Autor : Anna Rokicińska
2020-11-10 09:00
Od wiosny diagnozują wirusa Sars-CoV-2 – jak twierdzi prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych, Alina Niewiadomska system laboratoriów jest u granic swojej wydolności. Ludzie są zmęczeni, niedocenieni, a co chwilę pojawiają się legislacyjne kłopoty. O problemach diagnostów rozmawiamy z prezes Niewiadomską.
Anna Rokicińska: W jakiej sytuacja jest obecnie diagnostyka? Czy brakuje kadr lub odczynników?
Alina Niewiadomska: Chyba byłoby za dobrze, gdyby tych kadr nie brakowało i pod dostatkiem było odczynników. Jak we wszystkich zawodach medycznych problemy są już widoczne. Mamy niedostatki kadr, ludzie są zmęczeni. Pojawiają się problemy związane z organizacją całego systemu ochrony zdrowia i te wywołane częstymi zmianami legislacyjnymi. Brakuje nam stabilności. Diagności są na pierwszej linii walki z koronawirusem już od początku systemu funkcjonowania badań COVID-owych. Te początki już na starcie,były bardzo trudne, bo związane m.in.z chaosem prawnym w obszarze medycyny laboratoryjnej. Brak nowelizacji ustawy o medycynie laboratoryjnej, o którą my od lat wnosimy. Nie mieliśmy więc zliczonych pracowni mikrobiologicznych, komór laminarnych o właściwym stopniu bezpieczeństwa (BSL). Trzeba było dużo wysiłku włożyć w to, żeby zorganizować pracownie badające wirusa Sars-CoV-2 często od podstaw. Występowaliśmy wtedy o rekomendacje do konsultantów krajowych. Do ministra zdrowia o podanie właściwych wytycznych. Ten etap bardzo nas obciążył także fizycznie. Potem sytuacja się w miarę unormowała. Zapowiadaliśmy, że jesienią będzie problem związany z zakażeniami wirusem grypy, a liczba zakażeń wirusem Sars-CoV-2 wzrośnie. No i tak się stało. W tej chwili nasza wydolność jest już graniczna. Laboratoriów mamy tyle, ile mamy (wszystkich laboratoriów 2700, COVID-owych ok.200). Kadr w tym czasie za dużo nie przybyło. To są absolwenci kierunku analityka medyczna, których trzeba jeszcze przeszkolić. Zakażenia dotyczą wszystkich, także diagnostów. To się przekłada na utrudnienia w organizacji pracy laboratoriów. Największym naszym problemem jest przemęczenie. Czekamy też na ustawę, która obecnie jest w Ministerstwie Zdrowia. Ta ustawa reguluje zarówno zawód diagnosty, jak i organizacje laboratoriów. Liczymy, że ta ustawa w końcu znajdzie swoje miejsce w pracy parlamentu i wprowadzi właściwą organizację pracy diagnostów i laboratoriów. Nowe rozwiązania pomogłyby w walce z epidemią ponieważ w ustawie są m.in. propozycje doszczegółowionego rejestru laboratoriów prowadzonego przez wojewodę, kształcenie kadr, finansowanie szkolenia specjalizacyjnego co skutkowałoby wzrostem liczby specjalistów tak potrzebnych obecnie.
Przyjęcie ustawy zgodnie z oczekiwaniami KIDL pomoże w walce z epidemią,ale też usprawni funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia. Jest to system naczyń połączonych. Szybka, nowoczesna dofinansowana diagnostyka, to zapewnienie bezpieczeństwa pacjentom i optymalizacja kosztów leczenia. Liczymy, że nastąpi to niebawem, projekt jest po konsultacjach społecznych. To bardzo ważne dla wszystkich pacjentów, systemu ochrony zdrowia i samych diagnostów.
A. R.: Nie tak dawno dopuszczono diagnozowanie zakażenia wirusem Sars-CoV-2 testami antygenowymi. Jak wygląda ich raportowanie? Na kogo to spada?
A. N.: W tej sprawie panuje duża dezinformacja. To jest właśnie przykład zarządzenia, które najbardziej utrudnia prace, bo nie ma jasnych, prostych wytycznych. W tej chwili ze względu na fakt, że ludzi w systemie jest coraz mniej, wszystkie zmiany, polecenia, zarządzenia powinny być bardzo starannie opracowane i publikowane. W tej chwili mamy taką oto sytuację. Testy antygenowe przeznaczone są dla osób objawowych. Powinny być wykonywane zgodnie z zaleceniem na SOR-ze lub izbie przyjęć. Tam też zgodnie z wytycznymi powinno odbywać się raportowanie do systemu. Testy antygenowe powinny być raportowane, bo wtedy mamy pełną informację o skali zakażeń. Z informacji, które spływają do Izby wynika, że część lekarzy życzy sobie, żeby to był wynik badania laboratoryjnego. Żeby to był wynik badania laboratoryjnego, to taki test musi być wykonywany w laboratoriach medycznych. I ten mechanizm nie działa. Nie mamy aktu prawnego o charakterze rozporządzenia MZ regulującego badania POCT, (point-of-care-testing), czyli badania wykonywane w miejscu opieki nad pacjentem, którymi są m. in. szybkie testy antygenowe SARS-CoV2. I należy podkreślić, że ustawa o medycynie laboratoryjnej właśnie by te wszystkie kwestie unormowała!
Nie chciałabym, ani ja, ani diagności, żeby do tej dezinformacji dołożyć jeszcze kolejną, że właściwie nie wiadomo, kto te testy ma wykonać i kto ma je raportować. One powinny być odnotowywane w systemie EWP. Tylko kto ma to robić? Na tę chwilę jasnych przepisów w tej sprawie nie mamy. Trzeba też brać pod uwagę fakt, że testów molekularnych już dużo więcej nie wykonamy. Jedynym wyjściem jest więc testowanie antygenowe. Jak Ministerstwo Zdrowia zorganizuje ich raportowanie? Czekamy na jasne wytyczne. Obecnie pracownicy SOR, IP , diagności i dyrektorzy szpitali są pozostawieni z tym sami sobie.
A.R.: Powiedziała pani, że dużo więcej testów molekularnych – PCR nie jesteście w stanie wykonać. Gdzie jest ta granica? Ile więcej jeszcze się da?
A. N.: Niemożliwe jest podwojenie bazy tych testów w tempie takim, które jest nam potrzebne. Mamy znaczny wzrost zakażeń. Przed nami jeszcze cały listopad i kolejne miesiące sezonu zwiększonej liczby infekcji wirusowych w tym grypy i SARS-CoV-2. Żeby zorganizować nowe laboratoria, przeprowadzić modernizację i żeby powstały pracownie badań molekularnych, potrzebny jest czas. Tego się nie da z dnia na dzień przeprowadzić. To poszerzenie bazy będzie, ale na pewno nie o 100 proc. Gdyby nawet chcieć uzyskać to 100 proc. to problemem będą kadry medyczne. Odrębną sprawą jest dostępność do testów przy tak dużym wzroście liczby zakażeń. Dobrze, że w tej chwili mamy pełny dostęp do testów molekularnych. Jednak, jeżeli mówimy o testach antygenowych drugiej generacji, już pojawiają się problemy z dostępem. My liczyliśmy na te szybkie testy, ale pojawia się kryterium ograniczające czyli dostępność. No cóż, produkcja jest ograniczona, a rynek zbytu ogromny.
A. R.: A co z dodatkiem COVID-owym dla diagnostów?
A. N.: Ten dodatek wprowadził dużo emocji w środowisku zawodów medycznych, w środowisku diagnostów również. Ten dodatek jest przeznaczony dla diagnostów, którzy pracują metodami molekularnymi przy wykrywaniu wirusa Sars-CoV-2. No i tu pytanie, co z testami antygenowymi, no i w ogóle z diagnostami, którzy pracują przy COVID-19 wykonując inne badania? Przecież oni też pracują na rzecz pacjentów z COVID-19 np., wykonując morfologię. Im zgodnie z poleceniem ministra zdrowia ten dodatek przysługiwać nie będzie. Również, sanepidy, Regionalne Centra Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, które od początku wykonują badania na koronawirusa techniką PCR. Problem jest, że polecenie ministra zdrowia w sprawie dodatków dotyczy tylko szpitali.
To jest dla ludzi deprymujące. Ministerstwo Zdrowia będzie przez nas regularnie namawiane do poszerzenia katalogu osób uprawnionych do otrzymania dodatku ponieważ wiele osób zostało pominiętych zupełnie niezasadnie, a w pełni zasługują na docenienie ich pracy i poświęcenia.
A. R.: A proszę wyjaśnić, czy prywatne laboratoria do tej pory nie musiały raportować do sanepidu pozytywnego wyniku testów w kierunku Sars-CoV-2? Minister w ostatnich dniach wydał polecenie prywatnym podmiotom diagnostycznym, by wpisywać te dane do EWP?
A. N.: Jeżeli mówimy o patogenach zakaźnych, a Sars-CoV-2 takim jest, nas obowiązuje ustawa o chorobach zakaźnych z 2008 r. W myśl tej ustawy, wszystkie patogeny, wymienione w załącznikach jako biologiczne czynniki chorobotwórcze, laboratoria mają obowiązek zgłosić do sanepidu. Natomiast powstały systemy EWP czy Krajowy Rejestr Pacjentów z COVID-19 do zbierania danych tylko o osobach zakażonych Sars-CoV-2, do których laboratoria wprowadzały wyniki badań finansowane ze środków publicznych.. W tej chwili każde laboratorium ma obowiązek zgłosić pozytywny wynik do systemu EWP. Wcześniej nie było takiego wymogu. Czy wszystkie pozytywne wyniki z laboratoriów prywatnych były wcześniej zgłaszane do sanepidu, a sanepid umieszczał je w EWP, tego nie wiem. Natomiast od 5 listopada jest to wymóg. W efekcie tego obowiązku na pewno można się spodziewać wzrostu liczby dodatnich wyników. Dla pełnego obrazu epidemii konieczne byłoby jednak umieszczanie w systemie również wyników ujemnych i nierozstrzygających.
A. R.: Za co się dzieje z pomysłem zdalnej autoryzacji badań? Uda się Izbie przekonać Ministerstwo Zdrowia, że nie jest to najszczęśliwszy pomysł?
A. N.: Informowaliśmy o tym Ministerstwo Zdrowia i to bardzo dobitnie. Alarmowaliśmy resort jako Izba, ale także jest ekspertyza, która na poziomie zarówno uczelni, czyli kształcenia dyplomowego, podyplomowego, konsultantów wojewódzkich, krajowych i samych kierowników laboratoriów,diagnostów, jasno wskazuje, że zgodnie z wiedzą medyczną diagnosta autoryzuje wynik badania laboratoryjnego w laboratorium, w którym jest badanie wykonywane. On musi widzieć, pod jakim procesem składa swój podpis, który niesie za sobą skutki prawne. To nie może być tak, że diagnosta jest gdzieś, choćby w domu i autoryzuje próbki, ale całego procesu na oczy nie widział. To jest absolutnie niezgodne z wiedzą medyczną. Tłumaczy się nam, że zdalna autoryzacja ma wpływ na liczbę wykonywanych badań. To nie jest prawda. Od zdalnej autoryzacji nie przybędzie badań, nadal ktoś musi je wykonać. Tłumaczy się nam, że to taka telemedycyna. Telemedycyna w tym systemie jest wtedy, kiedy ten zautoryzowany przez diagnostę w laboratorium wynik, jest przekazywany elektronicznie odbiorcy. Jeżeli jednak chodzi o autoryzację, to musimy mieć pewność, że podpisujemy się pod wykonanym badaniem laboratoryjnym zgodnie z procedurą. Ja mogę wejść do pracowni, obejrzeć na żywo tę próbkę, mogę sprawdzić system kontroli jakości, mogę zadzwonić i zapytać, jaka jest faza przedanalityczna. W takiej sytuacji mam na wszystko wpływ i wgląd. Nikt mnie nie zmusi do zautoryzowania wyniku, jeżeli do końca nie jestem przekonana i tego nie sprawdzę. Zdalna autoryzacja, to wprowadzenia chaosu. Zaczniemy wydawać wyniki badań laboratoryjnych, co do których nie mamy wpływu na ich przebieg. Na to zgody naszego środowiska nie ma. No i jest to też ze szkodą dla pacjenta. To lekarz na podstawie wyników badań laboratoryjnych podejmuje decyzję o leczeniu i jego przebiegu. Mam więc nadzieję, że ze strony Ministerstwa Zdrowia do kwestii zdalnej autoryzacji nie będziemy wracać.
A. R.: A gdyby mogła pani przekonać resort zdrowia do jednej kwestii, która jest środowisku diagnostów bardzo potrzebna, to co by nią było?
A. N.: Umówmy się że do dwóch. Bardzo bym chciała, by Ministerstwo Zdrowia szybko skierowało ustawę o medycynie laboratoryjnej do sejmu z uwzględnieniem postulatów naszego środowiska. To jest bardzo pilne, bardzo potrzebne i bardzo regulujące rynek i obszar medycyny laboratoryjnej. Obecna ustawa ma 20 lat i nie przystaje do obecnych realiów. Chciałabym też, by resort docenił rolę diagnostów w systemie i zwrócił uwagę na to, w jakich siatkach płac w tej chwili znajdują się diagności. To ważne dla zapewnienia przyszłych kadr, ważne też przy projektowaniu dodatków za pracę z materiałem zakaźnym. Chciałabym, by system zauważył diagnostów. Przy zwalczaniu epidemii od początku pracują diagności w pracowniach sanepidu, RCKiK ale też pracownicy laboratoriów ogólnoanalitycznych. Materiał wszędzie jest potencjalnie zakaźny. Ustawodawca powinien to dostrzec. Diagności muszą się poczuć docenieni, bo to oni wykonują teraz morderczą pracę nad tym wirusem. Oczywiście wszyscy medycy ciężko pracują. Ale to, co się dzieje w tym roku, pokazało obszar diagnostyki laboratoryjnej i nie są to jasne barwy. Skupiły się jak w soczewce wieloletnie zaniedbania, niedofinansowanie brak wizji, stabilności. Dwie kwestie należy załatwić: uposażenie diagnostów i legislację czyli ustawę o medycynie laboratoryjnej. I taką mam prośbę jako Prezes samorządu diagnostów laboratoryjnych do Ministra Zdrowia -Panie Ministrze to się po prostu opłaci i następne epidemie będzie łatwiej opanować.
Polecamy także:
NFZ zmienia wzory umów dla świadczeniodawców w zakresie SOR
Eksperci pozytywnie, lecz ostrożnie o szczepionce na COVID Pfizera
Nowoczesne leczenie łuszczycy nie powinno wykluczać z macierzyństwa