Autor : Anna Rokicińska
2021-09-06 15:35
Politycy boją się reformować system ochrony zdrowia, a dokładniej konsekwencji tych działań. Dlatego przez lata go nie zmieniono, a jedynie łatało się dziury dosypując poszczególnym grupom zawodowym trochę pieniędzy – to podnosili eksperci podczas konferencji Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie i mazowieckiego regionu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. W dyskusji brali udział eksperci. Jak widzą oni zmiany w systemie?
Wnioski z tej kilkugodzinnej dyskusji jest kilka. Po pierwsze system musi się unowocześnić i każdy jego element powinien się nawzajem widzieć. Chodzi m.in. o dostęp do danych zarówno o pacjencie, jak i finansowych. Według ekspertów tylko takim systemem da się efektywnie zarządzać. Ochrona zdrowia powinna w swych działaniach dostrzegać potrzeby osób słabszych, które nie mają siły by przebijać się przez jej meandry. Ponieważ mamy ograniczone zasoby, zarówno te finansowe, jak i kadrowe, powinniśmy nimi mądrze gospodarować i zarządzać i np., odciążyć lekarzy od biurokracji. Aby nie generować większych kosztów, trzeba zainwestować w taką ścieżkę pacjenta, by ten nie trafiał do szpitala w zaawansowanym stanie, a był leczony jeszcze przed powstaniem takiego stanu. Aby odpowiedzieć ile proc. PKB potrzebujemy na zdrowie, powinniśmy natomiast najpierw określić, jakie mamy potrzeby. To główne wnioski z dyskusji, jaką odbyli eksperci. Jak to wyglądało w szczegółach?
Ile proc. PKB powinniśmy przeznaczać na zdrowie?
Łukasz Jankowski prezes Okręgowej Rady Lekarskiej mówił o tym, że w walce o lepszą ochronę zdrowia lekarze skupiają się na procentach i powinni mówić językiem problemów. - Trudno nam jest mówić językiem ekonomicznych - przyznał. Agnieszka Serwan-Hałabuz, przewodnicząca Regionu Mazowieckiego OZZL jako przedstawiciel związku skupia się na pracownikach tego systemu. - Kiedy widzę ochronę zdrowia, to widzę ich pracowników, którzy chcą walczyć o godność swoją i swoich pacjentów” - stwierdziła i dodała, że oni nie chcą dalej pracować w systemie, którzy nie gwarantuje im, ani pacjentom bezpieczeństwa. - Jedyną szansą na to jest realny dialog razem z ekspertami i pracodawcami. Dzisiaj taki dialog chcemy rozpocząć - powiedziała.
PKB. Przypomniano, jaki proc. PKB na zdrowie wydajemy w odniesieniu do innych krajów OECD w 2018 r., czyli w czasach sprzed pandemii.
Czy więc zwiększać nakłady czy reformować system? - Jestem od zawsze przeciwna temu, żeby mówić albo o jednym albo o drugim, czy zwiększać pieniądze, czy naprawiać system ochrony zdrowie – stwierdziła dr n. ekon. Małgorzata Gałązka-Sobotka, dziekan Centrum Kształcenia Podyplomowego Uczelni Łazarskiego. Porównała system do remontu budynku. Według niej, jeśli się chce mieć komfortowy, energooszczędny dom trzeba w jego remont zainwestować. Trzeba więc mówić i o zmianach w systemie i o pieniądzach, który na niego wydajemy. Przypomniała, że od 2018 roku istnieje ustawa, która stopniowo zwiększa nakłady na ochronę zdrowia. - Więcej pieniędzy pozwala niestety na kupno mniejszej liczby świadczeń i leczenie mniejszej liczby pacjentów – stwierdziła i dodała, ze kluczowe jest przeliczenie pieniędzy w przeliczeniu na jednego pacjenta.
Maria Libura, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego ds. zdrowia mówiła o przykładzie Stanów Zjednoczonych, które mają jedne z najwyższych nakładów na zdrowie, a pacjenci borykają się mimo to z ogromnymi problemami. – Większość prywatnych bankructw wynika z bankructw medycznych - mówiła. - Ten przykład pokazuje doskonale to, że samo zwiększenie nakładów nie musi przynieść oczekiwanych efektów - dodała. To zależy od tej maszynerii systemu.
Natomiast dla prof. dr hab. n. ekon. Witolda Orłowskiiego z Uczelni Vistula, nakłady na ochronę zdrowia powinny wzrosnąć, ale ponieważ te środki zawsze będą ograniczone, trzeba je dobrze wykorzystywać. - Jaki my mamy system? System, w którym mamy jednego płatnika, który właściwie nad niczym nie panuje – ocenił. Porównał system do transatlantyku, który tonie, a pacjencie rzucają się do szalup i tymi szalupami są prywatne gabinety. Według niego publiczny system ma do zaoferowania pacjentom jedynie koła ratunkowe. - Tak nie można działać - powiedział.
- Jakość po prostu kosztuje – komentował Jan J. Zygmuntowski z Akademii Leona Koźmińskiego i Polskiej Sieci Ekonomii. - System pararynkowy okazał się nieefektywny i droższy, niedoprowadzający do wzrostu jakości – mówił i podawał przykład Wielkiej Brytanii oraz obecny protest ratowników medycznych. - 24 proc. karetek w kraju nie ma dzisiaj obsady – argumentował i dodawał, że to wina tego, że systemu nie było stać na to by zatrudnić ratowników na normalnych zasadach, a nie powołując jednoosobowe firmy. - Nie wiemy, ile wydajemy na medyków – ocenił i przypomniał, że w centrum systemu powinien być pacjent.
Natomiast Adam Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, członek Rady Naukowej PZU Zdrowie S.A., przewodniczący rady Fundacji „Razem w chorobie” podawał przykład Singapuru, który ma jeden z najlepiej funkcjonujących systemów ochrony zdrowie przy wydatkach 4,3 proc. PKB. - Nie istnieje na świecie taki system ochrony zdrowia, w którym za ograniczone pieniądze, będzie nieograniczony dostęp do usług medycznych - stwierdził. W jego ocenie trzeba zwrócić uwagę na to, jak te pieniądze są wydawane. Powoływał się na raport Najwyższej Izby Kontroli z 2015 r., z którego wynika, że zwiększenie nakładów w żaden sposób nie przełożyło się na poprawę jakości systemu i zmniejszenie kolejek.
Jak to zrobić, żeby nie marnować zasobów systemu?
Sadowski podawał przykład Estonii, gdzie wprowadzono technologię blockchainu – to współużytkowany, niezmienialny rejestr, do którego dostęp mają wszyscy użytkownicy systemu. Dostęp do niego mają zarówno podmioty publiczne, jak i prywatne. - Jeśli pacjent zasłabnie na ulicy, wiadomo jakie leki brał wszystko jest świetnie zorganiozwane i chronione – chwalił system estoński.
Gałązka-Sobotka przekonywała natomiast, że system jest „odwrócony”, bo nie ma dokładnie określonych potrzeb, zasobów i sposobu alokacji pieniędzy, a chce się teraz ocenić ile potrzebujemy proc. PKB na zdrowie.
Natomiast Orłowski przypominał, że przez 30 lat nie doszło do prawdziwej reformy ochrony zdrowia. Jego zdaniem, politycy boją się jej przeprowadzić, bo prawdziwa nie trwałaby połowy kadencji. - Bardzo często reformy są często dla wielu użytkowników systemu nieprzyjemne - stwierdził. W jego ocenie, dosypanie pieniędzy powinno się wiązać z reformą i powiedzeniem, że jeśli chcecie więcej pieniędzy zgódźcie się na reformę. System powinien nagradzać, za zaspokajanie potrzeb, a karać za utratę zasobów. - Idealnego systemu ochrony zdrowia nigdzie nie ma - powiedział.
Polecamy także:
Ile kosztuje nasze bezpieczeństwo zdrowotne?
TYDZIEŃ W ZDROWIU: wydarzenia w ochronie zdrowia (6-12.09)
M. Morawiecki: liczę, że dojdzie do uzgodnienia stanowisk
Od 1 października skierowania elektroniczne na więcej świadczeń