Autor : Anna Rokicińska
2021-02-15 09:04
Ledwie rozpoczęły się dyskusje w sprawie ustalenie siatki płac w ochronie zdrowia już pojawiła się krytyka pierwszych propozycji Ministerstwa Zdrowia. W tym tygodniu w ramach Rady Dialogu Społecznego ma odbyć się kolejne spotkanie pomiędzy resortem, a stroną społeczną.
W ubiegłym tygodniu (o czym pisaliśmy) w ramach RDS odbyło się pierwsze spotkanie przedstawicieli MZ ze stroną społeczną. Ze strony resortu padły pierwsze propozycje dotyczące płac medyków. Chodzi o ustalenie współczynników pracy dla poszczególnych zawodów medycznych. Współczynniki te ustalają relacje między wysokością minimalnej płacy zasadniczej danego zawodu, a przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce za rok ubiegły. Dla przykładu dla lekarzy specjalistów ten współczynnik wynosi obecnie 1,27. Nowe propozycje resortu krytycznie ocenia Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, Porozumienie Rezydentów i Porozumienie Chirurgów Skalpel.
Co w propozycji płac MZ nie podoba się lekarzom?
Po pierwsze sposób w jaki ustalana jest nowa siatka płac. „Przedstawiciele OZZL, jedynego związku zawodowego uznanego sądownie za reprezentatywny dla zawodu lekarza w Polsce, nie mają prawa uczestniczenia w negocjacjach w ramach owego ZT (Zespołu Trójstronnego – red.) i mogą wziąć udział w posiedzeniu jedynie z głosem „doradczym” i to tylko wtedy, gdy jakaś organizacja należąca do ZT zechce ich jako „ekspertów” zaprosić. Dzięki uprzejmości OZZPiP (Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych – red.) przedstawiciele: OZZL i PR OZZL (Porozumienie Rezydentów OZZL – red.) w posiedzeniach ZT będą uczestniczyć, ale bez prawa głosowania. Będzie zatem tak, że – ze strony związkowej – o wynagrodzeniach lekarzy decydujący głos będą miały te związki zawodowe, do których lekarze nie należą lub należą w „śladowej” liczbie (jak np. NSZZ Solidarność). To pierwsza patologia, na którą chciałbym zwrócić uwagę” - pisze w swoim komentarzu Przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel. „Co prawda nie ten rząd tę patologię wprowadził, ale nie musiał jej utrzymywać, o czym świadczą działania poprzedniego ministra zdrowia tego rządu, skutkujące przyjęciem ustawy o podwyżce – w roku 2018 – pensji zasadniczej dla lekarzy szpitalnych, spełniających określone warunki, do kwoty 6750 PLN. Negocjacje w tej sprawie prowadzone były wówczas wyłącznie przez strony zainteresowane i kompetentne, czyli MZ i OZZL (PR OZZL). Podobnie zresztą było w przypadku płac pielęgniarek czy ratowników” - pisze dalej przewodniczący.
Po drugie propozycje złożone na pierwszym spotkaniu są dla lekarzy nie podwyżką, a de facto obniżką płac. Bukiel podkreśla, że 10 lutego rząd przedstawił swoje propozycje zmian w/w współczynników pracy. „Dla lekarzy specjalistów ma on w najbliższych dwóch latach (2021 i 2022) pozostać na tym samym co dotychczas poziomie (1,27) a w roku 2023 wynieść 1,33. W roku 2027 (czyli w ostatnim roku następnej kadencji sejmu, kiedy nie wiadomo kto będzie rządził w RP) wskaźnik ma osiągnąć swój ostateczny poziom: 1,75. Aby te propozycje nazwać „wzrostem wynagrodzeń” (którego domagali się lekarze) trzeba wielkiej odwagi, żeby nie powiedzieć bezczelności. Warto przypomnieć (OZZL zwracał na to uwagę ministrowi zdrowia wielokrotnie), że gdy wprowadzono w roku 2018 podwyżkę dla lekarzy do kwoty 6750 PLN to oznaczało to współczynnik 1,6 względem „przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce za rok poprzedni” (czyli 2017). Obecna propozycja rządowa zakłada zatem faktyczne obniżenie tego wskaźnika dla lekarzy na najbliższe parę lat. Wskaźnik 1,6 ma być osiągnięty dopiero w roku 2026. Zatem: przez 8 kolejnych lat (od 2018 do 2026) pensje lekarskie względem przeciętnego wynagrodzenia mają maleć!” - czytamy w komentarzu. Całość komentarza dostępna jest tutaj.
Propozycje MZ nie podobają się także Porozumieniu Chirurgów Skalpel. „Optymalizacja budżetu na ochronę zdrowia kosztem płac dla medyków w sytuacji braku lekarzy na rynku to ślepa uliczka. Zamiast pracować za jałmużnę w szpitalu lekarze przejdą do prywatnego sektora co jeszcze bardziej ograniczy dostęp do leczenia. Zadziwia krótkowzroczność rządu. Dobrzy lekarze specjaliści nie będą chcieli pracować w szpitalu za 1,27 przeciętnego wynagrodzenia i przejdą do sektora prywatnego. Pacjenci, którzy chcą być leczeni przez fachowców będą musieli zapłacić za leczenie prywatne. Tak czy inaczej dla NFZ to czysty zysk. Szpitale nie mają dodatkowych środków na utrzymanie poziomu wynagrodzeń dla lekarzy więc tak czy inaczej straci pacjent. Po zaostrzeniu art.37a nikt rozsądny nie będzie się narażać dla idei” - czytamy w komentarzu zamieszonym w portalu społecznościowym.
Polecamy także:
P. Dymon – 5 tys. podstawy to minimum dla ratownika
MZ dyskutowało dziś o umowie społecznej ws. płac i 7 proc. PKB
Wywiad: A. Niedzielski o finansach na zdrowie, płacach, diagnostyce
Czy składka zdrowotna będzie wyższa? Jakie scenariusze są rozważane?
Młodzi lekarze po rozmowach w Ministerstwie Zdrowia. Co ustalono?