Autor : Aleksandra Kurowska
2021-09-16 19:28
Dopasowanie na siłę grupy zawodowej diagnostów do struktury wynagradzania grupy pielęgniarek jest po prostu niewykonalne, ponieważ grupa zawodowa pielęgniarek dąży do możliwie największego spłaszczenia różnic pomiędzy poziomami kwalifikacji w ich grupie zawodowej – a my mamy dokładnie odwrotne żądania - uważa Krajowy Związek Zawodowy Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych. I wskazuje na elementy, które zdaniem tej organizacji nie nadają się do poparcia. Choć warto przypomnieć, że w Komitecie Strajkowym jest samorząd zawodowy - czyli Krajowa Izba Diagnostów Laboratoryjnych. Podobne dylematy zgłaszają farmaceuci pracujący nie w aptekach ogólnodostępnych, a np. szpitalnych. - Propozycja ta jest zdecydowanie gorsza niż obecnie funkcjonująca tabela ustawowa, co wydawało nam się trudne do przebicia - informuje związek.
Propozycja komitetu strajkowego co do nowelizacji ustawy o wynagrodzeniach złożona w Ministerstwie Zdrowia jest z perspektywy KZZPMLD (związku zawodowego najliczniej zrzeszającego diagnostów i techników analityki medycznej) najeżona absurdami - wyjaśniają naszej redakcji przedstawicielki związku zawodowego. I wyjaśniają, że to jeden z powodów dla którego, choć walczą o podwyżki jak inni medycy, to związek zawodowy diagnostów nie bierze formalnie udziału w proteście. - Z jednej strony doceniamy pomysł wspólnej walki o lepsze wynagrodzenia i inne potrzebne w systemie ochrony zdrowia zmiany, ale z drugiej nikt nie spytał nas - jako organizacji - o zdanie przy przygotowaniu nowej propozycji tabeli służącej do wyliczania. Nie zgadzamy się na takie pozycjonowanie naszego zawodu na tle innych - podkreśla organizacja.
Docenienie to nie pusty zapis
W postulatach Komitetu Protestacyjnego zapisano co prawda, że „docenia poziom wykształcenia", jednak KZZPMLD twierdzi: - mamy wątpliwości, czy autorzy rzeczywiście wgryźli się w niuanse związane z poziomami kształcenia kadr medycznych.
-Mimo, że ujęte w postulatach współczynniki pracy są wyższe, zaburzona została optyka kwalifikacji i proporcje pomiędzy poszczególnymi grupami zawodowymi, i z tej perspektywy według nas propozycja jest zdecydowanie gorsza niż obecnie funkcjonująca tabela ustawowa, co wydawało nam się trudne do przebicia (bo przecież od początku zgłaszamy wiele zastrzeżeń do obecnej tabeli). Dopasowanie na siłę grupy zawodowej diagnostów do struktury wynagradzania grupy pielęgniarek jest po prostu niewykonalne, ponieważ grupa zawodowa pielęgniarek dąży do możliwie największego spłaszczenia różnic pomiędzy poziomami kwalifikacji w ich grupie zawodowej – a my mamy dokładnie odwrotne żądania – mamy inną strukturę kształcenia, jednolite studia magisterskie plus specjalizację i oczekujemy właśnie docenienia kwalifikacji naszych specjalistów i rozwiązań systemowych, sprzyjających wykorzystania ich wysokich kwalifikacji w systemie ochrony zdrowia. My musimy i chcemy się rozwijać - wyjaśnia dr Karolina Bukowska-Strakova. - To od naszej pracy zależy decyzja o wdrożeniu leczenia np. najdroższych terapii jak Car-T cells czy diagnostyka chorób rzadkich - lekarz musi wiedzieć, że po drugiej stornie ma wysoko wykwalifikowanych specjalistów, i że może polegać na naszych na wynikach - dodaje.
Organizacja punktuje elementy, na które nie ma jej zgody:
1) „Współczynnik podwyższający” za specjalizacje na poziomie 0,2 to największe nieporozumienie! - wyjaśnia Bukowska-Strakova.
W poprzedniej wersji ustawy wzrost współczynnika po specjalizacji wynosił 43,8 proc. (z 0.73 do 1.05), obecnie mamy wzrost o 30.8 proc. (z 0.81 do 1.06), a według zaprezentowanej propozycji wzrost pensji po specjalizacji stanowiłby zaledwie 10 proc. - Dla porównania, w grupie lekarzy zaproponowany wzrost współczynnika po specjalizacji wynosi 50 proc. (czyli o 1 pkt: z 2 do 3) - mówi diagnostka.
Przypomina, że diagności mają obowiązek ustawicznego kształcenia, jednak kształcenie specjalizacyjne finansować muszą (w przeciwieństwie do lekarzy i pielęgniarek) z własnej kieszeni. - Specjalizacja trwa od 3 do 5 lat – musimy mieć motywacje finansową, że koszty włożone w podnoszenie kwalifikacji się nam zwrócą, a sam trud specjalizacji ma sens. Wzrost wynagrodzenia na poziomie 10 proc. na pewno tym bodźcem nie będzie - wyjaśnia.
2) Według propozycji, wzrost współczynnika za czas pracy wynosiłby w sumie aż 0,5 pkt (aż o 33 proc.): wzrost o 0,2 po 5 latach (czyli po tylu latach, co kształcenie specjalizacyjne...), i o kolejne 0,3 po kolejnych 5 latach pracy.
-Przyznawanie wyższego współczynnika za lata pracy uważamy za niezgodne z logiką awansowania i premiowania pracowników - wyjaśnia dr Karolina Bukowska-Strakova. Dodaje, że do uwzględnienia stażu pracy służy dodatek stażowy (który przecież w wielu placówkach dochodzi dodatkowo, niezależnie od wzrostu współczynnika). Wzrost współczynnika powinien wynikać ze zdobywanych kwalifikacji – z wykształcenia, uprawnień, specjalizacji, nie zaś z "zasiedzenia".
- Uważamy, że ustawa powinna premiować podnoszenie kwalifikacji, a nie deprecjonować osoby które to robią (bo jedyne do czego się sprowadza ta propozycja, to docenienie finansowe osób, które przez 10 nie podniosły kwalifikacji). Uzależnianie ustawowego systemu wynagrodzeń od liczby przepracowanych lat nie przyczynia się do rozwoju tzw. kapitału ludzkiego. Podwyżka powinna być powiązana ze ścieżkami kariery danego zawodu. Zaproponowany schemat jest tylko pozornie neutralny - dodaje.
-Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że pracodawcy nie zawszą chcą podnosić wynagrodzenie w następstwie osiągnięć pracownika, czasem nie chcą nawet honorować specjalizacji – jednak tego nie zmieni się nakazując podnoszenie współczynników na zasadzie „czy się stoi czy się leży…”. Podwyżka powinna wynikać z regulacji pro-jakościowych dla dobra pacjenta, czego zaproponowany mechanizm ponoszenie pensji za „trwanie na stanowisku” jest wręcz zaprzeczeniem - mówi dr Agnieszka Gierszon. - Dajmy pracownikom i pracodawcom właściwe narzędzia do podnoszenia pensji, wspierając konkurencyjność osób z wyższymi kwalifikacjami poprzez premiowanie jakości i wymóg posiadania konkretnych kwalifikacji przy danych procedurach - albo przestańmy udawać, że potrzebna nam wykwalifikowana kadra - dodaje.
3) Współczynniki podwyższające” za wykształcenie:
+0,1 za wyższe wykształcenie I stopnia
+0,1 za wyższe wykształcenie II stopnia
Jak zwracają uwagę diagnostki, według standardów kształcenia do wykonywania zawodu diagnosty przygotowują jednolite studia magisterskie, stąd diagności nie mają dyplomów potwierdzających żadnego z powyższych stopni wykształcenia.
- Studia II stopnia i jednolite studia magisterskie to oczywiście ten sam poziom kwalifikacji według PRK, ale nie są to określenia, których można używać zamiennie. W sytuacji, w której dyrektor zażąda od pracownika dyplomu potwierdzającego wykształcenie I lub II stopnia, to żadnego pakietu "plus" nie będzie i diagnosta zostanie na tym samym współczynniku pracy, który dotyczy technika. Dyrektorzy już teraz szukają pretekstów jak nie uwzględniać wyższych współczynników za specjalizację, a tu mają podane jak na tacy, jak zdegradować finansowo pracownika z wyższym wykształceniem - mówi dr Agnieszka Gierszon.
- Nawet jeśli można byłoby poprawić ten zapis, to na jaki? Że +0.1 jest za magistra niezależnie od tego jakim trybem kształconego? Czy że za tytuł magistra jest +0.2? Ale wtedy i tak diagnostom „odpadnie” +0.1 za licencjat. Jakkolwiek nie patrzeć, w systemie dodawania współczynników promowane jest kształcenie w systemie 3+2. Taki system sprawdza się w systemie kształcenia pielęgniarek – u naszym przypadku absolutnie nie ma uzasadnienia. Zawód diagnosty od momentu powstania opiera się o wykształcenie wyższe na poziomie magisterskim oraz na poszerzanie kompetencji w ramach kształcenia specjalizacyjnego w danej dziedzinie medycyny laboratoryjnej. W naszym zawodzie nie ma ponadto żadnych osób ze średnim wykształceniem - mówi przedstawicielka związku zawodowego.
4) W proponowanej tabeli wciąż nie ma rozdziału na specjalizacje I stopnia i specjalizacje II stopnia lub tytuł specjalisty.
5) Poprzednio przepaść między diagnostą specjalistą a lekarzem specjalistą wynosiła 20,9 proc., aktualnie wynosi 23,6 proc., a omawiana propozycja zakłada różnicę na poziomie 76 proc. w pierwszych latach pracy, 58 proc. po 5 latach, i „dopiero” 36,4 proc. po 10 latach pracy.
Jaki jest sens spłaszczania płac dla jednych specjalistów (punkt 1), podczas gdy rosną kominy w innym miejscu. Jeśli chcemy optymalizować procesy w ochronie zdrowia, z jednej strony konieczne będzie coraz efektywniejsze wykorzystanie specjalistów w danej dziedzinie, a z drugiej nakładanie się pewnych kompetencji. Takie narastanie różnic płacowych pomiędzy zawodami nie pomaga w budowie zespołu „grającego do jednej bramki” - zwraca uwagę Krajowy Związek Zawodowy Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych.
Przedstawicielki organizacji dodają: - Z całą mocą podkreślamy jednocześnie, że mamy świadomość, że obowiązująca od 2017 r. ustawa ma wiele wad, jej nowela z 2018 jeszcze bardziej skomplikowała sprawę, a jednocześnie tegoroczna nowelizacja nie naprawiła de facto żadnej z nich. Nasze postulaty w odniesieniu do naszego środowiska od początku wskazują na potrzebę porządkowania i wskazujemy, że wysokość wskaźników powinna być dopiero konsekwencją uporządkowania odpowiedniego podzielenia i zaszeregowania poszczególnych grup zawodowych w tabeli.. My nie akceptujemy takiego pozycjonowania naszego zawodu ani dysproporcji w wynagrodzeniach – te postulaty nie są emanacją potrzeb całego naszego środowiska.
Ponadto, przypominamy, że ustawa o diagnostyce (medycynie) laboratoryjnej została uchwalona 20 lat temu - nie trzeba jej więc uchwalać – trzeba ją tylko (albo aż) znowelizować.
Polecamy także:
Pieniądze są dzielone bez protestujących
Redaktor naczelna, od ponad 20 lat pracuje w mediach. Była redaktor naczelna Polityki Zdrowotnej, redaktor m.in. w Rzeczpospolitej, Dzienniku Gazecie Prawnej. Laureatka branżowych nagród dla dziennikarzy i mediów medycznych oraz Polskiej Izby Ubezpieczeń. Kontakt: aleksandra.kurowska@cowzdrowiu.pl