Autor : Magdalena Kopystyńska
2020-07-01 11:27
Rak stercza jest jednym z najbardziej rozpowszechnionych nowotworów wśród mężczyzn. Prognozuje się dalszy wzrost zachorowań wśród Polaków, dlatego klinicyści apelują do pacjentów o większą czujność onkologiczną i wskazują na potrzebę szerszego udostępnienia nowoczesnych leków, dzięki którym można powstrzymać progresję choroby.
Lekarze urolodzy i onkolodzy mówią jednym głosem – z roku na rok przybywa pacjentów, u których diagnozuje się raka prostaty, niestety często na dość zaawansowanym etapie. Dane dotyczące zapadalności wskazują, że obecnie co roku notujemy 39 przypadków raka prostaty na 100 tys. mieszkańców, natomiast w Europie odsetek ten szacowany jest na około 60 przypadków. - Niestety nie mamy powodów do nadmiernej satysfakcji, bo jeszcze kilka lat temu ta średnia dla Polski oscylowała w granicach 20 przypadków na 100 tys. mieszkańców. Patrząc z perspektywy ostatnich 40 lat widzimy, że aż siedmiokrotnie wzrosła liczba osób zapadających na raka prostaty w Polsce i niestety wzrosła również, ale na szczęście na razie tylko 2,5-raza, liczba osób umierających z powodu tego nowotworu – wskazywał dr n. med. Artur Drobniak, onkolog z Oddziału Klinicznego Onkologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie podczas spotkania pt „Szansa na dłuższe i lepsze życie chorych z rakiem prostaty”.
Po pierwsze – bądźmy czujni!
Zdaniem klinicysty problem tkwi w nieswoistych objawach choroby, które przez wielu pacjentów, a także lekarzy rodzinnych, interpretowane są jako - związane z wiekiem – problemy z łagodnym rozrostem prostaty.
- Przy łagodnym rozroście gruczołu krokowego najczęściej manifestującymi się objawami jest zastój moczu, który może sprzyjać infekcjom pęcherza. Dlatego też wszystkie objawy związane z zaburzeniami oddawania moczu, takie jak parcie na pęcherz, oddawanie moczu drogą kropelkową czy ból przy oddawaniu moczu są charakterystyczne dla łagodnego rozrostu prostaty. Podobne objawy występują w przypadku pojawienia się guza prostaty, który również powoduje ucisk na cewkę moczową dając analogiczne objawy do łagodnego rozrostu prostaty. Dlatego też przewlekłe infekcje dróg moczowych nie powinny być lekceważone zarówno przez pacjentów, jak i lekarzy pierwszego kontaktu - wskazuje klinicysta.
Dodaje, że pacjenci borykających się z tego typu objawami, trwającymi od kilku do kilkunastu tygodni, powinni zostać skierowani do urologa w celu przeprowadzenia pogłębionej diagnostyki.
Po drugie: nie bójmy się diagnostyki
Złotym standardem diagnostycznym w przypadku nowotworu stercza jest badanie laboratoryjne PSA oraz badanie prostaty per rectum. Oba te badania mają charakter profilaktyczny, służą wczesnej diagnostyce i – zdaniem onkologów - powinny być regularnie wykonywane po 50 roku życia.
- Jeżeli wynik badania PSA lub też badania per rectum wskazuje na problem zdrowotny, wówczas decydujemy się na kolejne badania tym razem obrazowe – USG lub TK, które pozwalają na ocenę zaawansowania choroby nowotworowej. Natomiast podstawą do rozpoznania raka prostaty jest badanie histopatologiczne, które obecnie wykonuje się metodą biopsji gruboigłowej. Oczywiście jest to badanie inwazyjne, ale przy wykorzystaniu najnowszych metod i przy wykorzystaniu środków znieczulających badanie to można wykonać praktycznie bezboleśnie. Pacjenci po 50-tym roku życia są już w grupie ryzyka rozwoju raka prostaty – i to właśnie ta grupa mężczyzn powinna wykonywać te rutynowe badania profilaktyczne - wskazuje Artur Drobniak.
Po trzecie: znaczenie właściwego leczenia
Lekarze podkreślają, że rak prostaty to choroba, która może zostać w pełni wyleczona warunkiem tego jest jednak postawienie rozpoznania na wczesnym etapie jego rozwoju. Co to oznacza? Przede wszystkim guz nie może być duży i powinien być ograniczony do gruczołu krokowego. Zajęcie przez zmiany nowotworowe węzłów chłonnych – pogarsza rokowanie pacjenta i wymaga od onkologów zastosowanie większej liczby metod leczenia w celu osiągnięcia oczekiwanego efektu terapeutycznego.
- W leczeniu radykalnym raka prostaty na wczesnym etapie zaawansowania stosujemy metody chirurgiczne obejmujące resekcję prostaty często z pobliskimi węzłami chłonnymi, a także radioterapię, która wpływa również na okoliczne tkanki. Bardzo często te dwie metody dopełniamy tzw. leczeniem uzupełniającym. Jest to m.in. leczenie hormonalne trwające około 2, 3 miesiące u pacjentów wysokiego ryzyka, aby zminimalizować prawdopodobieństwo nawrotu choroby. Inne metody takiej jak chemioterapia, immunoterapia, czy radioizotopy są metodami zarezerwowanymi dla osób z rozsianą chorobą - wskazuje Artur Drobniak.
Nową, ważną dla pacjentów i klinicystów grupą leków są antyandrogeny nowej generacji. - W Polsce obecnie mamy do dyspozycji część z tych preparatów. Wiemy również, że kolejne leki z tej grupy czekają na refundację i możliwość ich szerszego wykorzystania w terapii pacjentów z rakiem prostaty. Bardzo cierpliwie na nie czekamy - przyznaje Drobniak.
Po czwarte: zdążyć przed przerzutami
Dla pacjentów z rakiem prostaty punktem krytycznym choroby jest pojawienie się przerzutów. Niestety klinicyści wskazują, że nawet u 50-60 proc. pacjentów poddanych leczeniu radykalnemu należy spodziewać się rozsiewu choroby nowotworowej.
- W grupie tej 5-letnie przeżycia sięgają do 60-70 proc.- co wskazuje, że pomimo przerzutów jesteśmy w stanie dużą grupę pacjentów leczyć wiele lat i utrzymywać ich w dobrej formie - ocenia onkolog. Niemniej jednak progresja choroby i wieloetapowość w procesie leczenia sprawia, że lekarze nieustannie pracują nad optymalnym schematem leczenia.
- Pierwszy etap to leczenie polegające na obniżaniu poziomu testosteronu. Niestety z czasem rozwija się oporność na leczenie hormonalne i wówczas mówimy o nowotworze opornym na kastrację. Na tym etapie w grupie około 20 proc. pacjentów – obserwujemy wzrost wskaźnika PSA, a jednocześnie nie widzimy przerzutów- wówczas mamy do czynienia z rakiem stercza opornym na kastrację, ale bez przerzutów. W tym momencie choroby możemy się domyślać, że u pacjenta mogło dojść w organizmie do tzw. mikroprzerzutów, ale dostępne metody diagnostyczne nie są w stanie ich rozpoznać. Jest to szczególna grupa pacjentów, u których doszło do progresji, bo wskazuje na to rosnący wskaźnik PSA, natomiast w obrazie diagnostycznym nie widać przerzutów - wskazuje Artur Drobniak.
W praktyce klinicznej ta grupa pacjentów w Polsce podlega obserwacji, natomiast lekarze wskazują, że istnieją zaawansowane technologicznie leki antyandrogeniczne, które pozwalają na opóźnienie progresji choroby nawet o dwa lata i więcej.
- Takie leki jak apalutamid, enzalutamid czy darolutamid to leki odcinające przekazywanie sygnału do komórek raka (tzw. wewnątrzkomórkowy szlak sygnałowy receptora androgenowego AR) i uniemożliwiają podziały komórek nowotworu. Dzięki temu te mikroprzerzuty nie ujawniają się, pacjent funkcjonuje w dobrym zdrowiu”- ocenia onkolog. Korzyści ze stosowania nowej terapii wynikają również ze sposobu podania leków, które są w formie tabletek, dzięki czemu pacjenci mogą je przyjmować w domu i nie wymagają kosztownej hospitalizacji. Leki te umożliwiają również pacjentom funkcjonowanie bez przerzutów nawet przez kilka lat, co jest kluczowe dla psychiki pacjentów, a także ich zawodowej aktywności.
- W badaniach klinicznych potwierdzono, że w przypadku stosowania klasycznego leczenia hormonalnego okres do pojawienia się przerzutów wynosi około 16-20 miesięcy. Natomiast zastosowanie nowoczesnych leków antyandrogenicznych pozwala wydłużyć ten czas do czterdziestu miesięcy. Ta różnica ponad dwóch lat opóźnienia w wystąpieniu przerzutów jest niezwykle ważna dla pacjentów i ich bliskich. Jako klinicysta musze podkreślić, że mało jest nowotworów i terapii, które w tak spektakularny sposób mogą wpłynąć na poprawę jakości życia i wydłużenie czasu do pojawienia się u pacjenta przerzutów - ocenia Drobniak.
Niestety obecnie w praktyce klinicznej pacjenci z rakiem prostaty, u których nie wykryto przerzutów nie mają dostępu do leczenia nowoczesnymi molekułami. W efekcie wielu z nich jest skazanych na progresję choroby i pojawienie się przerzutów. Monitoring tych ostatnich sprowadza się do wykonywania co 3-4 miesiące badania obrazowego PET.
- W Europie Zachodniej, jak i USA, tego typu leczenie jest dostępne dla pacjentów z rakiem prostaty, ale jeszcze bez przerzutów. W Polsce szacujemy, że jest to nieduża grupa stanowiąca około 10-15 proc. pacjentów - ocenia Drobniak.
magdalena.kopystynska@cowzdrowiu.pl