Autor : Aleksandra Kurowska
2020-03-27 16:36
- List MZ, by pracownicy medyczni ograniczyli pracę w kilku placówkach, i zapisy specustawy pogrążą szpitale. Już teraz nie ma kim obsadzać grafików, m.in. przez kwarantanny, więc wzajemnie sobie pomagamy, „pożyczając” lekarzy i pielęgniarki – mówi nam Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Porozumienia Pracodawców Szpitali Powiatowych.
W czasie pandemii ludzie nie przestają chorować czy mieć wypadki. Ministerstwu Zdrowia zależy, by lekarze nie roznosili koronawirusa z placówki do placówki i nie zarażali innych pacjentów czy medyków. Opisaliśmy tę sprawę tutaj: Jeden lekarz - jedna placówka, a może dużo gorzej. Realny scenariusz?
Zwłaszcza że nie jest tajemnicą, iż nawet pracownicy medyczni mają problem z wykonaniem testów na obecność koronawirusa i na wyniki czekają nawet kilka dni. Jak informowaliśmy, MZ wysłało też list zalecający ograniczenie liczby miejsc pracy. A w specustawie, która ma być tarczą ochronną dla zdrowia, umieszczono zapis, z którego wynika, że lekarz, który leczy osoby z koronawirusem lub mógł mieć potencjalnie kontakt z zakażeniem, nie powinien zajmować się innymi chorymi. W przepisach nie wspomniano jednak, że lekarzom brakuje środków ochrony, więc są szczególnie narażeni. Zobacz: Lekarze o specustawie: niech rząd zacznie od podstaw jak maski, testy
Szczytne pomysły, uzasadnione walką z epidemią, mogą mieć jednak negatywne skutki dla innych chorych. Co roku w szpitalach z pomocy korzystają miliony Polaków. Nawet jeśli ograniczą zgłaszanie się na SOR-y czy izby przyjęć do absolutnego minimum, to i tak ktoś musi np. złożyć złamaną nogę, udzielić pomocy w razie udaru, przyjąć poród czy zdiagnozować przyczynę omdlenia.
- Przez lata alarmowano, że pracowników medycznych jest za mało. Teraz część z nich jest objęta kwarantanną. Odpadają przez to całe szpitalne oddziały, a pacjentów trzeba leczyć nadal – mówi Waldemar Malinowski. – W tej sytuacji szpitale powiatowe między sobą, ale też wspólnie z innymi, np. wojewódzkimi, w pewnym sensie wymieniają się lekarzami, by móc zapełnić grafiki dyżurów na oddziałach, ale też w SOR-ach, na izbach przyjęć czy w nocnej i świątecznej pomocy medycznej. Tylko dlatego jeszcze działamy, że lekarze, pielęgniarki, pracują w kilku miejscach, a nie w jednym szpitalu – wyjaśnia.
- Kilkanaście lub nawet 20 proc. kluczowych pracowników medycznych jest nieobecnych, są na kwarantannie, chorobowym lub zajmują się dziećmi. Sama zachęcałam m.in. dwie lekarki, by pozostały w domu, ponieważ nie wiemy, jak wirus wpływa na rozwój płodu. Poza tym mamy problem z odpowiednim zabezpieczeniem pracowników. Wyroby, które dostajemy lub kupujemy, w pewnym stopniu chronią, ale pracownicy medyczni powinni mieć o wiele lepsze zabezpieczenie, którego nie jesteśmy w stanie pozyskać - mówi nam dyrektor jednego ze szpitali. Dodaje, że nie wyobraża sobie, by szpital mógł działać bez pomocy lekarzy z innych placówek.
Polecamy także:
Szpitale będą mieć izolatoria. MZ określiło jak mają działać
W Sejmie jest już projekt ustawy ws. ochrony zdrowia w czasie pandemii
W sejmie już jest autopoprawka do specustawy. Co w niej wpisano?
Redaktor naczelna, od ponad 20 lat pracuje w mediach. Była redaktor naczelna Polityki Zdrowotnej, redaktor m.in. w Rzeczpospolitej, Dzienniku Gazecie Prawnej. Laureatka branżowych nagród dla dziennikarzy i mediów medycznych oraz Polskiej Izby Ubezpieczeń. Kontakt: aleksandra.kurowska@cowzdrowiu.pl