Autor : Anna Rokicińska
2021-09-03 08:51
Idzie nowe pokolenie lekarzy. Nie ma kompleksów, ma poczucie własnej wartości. Nie chce już firmować swoim nazwiskiem bylejakości w polskiej publicznej ochronie zdrowia. W wywiadzie dla CwZ Wojciech Szaraniec, nowy przewodniczący Porozumienia Rezydentów mówi nie tylko o lekarzach, ale i innych zawodach medycznych. - Mamy po prostu dość - stwierdza.
Anna Rokicińska: Jakie cele stoją obecnie przed Porozumieniem Rezydentów?
Wojciech Szaraniec: Moim zdaniem, główny cel to konsolidacja środowiska, pogłębienie współpracy nie tylko między osobami, które wykonują zawód lekarza, ale także między innymi zawodami medycznymi. Bardzo bym chciał, żebyśmy wszyscy zaczęli mówić jednym głosem. Tak, jak potrafiliśmy się zjednoczyć i utworzyć Ogólnopolski Komitet Protestacyjno-Strajkowy - dzięki pani Krystynie Ptok, która jest przewodniczącą Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych - żebyśmy się wszyscy zjednoczyli, wszystkie grupy zawodowe i wspólnie mówili o problemach ochrony zdrowia. Te problemy dotykają wszystkich pacjentów. Natomiast my jako personel medyczny i niemedyczny musimy się z nimi borykać i to my firmujemy ten system. Pacjent przychodzi do nas na wizytę lekarską i to na nas jest zdenerwowany. Jest oczywiście słusznie zirytowany, bo czekając 10 godzin na SOR , traci zmysły. Prawda jest jednak taka, że to wina systemu, nie nasza. My robimy wszystko, jak najlepiej umiemy i jak najlepiej potrafimy. Natomiast firmujemy swoją twarzą ten nieudolny system i mamy po prostu dość. Nie chcemy pracować w bylejakości.
To jest pan idealistą. W mojej ocenie środowisko jest mocno podzielone. Medycy z niższym wykształceniem niż lekarze mówią wprost, że gdy tylko przestaną być potrzebni w protestach, lekarze nie będą dbać o ich postulaty.
Sam fakt utworzenia Komitetu Protestacyjno-Strajkowego, do którego też wchodzą technicy i inne zawody medyczne, ale także niemedyczne to jest dowód przemawiający za tym, że wracamy do konsolidacji. Bardzo dużo organizacji i związków zawodowych dołączyło do tego Komitetu. Jest ogromny potencjał.
Ale część środowiska ma lekarzom za złe, że podczas protestu rezydentów kilka lat temu porzucono postulaty innych grup zawodowych, a one was wspierały.
To był zupełnie inny protest i zupełnie inne czasy. Warto skupić się na poprawie obecnych warunków i lepszej przyszłości pacjentów i nas wszystkich. Dajmy sobie szansę.
A jak protest i „Białe Miasteczko 2.0" odbiją się na bezpieczeństwie pacjentów?
Ależ to akceptowanie panującej obecnie sytuacji w publicznej ochronie zdrowia odbija się negatywnie na pacjentach! Nie możemy dłużej naszą ciężką pracą podtrzymywać przy życiu tego niewydolnego systemu. Natomiast, jeżeli rząd nawet w tę sobotę podejmie rozmowy z nami, które przełożą się na realne natychmiastowe działania, możemy nie rozkładać tego miasteczka. To zależy od rządzących, nie od nas czy to protestowe miasteczko powstanie, czy nie. Im szybciej rządzący, pan premier Mateusz Morawiecki oraz pan minister zdrowia Adam Niedzielski z nami porozmawiają i im szybciej dojdziemy do konsensusu, tym szybciej wrócimy na swoje miejsca pracy. Jesteśmy tak zdegustowani, rozgoryczeni i zawiedzeni leczeniem w tym niewydolnym systemie, że mówimy stanowcze dość!
To oznacza, że wystarczy tylko rozmowa i będzie po proteście?
Podkreślę, że nie chodzi jedynie o rozmowę. Chodzi o wypracowanie takich standardów i takich rozwiązań, które będą satysfakcjonujące dla nas i dla pacjentów, ponieważ my walczymy o lepsze warunki opieki zdrowotnej dla pacjentów. W tym momencie pacjenci na SOR czekają bardzo długie godziny, do specjalistów długie miesiące a nawet lata, natomiast nikt się nie zastanawia, dlaczego tak jest. W Ministerstwie Zdrowia niestety pracują osoby, które nie rozumieją albo nie chcą zrozumieć realiów pracy w publicznym sektorze ochrony zdrowia. Trzeba to powiedzieć wprost: mnożąca się biurokracja zjada prawie całą wizytę lekarską. Wprowadzenie do systemu sekretarek medycznych, czy zatrudnienie na tym stanowisku studentów w każdej placówce ochrony zdrowia, dwukrotnie zwiększyłoby przepustowość wizyt lekarskich, nie mówiąc o wzroście jakości takiej wizyty. Lekarz, pielęgniarka, ratownik, mogliby więcej czasu wtedy poświęcić pacjentowi. To jest rozwiązanie na teraz. Warto zaznaczyć, że zostały już w bardzo dużej liczbie otworzone kolejne miejsca m.in. na kierunkach lekarskich. Uważam, że wysycenie limitów zostało osiągnięte, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. Czas powiedzieć stop, żeby zachować zastępowalność pokoleń, ciągłość kształcenia i wysoką jakość kształcenia, niezbędną w zawodzie lekarza. Liczbę pracowników ochrony zdrowia należy skrupulatnie planować z wieloletnim wyprzedzeniem, zwiększać lub zmniejszać stopniowo... a nie zwiększać czy zmniejszać limity „na hura!!". Istnieje duże ryzyko obecnie, że dalekie zwiększanie limitów będzie wyrzucaniem pieniędzy w błoto, bo już kształcimy za dużo lekarzy na raz niż jesteśmy w stanie dobrze wyszkolić podyplomowo. Bardzo prawdopodobnie spora ich liczba wyjedzie za granicę kształcić się podyplomowo w wymarzonej specjalizacji. Poza tym, efekty wzrostu limitów zobaczymy dopiero za 10 lat. Potrzebne są zmiany systemowe tu i teraz. System nie będzie nigdy działał dobrze bez jego reorganizacji. Trzeba w końcu zadbać o warunki pracy obecnych już w systemie, wykształconych lekarzy i innych medyków. Na to są potrzebne pieniądze, dlatego są potrzebne zwiększone nakłady na publiczną ochronę zdrowia, ale też ich mądre rozgospodarowywanie.
A czy zdaje pan sobie sprawę, że sekretarki medyczne w pewnych placówkach nie są już sekretarkami medycznymi, a pracownicami administracji. W ten sposób obchodzi się przepisy o podniesieniu wynagrodzeń tej grupie zawodowej.
Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę i uważam to za wielkie świństwo. To jest oszustwo.
Jak pan ocenia projekt dotyczący kredytów dla studentów medycyny?
Na pewno część osób będzie zainteresowana tymi kredytami. Kierunek lekarski cały czas pozostaje atrakcyjnym kierunkiem. Ludzie 18, 19 letni nie zdają sobie jednak sprawy, jak ten system ochrony zdrowia wygląda. Jest to zakładanie kajdan na szyję młodym ludziom, którzy nie mają pojęcia, z czym będą mieć do czynienia. Niestety tak to trzeba ująć. Otwieranie kolejnych szkół medycznych w każdym mieście, odbije się negatywne na jakości kształcenia, nie będzie zachowana ciągłość kształcenia.
A doświadczał pan podczas studiów medycznych złego traktowania przez wykładowców czy takich form zachowania, które mogłyby ocierać się o mobbing?
Tak, doświadczyłem takich zachowań. Studiowałem na Śląskim Uniwersytecie Medycznym. Niestety część wykładowców pobierało swoje nauki w rzeczywistości PRL-u. W tych czasach student był gnojony i źle traktowany. W krajach zachodnich student może liczyć na bardzo dobrą relację ze swoim profesorem. Może liczyć na, tak naprawdę, koleżeńskie traktowanie. Te relacje są na zupełnie innym poziomie niż wtedy, gdy ja byłem studentem. Oczywiście były wyjątki od reguły. Były katedry, które bardzo dobrze traktowały studentów. Musi kilka, kilkanaście lat upłynąć aby ta sytuacja się zmieniła. Na szczęście obecnie młodzi ludzie nie mają problemu z tym, żeby te sytuacje zgłaszać. Jesteśmy nowym, odważnym pokoleniem. Dowodem jest to, że studenci na SUM nagłośnili tę sprawę i była afera na całą Polskę.
Ale czy nagłośnienie było skuteczne?
Częściowo tak. Niektórzy „bohaterowie" tych opisów zostali usunięci z pracy ze studentami.
Dlaczego studenci nie chcą zgłaszać tych spraw od razu?
Przecież to oczywiste dlaczego - boją się. Ale to się zmienia. To jest zmiana pokoleniowa. Jestem dumny z młodzieży, że mają coraz więcej odwagi cywilnej, aby takie rzeczy piętnować.
Jak pan się zapatruje na pomysł, by w miejsce protestujących ratowników medycznych w karetkach jeździli strażacy z uprawnieniami?
Pan minister powinien swoje wypowiedzi kierować do ratowników medycznych. Oni bardzo ciężko pracują, mają stresujący tryb pracy. Powinien się do nich odnosić z szacunkiem. No niestety w Polsce tak jest, że wszystko jest wymyślane na kolanie, z dnia na dzień przegłosowane i wchodzi w życie. To jest po prostu jakaś paranoja. Środowisko lekarskie sprzeciwi się takim praktykom.
A to na SOR-ach nie przysporzy lekarzom większej liczby pacjentów w gorszym stanie zdrowia?
Ratownicy medyczni są świetnie wyszkoloną grupą zawodową. Nie wyobrażam sobie, aby strażacy jeździli w karetkach. Owszem mają podstawy Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy. Żeby wykonywać jakiś zawód bardzo dobrze, trzeba go wykonywać systematycznie, trzeba podnosić swoje kwalifikacje, uczestniczyć w szkoleniach. Szanuję umiejętności ratowników. Znają się doskonale na swoje działce medycyny. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy w karetce zamiast ratownika medycznego pracuje tylko i wyłącznie strażak.
Wierzy pan w to, że protest 11 września ułatwi medykom dialog z resortem zdrowia patrząc oczywiście przez pryzmat tych rzeczy, które na linii ministerstwo- medycy już się wydarzyły?
Ja może jestem marzycielem i wierzę w dialog, ale trzeba też spojrzeć na to szerzej. Mówiłem wcześniej o studentach, którzy są niezłomni i piętnują patologie na uniwersytetach. My też jesteśmy nowym pokoleniem medyków. Swoim nazwiskiem bylejakości firmować nie będziemy. Spokojnie odnajdziemy się za granicą czy w innych zawodach. Ale nie chcemy. Chcemy leczyć w Polsce! I głęboko wierzę w dialog. Swoich nazwisk nie będziemy plamić bylejakością, nieudolnością polskiego systemu publicznej ochrony zdrowia. Karty są na stole. Wszystko zależy od rządzących. My naprawdę jesteśmy zdeterminowani i w 100 proc. zaangażowanymi w swoją pracę. Wiemy też, jak cenna jest nasza wiedza i praca. Wszystko się może zdarzyć. Wszystko zależy od rządzących. Rządzący odpowiadają za tę patologię systemu, która jest w tym momencie. Nie medycy. Tylko rządzący. Serdecznie zapraszamy do rozmów i wypracowania mądrego rozwiązania dla pacjentów i wszystkich pracowników ochrony zdrowia.
Polecamy także:
MZ o CAR-T: jedna z najdroższych terapii już refundowana w Polsce
Terapia genowa szansą dla dzieci z SMA. Co z jej dostępnością w Polsce