Autor : Halina Pilonis
2023-04-18 20:09
Podczas Kongresu Rzecznicy Zdrowia przedstawiciele najważniejszych ugrupowań politycznych podkreślali, że system ochrony zdrowia jest niedofinansowany. Zdaniem polityków, najważniejszymi wyzwaniami - poza finansowaniem - są deficyt kadrowy, decentralizacja NFZ, uregulowanie relacji między systemem prywatnym i publicznym, zarządzanie szpitalami, odpowiednia wycena świadczeń zdrowotnych oraz zwiększenie produkcji leków w Polsce.
Kończąca się kadencja Sejmu i zbliżające się wybory stały się okazją do podsumowania tego, co wydarzyło się w obszarze ochrony zdrowia, a także wskazania najistotniejszych zmian systemu w nadchodzącym czteroleciu.
Ekspert ochrony zdrowia Stefan Bogusławski przypomniał, że - zgodnie z danymi Narodowego Instytutu Zdrowia-PZH - do 2016 r. długość życia Polaków rosła i goniliśmy pod tym względem Europę Zachodnią. Jednak od tego czasu zaczęła się ona skracać w przypadku kobiet, a u mężczyzn przestała rosnąć.
- To pokazuje, że coś niedobrego dzieje się ze zdrowiem Polaków - powiedział. Jego zdaniem, wpływ na to ma nie tylko sprawność systemu ochrony zdrowia, ale i sytuacja epidemiologiczna, nierówności w zdrowiu, styl życia, zatrucie środowiska naturalnego, zmiany klimatyczne. Zwrócił też uwagę na znaczenie COVID-19, który będzie wpływał na pogarszanie się zdrowia społeczeństwa do 2030 r. i wzrost nieprzewidywanych wydatków od 1 do 3 proc.
- Będziemy wydawali więcej niż przewidywaliśmy. Do tego trzeba jeszcze wliczyć napływ uchodźców z Ukrainy i starzenie się społeczeństwa – dodał. Stefan Bogusławski podkreślił, że polski system ochrony zdrowia jest systematycznie niedofinansowany. - Nawołując, aby uczynić go bardziej efektywnym, trzeba wziąć pod uwagę, że im mniej pieniędzy wydajemy, tym trudniej tym system zarządzać - zaznaczył. Wskazał też na deficyty kadrowe, zwłaszcza zbliżający się klif pokoleniowy wśród pielęgniarek, dysfunkcję relacji między systemem prywatnym a publicznym, silosowość POZ, AOS i lecznictwa zamkniętego, niskie finansowanie w zakresie zdrowia publicznego, pozorny dialog między interesariuszami systemu - głównie na konferencjach, słabość przepracowanej, niedofinansowanej i cierpiącej z powodu braku zaufania społecznego administracji publicznej, krótkoterminowość polityki zdrowotnej.
Poseł PiS, były wiceminister zdrowia Bolesław Piecha zgodził się z diagnozą Stefana Bogusławskiego. Podkreślił jednak, że udało się stworzyć ustawowe podstawy wzrostu nakładów na ochronę zdrowia.
- Nie jest to wzrost rewolucyjny, ale pieniędzy jest więcej - zaznczył. Problem niedoboru kadr jest rozwiązywany i kształcenie na nowo otwartych uczelniach trwa, ale na efekty przyjdzie poczekać. - Były próby zatrudnienia pracowników spoza UE, ale nie spotkało się to z aprobatą środowiska medycznego - poinformował. Przyznał, że są braki organizacyjne zwłaszcza w zarządzaniu ośrodkami wieloprofilowymi.
- Staraliśmy się zwracać uwagę na jakość w ochronie zdrowia, ale nie jest to łatwe – przyznał. Bolesław Piecha ubolewał też nad słabą kondycją zdrowia publicznego, co uwidoczniła m.in. frekwencja na szczepienia przeciw COVID-19. Poinformował, że na przełomie kadencji rząd chce się skoncentrować na kwestii kształtowania płac w systemie ochronie zdrowia, uzdrowienia gospodarki finansowej szpitali i zmniejszania ich skłonności do zadłużania się, dostępności świadczeń w podstawowej opiece zdrowotnej i ambulatoryjnej specjalistyce, zwłaszcza działaniu opieki koordynowanej oraz sieci onkologicznej.
Na przyszłą kadencję PiS planuje utrzymanie ścieżki wzrostu nakładów na opiekę zdrowotną i dbałość o kadry.
Senator Beata Małecka-Libera podsumowała, że w ciągu ostatnich 8 lat nie dokonała się żadna systemowa reforma, oprócz wprowadzenia opieki koordynowanej w POZ i sieci onkologicznej.
- Wdrożona sieć szpitali okazała się klęską i miała być ona znowelizowana, a tymczasem na jej podstawie wdraża się sieć onkologiczną i kardiologiczną – oburzała się. Przypomniała o dramatycznie wysokiej liczbie nadmiarowych zgonów w trakcie pandemii, które były spowodowane również niewydolnością systemu i błędnymi decyzjami, zwłaszcza wstrzymaniem operacji kardiologicznych. Zwróciła uwagę na wydłużenie się kolejek do świadczeń zdrowotnych i zwiększenie nierówności w zdrowiu.
- Elementy zdrowia publicznego przez 8 lat nie były realizowane, a ustawa o zdrowiu publicznym była martwą – ubolewała. Wskazała na kulejącą profilaktykę zdrowotną. Wspomniała też o bezpieczeństwie lekowym i braku działań mających na celu zwiększenie produkcji leków w Polsce, a także na problem samoleczenia się pacjentów.
Senator Beata Małecka Libera wspomniała także o ustawie o zawodzie lekarza. – To wstyd dla ministerstwa, bo tą ustawą przeniesiono wiele zadań finansowanych z budżetu do resortu do NFZ bez dodatkowych pieniędzy.
Zapowiedziała, że dla KO zdrowie jest priorytetem, a minister zdrowia powinien być decyzyjny, nawet w funkcji wicepremiera. Konieczny będzie rzeczywisty wzrost nakładów i dialog z pracownikami służby zdrowia. - Nie mogą wszystkie decyzje zapadać na ul. Miodowej, potrzebujemy dobrej polityki regionalnej – zaznaczyła.
Posłanka Marcelina Zawisza z partii Razem podkreśliła, że zwiększanie nakładów na opiekę zdrowotną było kompletną porażką. - Przyjęcie za punkt odniesienia PKB sprzed dwóch lat jest manipulacją i tak naprawdę nie wydajemy na zdrowie 6,08 proc., ale zaledwie 4,81 proc. - wskazała. Jej zdaniem, niewydolność systemu obrazują coraz dłuższe kolejki. Wzrost nakładów nie przekłada się na wzrost liczby świadczeń. – Kolejnym błędem PiS jest zaprzestanie publikacji danych. Jak okazało się, że są niekorzystne, zostały schowane. Nie ma danych na temat COVID-19 i zadłużenia szpitali – oburzała się. Ubolewała, że zamykane są oddziały, zwłaszcza ginekologiczne w szpitalach powiatowych, co utrudnia kobietom dostęp do leczenia. Proponowała, aby POZ mógł wykonywać profilaktykę jednego dnia, co pozwalałoby wczesne wykrywanie chorób. Pozytywnie oceniła ustawę o minimalnych wynagrodzeniach w służbie zdrowia, ale zwróciła uwagę, że trzeba wprowadzić zmiany doceniające wyższe wykształcenie i doświadczenie zawodowe. Jej zdaniem, sukcesem jest także cyfryzacja w ochronie zdrowia.
Lewica zamierza hamować postępującą prywatyzację służby zdrowia, co ma miejsce szczególnie w stomatologii i psychiatrii. - Polacy korzystają z prywatnej służby zdrowia, żeby ratować swoje życia, a nie dlatego, że chcą wydać 400 zł za telefoniczną poradę psychiatryczną – powiedziała. Dodała, że po wygaśnięciu ochrony patentowej leków, dane powinny być jawne, aby krajowi producenci mogli szybko wprowadzać generyki na rynek.
Poseł Dariusz Klimczak z PSL również ubolewał, że niedofinansowanie jest chorobą przewlekłą polskiej ochrony zdrowia. Pieniędzy jest więcej z naszych składek, ale ze względu na wyższe koszty zadłużenie szpitali, kolejki i deficyt kadrowy rosną. W efekcie Polacy w przeciwieństwie do Czechów źle oceniają funkcjonowanie systemu opieki zdrowotnej. Poseł Klimczak przypomniał, że w wyniku słabości administracji publicznej przez dwa lata nie potrafiono wydać pieniędzy z Funduszu Medycznego.
- Ile lat czekaliśmy na ustawę o zwodzie farmaceuty? Udało się, ale wszyscy wiedzą, kto jest jej autorem – powiedział.
- W Polsce mamy wykupionych 4 miliony prywatnych ubezpieczeń. Dlaczego nie wprowadzimy porozumienia między tymi systemami? Centralizacja finansowania i pionizacji NFZ, powoduje, że dziś w oddziale wojewódzkim Funduszu nic nie załatwimy. Kuleje dialog resortu z pracownikami systemu – wyliczał.
Jego zdaniem, wyzwaniem na przyszłą kadencję jest wzmocnienie bezpieczeństwa lekowego kraju i rodzimych producentów leków, rozwiązanie kryzysu kadr medycznych, decentralizacja płatnika i zwiększenie wpływu samorządu wojewódzkiego na finansowanie ochrony zdrowia. PSL zapowiada również rozwiązanie problemu finansowania in vitro i reformę opieki hospicyjnej.
- System osiada jak kompost, a kolejki rosną - ubolewał Krzysztof Łanda, ekspert ochrony zdrowia i były wiceminister zdrowia. - PIS miało „złoty róg” bezwzględną większość parlamentarną przez dwie kadencje, ale nie wydarzyło się nic. Brak jest głębokich reform. Dwie kadencje zostały przespane - oburzał się.
Jego zdaniem, najważniejsze znaczenie ma zawartość koszyka świadczeń zdrowotnych i ich taryfikacja. W tym kontekście można dopiero mówić o tym, czy finansowanie jest wystarczające. - Tymczasem AOTMiT wycenia świadczenia w jednej dziedzinie przez rok. Ile lat nam potrzeba, aby zrobić to dla wszystkich? – zastanawiał się.
Krzysztof Łanda zwrócił uwagę, że system finansowania świadczeniodawców napędza nadprodukcję świadczeń w jednych obszarach, a w innych ogranicza. Jego zdaniem, pacjenci w Polsce narzekają na dostępność usług, a nie na ich jakość, a minister Adam Niedzielski zajmuje się ustawą o jakości.
Mówił też o konieczności wsparcia rozwoju w Polsce produkcji leków i wyrobów medycznych. Wspomniał również, że Agencja Badań Medycznych jest „tworem niemoralnym”, na której finansowanie „podbiera się środki” z NFZ w sytuacji, kiedy brakuje pieniędzy na świadczenia.
O czym jeszcze mówiono dziś na Kongresie:
A. Ryś: Komisja Europejska zajmuje się zdrowiem psychicznym