Autor : Magdalena Kopystyńska
2022-01-26 18:09
W opinii Porozumienia Zielonogórskiego rozporządzenie nakładające na lekarzy obowiązek badania fizykalnego zakażonych pacjentów po 60 r.ż. dezorganizuje pracę POZ i skraca czas, który można byłoby poświęcić pacjentom niechorującym na COVID-19. - Jestem zbulwersowany tym, że urzędnik, ekonomista, narzuca lekarzom działania, które nie są zgodne z zasadami sztuki medycznej - mówił Andrzej Zapaśnik, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego.
Apel do Ministerstwa Zdrowia, by rozporządzenie przyjęło inny kształt, pozostał bez odpowiedzi. Lekarze rodzinni muszą sobie teraz radzić w nowej rzeczywistości. Pacjenci też.
- Osią sporu jest nakaz badania pacjentów skąpoobjawowych lub bezobjawowych, bo nikt z nas nie uchyla się od badania chorych z objawami - zapewnia Wojciech Pacholicki, wiceprzewodniczący Porozumienia Zielonogórskiego. - Oddelegowanie nas do osób, które czują się bardzo dobrze albo zapraszanie ich do przychodni, jest dalece nieprzemyślane. Pacjent covidowy w przychodni oznacza potrzebę przebrania się lekarza, odkażenia gabinetu po wizycie. Taki pacjent realnie zajmuje czas, jak 4 do 5 innych pacjentów, których moglibyśmy przyjąć. Wizyta domowa to 6-7 osób nieprzyjętych w przychodni - wyliczał. Zwrócił uwagę, że cały czas mówi się o długu zdrowotnym z powodu pogorszenia się dostępności w szpitalach i AOS. - Do tej pory pacjenci mieli szansę przynajmniej część swoich problemów zaopatrywać w POZ. Teraz ta szansa radykalnie spadnie - ostrzegł.
Andrzej Zapaśnik przyznaje, że już dziś ma 40 osób dziennie z zakażeniem. - Ilość pracy rośnie nam logarytmicznie, może się okazać, że ze nie damy rady, jak to będzie 100- 200 pacjentów dziennie - dodaje i przypomina, że są jeszcze inne rozporządzenia, które nakładają na lekarzy POZ obowiązki, takie jak te związane z weryfikacją końca izolacji.
- To, czy lekarz ma badać pacjenta, zależy od jego daty urodzenia, a nie tego, w jakim jest stanie - doprecyzował Tomasz Zieliński, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego i Polskiej Izby Informatyki Medycznej. Zwraca uwagę na fakt, że nie wiadomo, co zrobić w sytuacji, jeśli pacjent odmówi badania albo co zrobić, gdy przebywa w takiej odległości, że nie ma możliwości zgłosić się do poradni czy skorzystać z wizyty domowej. Dodał też, że na dodatek pojawiają się problemy informatyczne. - Lekarz zna pacjentów, których sam skierował na test, natomiast nie ma informacji o tym, który pacjent wykonał test sam - mówi.
Według Tomasza Zielińskiego należałoby zamiast obowiązkowych badań w 48 h wprowadzić monitorowanie wyselekcjonowanej grupy. - Jeżeli pacjent korzysta z pulsoksymetru, ryzyko zgonu spada, w zależności od grupy wiekowej, 3-4 razy. Tymczasem jedynie ok. 15 proc. pacjentów, którzy dostają paczkę, uruchamiają urządzenie i logują się w systemie. Pielęgniarki mogły by być tymi osobami, które będą w tym wspierać pacjentów - stwierdził. - Będziemy mieli kumulację pacjentów w poniedziałki, ponieważ ci, którzy byli testowani od czwartku do niedzieli, będą musieli zostać przyjęci właśnie w poniedziałek. To i bez tego trudniejszy dzień dla POZ, bo wtedy pacjentów jest więcej - przyznał.
Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego podkreśla, że nie było żadnych konsultacji dotyczących rozporządzenia. - Nie wiem z kim Pan minister się konsultował, ale na pewno nie z nami - stwierdził. - O tym, czy pacjent ma być zbadany fizykalnie, osobiście powinien decydować lekarz, a nie przepisy. Nie wyregulują tego żadne ustawy. To wygląda tak, jakby chciano się teraz tymi przepisami przypodobać się suwerenowi. Nie jest to rozsądna decyzja medyczna - wskazał. Dodał, że nie ma żadnych dowodów na to, że badanie po 48 godzinach od pozytywnego wyniku testu na obecność SARS-CoV-2 może zmniejszyć śmiertelność. - Uważamy, że jest szereg innych możliwości, aby zapobiec ogromnej ilości zgonów związanych z pandemią - powiedział.
Czytaj także:
Nerwowo na sejmowej Komisji Zdrowia o V fali epidemii
Prywatne laboratoria będą wykonywały testy antygenowe
magdalena.kopystynska@cowzdrowiu.pl