Autor : Jakub Wołosowski
2022-09-22 09:35
10 lat temu chirurg Dariusz R. przeprowadzał operację na usunięcia guza nowotworowego na dwunastnicy u 78-letniego pacjenta. Po zabiegu w jamie brzusznej pacjenta zostały dwie serwety chirurgiczne. Błąd odkryto dopiero po kilku miesiącach, a po jego naprawieniu w wyniku powikłań pacjent zmarł po operacji. W środę, w sprawie lekarza, zapadł ostateczny wyrok na szczeblu Sądu Najwyższego.
W sierpniu 2012 r. Dariusz R., chirurg z Akademickiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, przeprowadzał operację usunięcia guza nowotworowego (gruczolaka śluzowego) z dwunastnicy u 78-letniego pacjenta. Niestety w jamie brzusznej pacjenta zostały dwie serwety chirurgiczne. Gdy odkryto ten błąd po 8 miesiącach, to Dariusz R. wykonał kolejną operację w celu usunięcia chust. Niestety pojawiły się powikłania w postaci perforacji jelita i wstrząsu septycznego. W ich wyniku po miesiącu od drugiej operacji pacjent zmarł.
Prokuratura oskarżyła chirurga o narażenie pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Jak podaje TVN24.pl sądy opowiadały się po stronie chirurga - sądy pierwszej i drugiej instancji uniewinniały chirurga. Prokuratorowi Generalnemu było to nie w smak i złożył skargę nadzwyczajną na postanowienia sądów. W efekcie w środę sprawą zajął się Sąd Najwyższy.
Prokurator generalny oskarżył sądy, że te niewłaściwie założyły, że oskarżony nie dopuścił się przestępstwa w postaci nieumyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu. Miał także pretensje do tego, że obydwie izby potraktowały opinię biegłych jako kategoryczną. W niej stwierdzono, że chirurg miał prawo zaufać instrumentariuszce, że wszystkie 12 chust wydanych w trakcie operacji zostały zabezpieczone.
NIL z własnym projektem ustawy o no-fault
W ocenie mecenasa Łukasza Burakowskiego, przedstawiciela rodziny, "decyzja co do sposobu przeprowadzenia zabiegu operacyjnego, przyjęcia pewnych metod zabezpieczenia przed tego typu zdarzeniami, ona spoczywa na operatorze", którym był chirurg Dariusz R. Zaś drugi przedstawiciel rodziny, Michał Wroński, stwierdził, że "jeśli sytuacja się nie zmieni doprowadzi do konkluzji w postaci tego, że tak naprawdę nie ma poczucia sprawiedliwości".
Obrońca lekarza, mecenas Andrzej Malicki, wskazywał, że on też jest obywatelem i "musi mieć gwarancję wykonywania zawodu, jego poprawności działań w kontekście określonych obowiązków". Obrońca zapytał retorycznie, czy po tym, jak lekarz dostał wyraźną informację od instrumentariuszek, że wszystkie chusty zostały zabezpieczone, to miał uporczywie szukać czegoś, czego nie ma?
Podobnie pytał lekarz, który stawił się na sali Sądu Najwyższego. "Ja miałem informację, że wszystko się zgadza. To po co miałem dalej szukać? Nie wiem, chyba, żeby coś uszkodzić?" - zauważył Dariusz R. Podkreślił, że ostatnie 10 lat to czas jego żalu i smutku, że pomimo wszelkich starań nie udało się uniknąć pozostawienia chust w jamie brzusznej, ale nie zgadza się z zarzutem o niestaranność.
Jak podaje TVN24.pl Sąd Najwyższy oddalił skargę Prokuratora Generalnego. Stwierdził, że kluczową kwestią dla tej sprawy jest ocena zachowania uniewinnego z punktu widzenia tego, czy dochował wymaganej staranności. - Z wyjaśnień obwinionego wynika, że po zakończonej operacji umieszczał w jamie brzusznej swoją rękę. Uniewinniony nie tylko próbował wyczuwać ciała obce, ale też kontrolował wzrokiem pole operacyjne - argumentowała sędzia, która podkreśliła, że kluczowa był informacja od instrumentariuszek, że usunięto wszystkie chusty. Chirurg miał prawo im zaufać i "skoro instrumentariuszki informują go o zgodności, to mógł przypuszczać, że w ciele pacjenta nie ma żadnych ciał obcych".
DGP: minister Z. Ziobro wygrał w sprawie no-fault
„Ratowanie życia to nie przestępstwo”. Czyli NIL apeluje o no-fault