Autor : Maja Marklowska-Tomar
2021-03-22 09:00
O funkcjonowaniu oddziałów chirurgii dziecięcej w dobie pandemii koronawirusa, brakach kadrowych i tym, co wyróżnia chirurgię dziecięcą od chirurgii dla dorosłych rozmawiamy z prof. Januszem Bohosiewiczem, krajowym konsultantem w dziedzinie chirurgii dziecięcej.
Jaki wpływ na chirurgię dziecięcą wywarła pandemia COVID-19? Jaka jest obecnie sytuacja tej dziedziny medycyny?
Prof. Janusz Bohosiewicz: - Mogę powiedzieć, że jesteśmy w dość szczęśliwej sytuacji, ponieważ dzieci chorych na COVID było i jest znacznie mniej niż dorosłych. Dlatego sytuacja w pediatrii jest generalnie lepsza niż w medycynie dorosłych.
Czy w związku z pandemią odnotowano duży spadek zabiegów? Jak duży, jeśli można to jakoś oszacować, i w których miesiącach był on najbardziej widoczny?
- Zabiegi ostre, operacje u noworodków, leczenie dzieci po urazach i oparzeniach prowadzone było przez cały czas. I to dotyczy całego kraju. Natomiast jeśli chodzi o operacje planowe, to w tym wypadku tempo było nieco mniejsze. Nie z naszej winy. Po prostu rodzice bali się przychodzić do szpitala. Wiedząc, że operacja nie jest pilna, dzwonili, żeby może przesunąć jej termin, trochę jeszcze poczekać, albo w ogóle się nie zgłaszali.
Czy mimo kolejnej, trzeciej już fali zachorowań na COVID-19 pacjenci zgłaszają się obecnie do szpitala na zabiegi zgodnie z planem, czy też nadal obserwowany jest spadek wykonywanych świadczeń, a jeśli tak, to co teraz jest tego główną przyczyną?
- Główna przyczyna leży, jak już powiedziałem, po stronie rodziców i ich obaw. Jednak generalnie spadek liczby zabiegów planowych nie jest bardzo zauważalny. W Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, skąd mam najlepsze informacje, bo w nim pracuję, jest naprawdę nieznaczny.
W jaki sposób zapewnia się bezpieczeństwo pacjentom pediatrycznym? Jakie dodatkowe procedury trzeba było wdrożyć, aby uchronić ich, ale też personel medyczny przed zakażeniem SARS-CoV-2? Czy rodzice mogą odwiedzać swoje dzieci na przykład po operacji?
- Zacznę może od pytania o odwiedziny. W Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka obowiązuje zasada, że rodzic wchodzi z dzieckiem do szpitala i zostaje z nim do samego końca, aż do wypisu do domu. Z powodu pandemii nie wprowadziliśmy w tym względzie żadnych ograniczeń. Wiosną ubiegłego roku, po wybuchu pandemii, zorganizowałem telekonferencję z konsultantami wojewódzkimi i uzgodniliśmy sobie wówczas pewne zasady postępowania w chirurgii dziecięcej. A ponieważ specyfika każdego województwa jest inna – w niektórych jest tylko jeden szpital pediatryczny, w innych jest kilka, są też regiony, w których jest tylko oddział chirurgii dziecięcej w szpitalu dla dorosłych – przyjęliśmy tylko ogólne wytyczne. Każdy region musiał opracować swój własny sposób postępowania, dostosowany do jego potrzeb.
W Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka powstał oddzielny oddział covidowy, na którym leżą dzieci z potwierdzonym zakażeniem SARS-CoV-2. Nie ma tam specjalnie dedykowanej obsady lekarskiej, ponieważ nie ma takiej potrzeby. Do dzieci przychodzą specjaliści z innych oddziałów, żeby je obejrzeć, zbadać, postawić diagnozę. Każdy z nich przebiera się na wejściu w strój obowiązujący na oddziałach covidowych. Jeśli dziecko wymaga operacji, jest operowane na miejscu, bo na oddziale covidowym jest też sala operacyjna. Nie ma więc ryzyka, że zakazi nam cały blok operacyjny i zablokuje możliwość wykonywania zabiegów u innych pacjentów. Moim zdaniem to bardzo dobre rozwiązanie. Oczywiście, mieliśmy ku temu odpowiednie warunki i mogliśmy zorganizować w naszym szpitalu taki niezależny oddział zamknięty, z osobnymi drogami komunikacji. Niestety odbyło się to kosztem zamknięcia oddziału położniczego, ale oddziałów położniczych na Śląsku i w okolicy naszego szpitala jest tak wiele, że nie była to wielka strata.
Jak wyceniane są zabiegi z zakresu chirurgii dziecięcej? Zwracają się ich koszty, czy też są niedoszacowane, a jeśli tak, to w jak dużym stopniu?
- Nikt nigdy nie powie pani, że zabiegi są wycenione dobrze. Chcielibyśmy, aby były wyceniane lepiej, bo oddziały chirurgii dziecięcej są na pograniczu opłacalności, ale jakoś sobie radzimy. Od zawsze prowadzimy rozmowy z Narodowym Funduszem Zdrowia i zawsze udawało nam się coś poprawić, a czasem zmienić. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że pula pieniędzy na chirurgię dziecięcą jest określona i za bardzo nie można jej zwiększyć. Można jedynie dokonywać jakichś przesunięć w ramach istniejących środków.
Dla mnie bardzo ważną zmianą jest odejście przez Narodowy Fundusz Zdrowia od limitowania procedur w pediatrii. To szalenie ważne, ponieważ głównie w oddziałach terenowych, bo w klinicznych rzadziej, kontrakty były za małe. Już w okolicach października trzeba było zawieszać działalność. Dlatego dla dyrektorów szpitali dla dorosłych, w których działają oddziały chirurgii dziecięcej, były one zawsze kulą u nogi. Jeśli taki oddział będzie mógł wykonywać wiele procedur i w związku z tym zacznie przynosić szpitalowi zyski, to stanie się dla dyrektora oczkiem w głowie. Dlatego bardzo się cieszę z rezygnacji z limitów w pediatrii.
Jakie procedury wykonywane są najczęściej w chirurgii dziecięcej?
- Jeśli chodzi o operacje, to można mówić o najczęstszych lub najważniejszych. Dla nas najważniejsze są procedury z zakresu chirurgii noworodka i chirurgii wad rozwojowych. Z kolei najczęstsze i takie, na których młodzi chirurdzy dziecięcy uczą się operować, to: przepuklina pachwinowa, która bardzo często występuje u dzieci jako łagodna wada wrodzona, niezstąpione jąderko, żylaki powrózka nasiennego, planowe operacje u noworodków, ostre sprawy brzuszne. Leczymy też bardzo dużo urazów i oparzeń.
Ilu mamy w Polsce chirurgów dziecięcych i ośrodków chirurgii dziecięcej? Czy to wystarczająca liczba?
- Ośrodków chirurgii dziecięcej jest w Polsce ponad 60. Nie jestem w stanie powiedzieć, ile dokładnie, bo na przykład oddział w Koszalinie został zawieszony z powodu braku kadry, oddział we Włocławku przestał działać z powodu braku kadry, zamknięty został również oddział w Cieszynie, choć w tym wypadku brak kadry nie był jedyną przyczyną. Mamy około 500 specjalistów chirurgii dziecięcej. I byłoby to wystarczające, gdyby nie to, że – jak pani zapewne wie – wiele lat temu wstrzymano możliwość robienia nowych specjalizacji. W związku z tym około 30 proc. chirurgów dziecięcych, ale nie tylko ich, bo to problem całej naszej medycyny, choć w chirurgii dziecięcej jest to szczególnie widoczne, to lekarze albo już w wieku emerytalnym, mimo że jeszcze pracują, albo zbliżający się do wieku emerytalnego. Ktoś będzie ich musiał zastąpić. Kto? Brak chirurgów dziecięcych to ogromny problem, z którym się borykamy od dłuższego czasu. Mam nadzieję, że uda się tę sytuację zmienić, ponieważ zarówno na sesji wiosennej, jak i jesiennej egzaminy specjalizacyjne zdaje po 20 osób. Jeżeli tak będzie jeszcze przez najbliższe dwa, trzy lata, to braki w chirurgii dziecięcej zostaną uzupełnione. Będę wtedy szczęśliwie kończył swoja kadencje konsultanta krajowego.
Co jest pana zdaniem najbardziej pociągające w chirurgii dziecięcej?
- To jest bardzo piękna specjalność. Ona różni się od innych specjalności głównie tym, że zajmuje się bardzo wieloma dziedzinami chirurgii. O ile chirurgia ogólna podzieliła się na traumatologię, urologię, ginekologię, neurochirurgię, chirurgię naczyniową itd., to w chirurgii dziecięcej te wszystkie zabiegi wykonujemy sami. W związku z tym jest to specjalność trudna, ale i ciekawa. Jednakże postęp medycyny poszedł tak daleko, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego umieć, w związku z czym korzystamy z pomocy neurochirurgów, czy naczyniowców, ale idea jest taka, że dziecko ma przebywać na chirurgii dziecięcej w szpitalu dziecięcym, a neurochirurg, naczyniowiec, torakochirurg, czy inny specjalista ma przyjść do nas i z nami te operację wykonać. To my potrafimy zapewnić dziecku najlepszą opiekę. Bo czasem zoperować to nie sztuka, sztuka jest tak przygotować dziecko do operacji i tak poprowadzić je po operacji, aby przeszło przez ten proces leczenia gładko i bez komplikacji. Taki jest nasz cel.
Według mnie chirurgia dziecięca to specjalność bardzo dobra dla kobiet, które chcą być zabiegowcami. Nie ma w tej specjalności tak długotrwałych i męczących zabiegów, nie ma tego „wiszenia na hakach”, jak w specjalnościach zabiegowych dla dorosłych, a jednocześnie jest to specjalność, która wymaga pewnej empatii, umiejętności postępowania z dzieckiem, wyczuwania go, jego potrzeb i obaw. Kobieta wyczuwa to zwykle lepiej. Mam przed sobą zapiski z danymi, z których wynika, że aktualnie na około 140 rezydentów z chirurgii dziecięcej w Polsce jest tylko 30 kilku mężczyzn. Reszta to kobiety. Można więc powiedzieć, że chirurgia dziecięca jest specjalnością, która się feminizuje, ale nie widzę w tym nic złego. To dobra tendencja.
Czy są jakieś różnice między pracą w publicznym i prywatnym ośrodku chirurgii dziecięcej? Na czym one polegają?
- W prywatnym ośrodku chirurgii dziecięcej operuje się tylko proste przypadki, ogólnie zdrowe dzieci i wykonuje tylko te procedury, które są opłacalne. Lekarze zarabiają tam lepiej niż w szpitalu państwowym. Różnica jest więc olbrzymia. Ale czy to jest dobre, nie jestem przekonany. Jeśli dziecko będzie miało jakieś powikłania w ośrodku prywatnym, to na pewno wyląduje potem w szpitalu państwowym i tam będzie leczone.