią i czasami doprowadza do ciężkiej depresji, a nawet prób samobójczych - mówi prof. Szuba.
Choroba jest bardzo zróżnicowana i różnie przebiega - podobnie też leczenie.
- Jeżeli chodzi o pacjentów onkologicznych, niezwykle ważna jest profilaktyka i wczesne zapobieganie tym obrzękom. Zgodnie z wytycznymi towarzystw limfologicznych, pacjentki np. po operacji raka piersi powinny być oceniane mniej więcej co trzy miesiące przez lekarza, przez fizjoterapeutę, gdzie ocenia się, czy pojawia się niewielki obrzęk, czy nie. Jeżeli się pojawia, to stosuje się odpowiednie leczenie, zwykle dodatkowo tzw.: rękaw uciskowy, który trzeba nosić w ciągu dnia - mówi prof. Szuba.
I jak zaznacza, takie „zwykłe” postepowanie powoduje, że ten obrzęk nie narasta i nie powoduje tragedii jak u osób, u których nie wdrożono żadnego działania leczniczego, i po pięciu, dziesięciu latach ręka czy noga waży kilka kilogramów więcej. A to powoduje dysfunkcję stawów, uszkodzenie kręgosłupa i nawracające infekcje.
- Niewątpliwie wczesne wykrywanie i wczesna profilaktyka obrzęków u pacjentów onkologicznych jest niezwykle ważna - zwraca uwagę profesor.
- Niestety widzimy, że trzeba w dalszym ciągu edukować zarówno pacjentów, jak i lekarzy. Pacjenci powinni otrzymywać więcej informacji na temat możliwych powikłań obrzęków limfatycznych po leczeniu operacyjnym czy po leczeniu onkologicznym. To jest coś, nad czym pracujemy i mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości się to poprawi - mówi prof. Szuba.
Jak informuje, prace idą w bardzo dobrym kierunku. - Widziałem projekt rozporządzenia ministra, zgodnie z którym wyroby „płaskodziane”, które stosujemy w obrzękach limfatycznych, będą refundowane dwa razy do roku. Dotychczas były raz w roku. Dodatkowo będą refundowane rękawiczki i skarpetki, które dotychczas w ogóle nie były refundowane. To jest bardzo duży postęp, ponieważ to są bardzo drogie wyroby, a według producentów i naszych własnych obserwacji klinicznych, ich trwałość wynosi około pół roku - wyjaśnia Szuba. I dodaje, że na taką zmianę bardzo czekali pacjenci.
W celu pokazania różnic w dostępie do leczenia obrzęków limfatycznych podaje przykład Norwegii. - Jest ona kilkukrotnie mniejsza, ma kilkukrotnie mniej obywateli od Polski, a wyrobów kompresyjnych stosowanych w obrzękach limfatycznych sprzedaje się tam 10 razy więcej niż w Polsce. Można sobie wyobrazić skalę różnicę, jaka liczba pacjentów u nas nie otrzymuje odpowiedniego leczenia i profilaktyki - wyjaśnia profesor.
W zeszłym roku sprzedano w Polsce 3,5 tys. wyrobów uciskowych płaskodzianych. A biorąc pod uwagę, że pacjentów z obrzękami limfatycznymi jest według „skromnych” szacunków ponad 100 tys., widać skalę niezaspokojonych potrzeb i niewystarczającej wiedzy.
-Tu trzeba jeszcze powiedzieć, że niewiele jest ośrodków wyspecjalizowanych w leczeniu obrzęków limfatycznych. Jest ich kilka w Polsce. To się zmienia bardzo powoli - mówi Szuba.
- Dalej przychodzą do mnie pacjenci, którzy przez lata słyszeli od lekarza rodzinnego, a czasem też od onkologa, że uratowaliśmy panu czy pani życie, natomiast obrzęk to jest cena za to ratowanie życia i trzeba z tym żyć. To jest oczywiście nieprawda, nie można lekceważyć żadnego obrzęku. Każdy obrzęk może być objawem z jednej strony poważnej choroby, a z drugiej właśnie wczesnego obrzęku limfatycznego, który na tym etapie da się łatwo kontrolować i zredukować - mówi na zakończenie prezes Polskiego Towarzystwa Angiologicznego.
Polecamy także:
Ubezpieczenia: Polacy wydają 550 mln zł na polisy