Autor : Aleksandra Kurowska
2020-06-17 13:22
Lekarze, organizacje pacjenckie, a nawet minister zdrowia apelują, by nie przekładać badań diagnostycznych, zwłaszcza onkologicznych, a także terapii w różnych chorobach, w tym w przewlekłych. Część chorych wstrzymuje się z wizytami u lekarzy w obawie przed zakażeniem koronawirusem. Inni mają problem z uzyskaniem recept, skierowań na badania, informacji. Jakie problemy są zgłaszane i jakie mogą być rozwiązania?
Zacznijmy od tego, że w różnych jednostkach chorobowych, w różnych placówkach, sytuacja bywa bardzo odmienna. Niektóre szpitale i poradnie są w stałym kontakcie z chorymi. Samodzielnie lub z pomocą firm i organizacji, dostarczają im leki, nawet te stosowane w programach lekowych czy chemioterapii. Ale jest też wiele sygnałów wskazujących na możliwość opóźnienia lub przerwania terapii.
O to, jak obecna sytuacja epidemiologiczna przekłada się na dostęp do leków i ciągłość leczenia, spytaliśmy też profesorów oraz dyrektorów placówek, a także organizacje pacjenckie. Wiele zależy od organizacji, dobrej woli i zasobów kadrowych placówek.
Odmrażanie systemu
- Przede wszystkim trzeba odmrażać szeroko rozumiany system - mówi dr Beata Jagielska, prezes Polskiej Koalicji Medycyny Personalizowanej -Stowarzyszenia i zastępca dyrektora Narodowego Instytutu Onkologii im. M. Skłodowskiej-Curie w Warszawie. - Na to zamrożenie wpłynęło wiele czynników, epidemia była jednym z nich, ale nie jedynym. Również obawa przed zakażeniem ale też zmniejszona dostępność personelu medycznego – mówi wicedyrektor Narodowego Instytutu Onkologii
Poważne konsekwencje
- Generalnie każde przerwanie leczenia przewlekłego schorzenia niesie ze sobą określone konsekwencje zdrowotne. Im poważniejsza choroba, tym konsekwencje groźniejsze. Dotyczy to leczenia jaskry, nadciśnienia, szeroko rozumianych chorób układu krążenia, osteoporozy i oczywiście nowotworów – przypomina dr Beata Jagielska.
Różne choroby, różna perspektywa
Trudno sobie wyobrazić przerwanie leczenia np. cukrzycy. Podobnie z leczeniem nadciśnienia, astmy. - Przerwanie leczenia na kilka dni może nie spowodować groźnych konsekwencji, ale na kilkanaście dni lub tygodni - może zaowocować np. przy chorobach kardiologicznych udarem, przełomem nadciśnieniowym, zaostrzeniem choroby wieńcowej i innych chorób serca czy tez progresja choroby nowotworowej – przypomina wicedyrektor NIO.
Przy niektórych chorobach w krótkim czasie pacjent nie odczuje różnicy, ale odległe konsekwencje mogą być wręcz nieodwracalne. Pacjenci w związku z epidemią i problemami dotyczącymi dostania się do poradni, czy wykonania badań, mieli problemy z rozpoczęciem i kontynuacją programów lekowych. Dla przykładu z 66 poradni leczenia osteoporozy w marcu mniej więcej połowa była zamknięta, reszta świadczyła pomoc zdalnie. W kwietniu prawie co trzecia była nadal zamknięta, 5 umożliwiało bezpośredni kontakt, a reszta oferowała jedynie teleporady. W przypadku ośrodków leczących SM tylko 17 ze 130 nie ograniczyło działalności.
- Jeśli chodzi o osteoporozę, to jest to schorzenie, które początkowo nie boli. Tym bardziej jest ono groźne, bo choroby, które wiążą się z istotnym dyskomfortem, których przerwanie leczenia manifestuje się w dokuczliwy dla organizmu sposób, mobilizują pacjenta do tego, by znów przyjął leki, by powrócił do rytmu stosowania terapii – mówi dr Jagielska. W przypadku osteoporozy brak objawów usypia czujność wielu chorych. - Tymczasem przerwanie terapii w osteoporozie niweczy dotychczasowe efekty leczenia i zwiększa ryzyko złamań osteoporotycznych. A te, w zależności od komplikacji złamania, przełożyć się mogą na obłożność choroby, na to, że pacjent będzie wymagał długotrwałego leżenia. - Często u takich chorych występują wtórne powikłania, takie jak zapalenia płuc (w przypadku pacjentów starszych) lub nawet zgon w wyniku powikłań – wyjaśnia wicedyrektor NIO. Tych dodatkowych schorzeń mogłoby nie być, gdyby pacjent nie przerwał leczenia. I nie doszłoby do złamania, przez co chory normalnie by się poruszał. Podobnie w przypadku schorzeń nowotworowych. Zazwyczaj nowotwór sprawia dolegliwości gdy już jest bardzo zaawansowany.
Dobre praktyki
-Spodziewając się możliwości przerwania terapii w związku z tym, że niektórzy pacjenci mogą mieć problem z poradzeniem sobie w nowej rzeczywistości teleporad, stworzyliśmy program Zadzwoń do seniora – mówi nam dr Tomasz Zieliński, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych i wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego. Inicjatywę podchwyciły też przychodnie PZ w innych regionach kraju.
O tym, że kluczowa jest organizacja leczenia mówi też Marek Tombarkiewicz, dyrektor Narodowego Instytutu Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji. Są u niego leczeni m.in. pacjenci geriatryczni, reumatologiczni. – U nas zorganizowaliśmy leczenie tak, by pacjenci mieli zapewnioną ciągłość leczenia – zapewnia.
- Z naszymi pacjentami jesteśmy stale w kontakcie, dlatego akurat u nas nie ma przypadków przerwania terapii – mówi nam dr hab. Grzegorz Kopeć z Kliniki Chorób Serca i Naczyń Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Pacjenci
Z perspektywy pacjentów nie wygląda to już tak dobrze. Z badania przeprowadzonego przez Fundację Alivia wynika, że 36 proc. pacjentów onkologicznych miało odraczane lub odwołane świadczenia ze względu na epidemię koronawirusa (SARS-CoV-2). Potwierdza to też personel medyczny, który wskazał, że z powodu epidemii były odwoływane lub przekładane procedury u tych pacjentów, którzy ze względów medycznych powinni zostać obsłużeni bez opóźnień (stwierdziło to 34 proc. badanych pracowników). W innych schorzeniach niż nowotworowe też są problemy. - Nasza fundacja otrzymuje coraz więcej próśb o pomoc od osób, które z powodu widocznych objawów skórnych łuszczycy utraciły pracę lub obawiają się, że może to nastąpić. Jest to spowodowane m.in. opóźnieniami w kwalifikacji do programu lekowego oraz bardzo trudnym dostępem do specjalistów. Wśród informacji, które do nas docierają, są również bardzo niepokojące, bo sugerujące myśli samobójcze – mówi Dagmara Samselska, przewodnicząca Unii Stowarzyszeń Chorych na Łuszczycę.
- Pandemia strachu, jaką wywołano sprawia, że pacjenci kardiologiczni boją się dzwonić po pomoc. Z powodu zawału umiera dziennie blisko 400 osób. Rozwiązaniem miały być tele-konsultacje, niestety nie w każdym przypadku się sprawdzają. Część pacjentów sobie je chwali, wielu jest naprawdę zadowolonych, jednak liczna grupa chorych to osoby bardzo zaawansowane wiekowo, dla których zwykła rozmowa przez telefon jest kłopotem, a co dopiero rozmowa z lekarzem – zwraca uwagę Agnieszka Wołczenko, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pacjentów ze Schorzeniami Serca i Naczyń EcoSerce.
Zwraca też uwagę, że przy części leków, dla młodszych pacjentów kardiologicznych, problemem większym niż dotychczas zaczyna być bariera finansowa. - Wiele osób w wyniku epidemii już straciło pracę lub ma obniżone pensje – wyjaśnia Wołczenko.
Problemy te widać też w informacjach jakie przekazują producenci leków. W okulistyce dane jednej z firm sugerują spadek zużycia leków z programu lekowego nawet kilkadziesiąt procent. Z kolei inna firma przyznaje, że produkowany przez nią lek na osteoporozę w kwietniu powinno wykupić 10 tys. pacjentów, a sprzedano tylko 2 tys. opakowań. To oznacza, że 80 proc. chorych przerwało terapię. A w Polsce, według danych NFZ, dochodzi co roku do ok. 120 tys. złamań, w tym 35 tys. najpoważniejszych - złamań szyjki kości udowej, w wyniku których blisko 30 proc. pacjentów nie przeżywa pierwszego roku od zdarzenia.
Diagnostyka i nie tylko
Kolejny problem to diagnostyka, która jest kluczowa do potwierdzenia choroby, ale też ustalenia dalszego leczenia. W Dolnośląskim Centrum Onkologii liczba nowych pacjentów zgłaszających się do poradni onkologicznych z kartą DiLO spadła w marcu aż o 50 proc.
Szwankuje też w różnym zakresie diagnostyka w programach lekowych czy chemioterapii. Ze względu na znaczne ograniczenie liczby wykonywanych planowo MRI, o kilkadziesiąt procent spadła liczba osób włączanych do programów lekowych w stwardnieniu rozsianym.
Są też ułatwienia
Niektóre rzeczy przy okazji pandemii są jednak upraszczane. Ministerstwo Zdrowia wydało komunikat o tym, by w przypadkach niewymagających obecności pacjenta, lekarz mógł zlecić wydanie leków podawanych zazwyczaj w poradniach czy szpitalach do domu. Jednak na okres nie dłuższy niż 6 miesięcy. -W przypadku, kiedy stan zdrowia pacjenta jest stabilny, a wizyta u lekarza odbywa się wyłącznie w celu zabezpieczenia kontynuacji terapii na kolejny okres cyklu leczenia, lek powinien być dostarczony przez szpital bezpośrednio do pacjenta, w miejscu jego zamieszkania lub do jego przedstawiciela ustawowego, a w przypadkach, gdy nie będzie to możliwe lub znacznie utrudnione, lek może być wydany pacjentowi, jego przedstawicielowi ustawowemu albo osobie przez niego upoważnionej z apteki szpitalnej – przypomina Jakub Gołąb z biura RPP.
W przypadku placówek przekształcanych w jednoimienne pacjenci korzystający z terapii byli przekazywani do innych ośrodków, co na początku powodowało zgrzyty, bo nie zawsze chorzy mieli dostęp do potrzebnych informacji.
Od stycznia RPP odebrał 61 telefonów na infolinii dotyczących dostępu do leków w szpitalach, większość pacjentów zadzwoniła po wybuchu pandemii koronawirusa, po 16 marca. Skarżyli się na brak informacji o zapewnieniu ciągłości leczenia zgodnie z ustalonym planem, zmiany terminów kolejnych cykli leczenia, kłopoty w skontaktowaniu się placówkami medycznymi, problemy z dostępem do kontynuacji leczenia, które dotychczas było prowadzone w ośrodkach przekształconych w szpitale jednoimienne. W 9 przypadkach Rzecznik Praw Pacjenta podjął interwencje.
Jeśli chodzi o dostęp do farmakoterapii w leczeniu schorzeń przewlekłych, to od stycznia było 4 157 sygnałów, najczęściej dotyczyły one kłopotów z szybkim uzyskaniem recepty, gdy skończyły się leki (np. zwłoka w przygotowaniu recepty, odmowa rejestracji wizyty recepturowej, problemy w kontakcie z placówką) oraz różnych problemów związanych z refundacją (czy np. w danym wskazaniu lek jest refundowany czy nie). Programów lekowych dotyczyły tylko 3 zgłoszenia.
Epidemia dotknęła wszystkich aspektów funkcjonowania systemu ochrony zdrowia, w tym dostępności do lekarza rodzinnego, specjalisty, szpitala czy też rehabilitacji – podkreśla Jacek Graliński, Przewodniczący Komitetu Farmaceutycznego, American Chamber of Commerce. I dodaje, że słuszne hasło: „pozostań w domu i ogranicz swój kontakt z ochroną zdrowia do niezbędnych", a co więcej – przesunięcie planowych wizyt na bezpieczniejszą przyszłość, ale nieoczekiwanie ma też złe konsekwencje.
- Jako uczestnicy systemu ochrony zdrowia odebraliśmy bardzo ważną lekcję. Jej poprawne odrobienie z pewnością ograniczy podobne problemy w przyszłości. Skoncentrowaliśmy się bowiem na wyhamowywaniu epidemii, ale walka z nią nie powinna odciągać uwagi od innych chorób, bowiem konsekwencje opóźnień mogą być bardzo poważne! – podkreśla Graliński. – Teraz jest czas na jak najszybsze „odmrożenie" w systemie ochrony zdrowia, oczywiście pamiętając o ciągle obecnym ryzyku epidemicznym. Jestem przekonany, że da się pogodzić te różne punkty widzenia stosując rozsądną politykę, w tym odpowiednią komunikację społeczną” – wyjaśnia Przewodniczący Komitetu Farmaceutycznego.
Redaktor naczelna, od ponad 20 lat pracuje w mediach. Była redaktor naczelna Polityki Zdrowotnej, redaktor m.in. w Rzeczpospolitej, Dzienniku Gazecie Prawnej. Laureatka branżowych nagród dla dziennikarzy i mediów medycznych oraz Polskiej Izby Ubezpieczeń. Kontakt: aleksandra.kurowska@cowzdrowiu.pl