Autor : Anna Jackowska
2022-07-11 14:57
Rzecznik prasowy ministerstwa zdrowia Wojciech Andruszkiewicz apeluje do mediów i odpowiedzialność za słowa. - Nie można straszyć ludzi, że zabraknie dla nich leków, bo to jest nieprawda - mówi i dodaje, w Polsce można kupić 16 tysięcy leków. Spośród nich, na liście zagrożonych dostępnością jest ich w granicach 0,4 proc.
Pod koniec czerwca Ministerstwo Zdrowia opublikowało listę leków, wyrobów medycznych i środków spożywczych specjalnego przeznaczenia, zagrożonych brakiem dostępności na terytorium kraju. Lista obowiązuje od 1 lipca.
- To, że my publikujemy listę leków, które podlegają pewnym restrykcjom, jeżeli chodzi o wywóz, nie oznacza, że to jest lista brakujących leków. To jest działanie prewencyjne, które właśnie ma zapobiec takiej sytuacji. Ono przede wszystkim koncentruje się na tych lekach, które są stosunkowo atrakcyjne cenowo w Polsce i w związku z tym jest zwiększone ryzyko tego, że np. hurtownie czy producenci będą chcieli w skali międzynarodowej sprzedawać je niekoniecznie na polskim rynku - mówił 7 lipca minister zdrowia Adam Niedzielski w Polsat News.
Przypominamy: Apteki i hurtownie apelują o podniesienie marż na leki refundowane
Do tematu listy antywywozowej wrócił rzecznik ministerstwa zdrowia podczas konferencji poświęconej przede wszystkim sprostowaniu informacji dotyczącej zamknięciu programu profilaktyki nowotworowej dla kobiet.
- Niektórzy niestety mylnie interpretują, że jest na niej 215 leków. Nieprawda. Nie ma na niej 215 leków. Jest 215 opakowań, a leków 70. Odnosząc to do liczby leków, jakie można kupić w Polsce, czyli 16 tysięcy, to jest w granicach 0,4 proc. - wyjaśniał rzecznik.
Zwrócił uwagę, że „głównie podkreślane jest w mediach, że brakuje leków dla cukrzyków, że ich życie jest zagrożone, że brakuje terapii hormonalnych oraz że brakuje popularnych antybiotyków dla dzieci”.
- Czasowe braki mogą występować. Wiąże się to najczęściej ze zwiększonym zapotrzebowaniem na te medykamenty. I tak w przypadku cukrzycy zapotrzebowanie na jeden z leków, który pojawił się na liście antywywozowej wzrosło w tym roku pięciokrotnie. Nie oznacza to, że wolumen dostaw spadł. Mimo dwukrotnemu wzrostowi dostaw, producent nie jest w stanie zapewnić tego zapotrzebowania. Jesteśmy w kontakcie z producentami. Ale też nie jest tak, że nie ma leków zastępczych - stwierdził rzecznik.
- Wielka moja prośba do wszystkich mediów o odpowiedzialność za słowo. Nie można straszyć ludzi, że zabraknie dla nich leków, bo to jest nieprawda. To, że pojawia się lista antywywozowa nie znaczy, że tych leków nie ma. To znaczy, że musimy zapewnić dostępność tych leków polskim pacjentom i nie można ich wywozić za granicę - zaapelował rzecznik, przypominając wcześniejsze wyjaśnienia ministra zdrowia.
Polecamy także:
E. Piotrowska-Rutkowska: Apteki są w złej kondycji