Autor : Agata Szczepańska
2023-03-24 08:23
W związku z wojną i napływem ukraińskich uchodźców do Polski pojawiło się wyzwanie związane z identyfikacją osób chorych na gruźlicę i objęciu ich opieką. Przy okazji okazało się, że rodzimy system walki z tą chorobą wymaga reformy. Według szacunków WHO, wśród uchodźców z Ukrainy w Polsce powinno zjawić się ok. 200 chorych, a na razie jest ich ponad 80.
Dziś przypada Światowy Dzień Walki z Gruźlicą (Międzynarodowy Dzień Zapobiegania Gruźlicy). W Polsce w 2021 roku zarejestrowano 3704 zachorowania na gruźlicę (zapadalność 9,7 na 100 000 mieszkańców), czyli 316 przypadków więcej niż w roku 2020 i 3 838 przypadków mniej w porównaniu z rokiem 2012.
Z kolei w 2020 r. w Ukrainie zgłoszono 19 521 przypadków gruźlicy (zapadalność 44,6 na 100 000 mieszkańców).
- Patrząc wstecz, problem gruźlicy wielolekoopornej w krajach byłego Związku Radzieckiego wziął się ze złego leczenia. W latach 70. było ono złe, nienadzorowane. Dlatego, natychmiast po rosyjskiej agresji na Ukrainę, mając w pamięci historię, czyli I wojnę światową, II wojnę światową, uznaliśmy, że trzeba zareagować - mówił dr Adam Nowiński z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc podczas konferencji zorganizowanej w związku z Dniem Walki z Gruźlicą.
Gruźlica wielolekooprna (MDR-TB) to poważna choroba, którą bardzo trudno się leczy, a jeszcze do niedawna skuteczność leczenia była na poziomie 30-50-proc., większość chorych umierała. - Gruźlica lubi klęski, wojny i nieszczęścia - podkreślał dr Nowiński. Wśród milionów uchodźców, którzy uciekli do Polski przed wojną (wjechało ok. 8 mln ludzi, pozostało 1,5 mln), było wielu chorych na gruźlicę, którzy stracili swoich lekarzy i możliwość leczenia, a do tego przemieszczali się.
Ponieważ polscy specjaliści - z racji niewielkiej liczby pacjentów - nie mają dużego doświadczenia w leczeniu gruźlicy wielolekoopornej, zaprosili do pomocy ekspertów, którzy pracują tam, gdzie takich przypadków jest sporo, czyli np. w Afryce Południowej, krajach azjatyckich. We współpracy ze Światową Organizacją Zdrowia oraz Lekarzami bez Granic, które to organizacje od dawna pracują w Ukrainie, a także przy wsparciu Ministerstwa Zdrowia, udało się wypracować odpowiednie procedury.
- Stworzyliśmy kanały informacji, WHO Europa przygotowała sposób wymiany danych, dzięki któremu dostaliśmy informacje o leczeniu, lokooporności, historii danego pacjenta. Byliśmy w stanie je uzyskać w ciągu godziny, dwóch i w razie potrzeby przekazać dalej. Starliśmy się kontrolować przepływy tych chorych - w sposób etyczny, żebyśmy nie stracili żadnego pacjenta, żeby byli leczeni w sposób, który gwarantuje bezpieczeństwo zarówno im, ale również ich otoczeniu - relacjonował dr Nowiński.
NFZ dopiero z czasem wprowadził program lekowy. Jednym z pierwszych i poważniejszych problemów okazało się zapewnienie leków - są one bardzo drogie, jeden z podstawowych, na 6 miesięcy kosztuje 70 tys. zł, czyli koszt miesięcznej terapii to ok. 20 tys. zł, a leczenie trwa ok. 18-20 miesięcy. Na szczęście organizacje międzynarodowe oraz producent zapewniły leki na pierwszy, najgorętszy okres. - Dzięki temu rozdawaliśmy je bezpłatnie wszystkim, którzy wymagali leczenia w Polsce, nie tylko Ukraińcom - podkreślił dr Nowiński.
Obecnie, jak zaznaczył dr Nowiński, NFZ deklaruje refundację wszystkich leków potrzebnych do leczenia gruźlicy lekoopornej - w programie pilotażowym i w następującym po nim programie lekowym. Jesienią zeszłego roku wydane zostały regulacje umożliwiające leczenie w trybie ambulatoryjnym.
- NFZ podniósł stawki za leczenie pacjenta do 150 zł, refunduje wszystkie procedury diagnostyczne, a także procedurę nadzoru nad przyjmowaniem leków przez pacjenta. Wydaje się, że to pozwoli utrwalić ten system - ocenił dr Nowiński.
Według szacunków WHO, wśród uchodźców z Ukrainy w Polsce powinno zjawić się ok. 200 chorych, a na razie jest ich ponad 80. Być może prognozy WHO są przeszacowane, ale trzeba też pamiętać, że obcokrajowiec, który ma chorobę zakaźną, może bać się, że zostanie deportowany, dlatego uchodźcy niekiedy zatajają informacje, że chorują.
- Uznaliśmy, że musimy aktywnie wyszukać tych chorych. Planujemy badania screeningowe w centrach dla uchodźców - mówił dr Nowiński. Jak dodał, specjaliści dysponują sprzętem niewielkich rozmiarów, który łatwo może być użyty w ośrodku dla uchodźców, na granicy. Małe urządzenie połączone jest systemem sztucznej inteligencji, wyszkolonej w analizie obrazu. - Informuje ono nas, czy jest wysokie czy niskie ryzyko gruźlicy. Jeśli jest wysokie, zlecana jest analiza plwociny - wskazywał doktor. Zapowiedział, że jeśli dzięki akcji screeningowej uda się znaleźć kolejnych chorych, zostanie ona powtórzona w innych tego typu miejscach.
Wśród uchodźców z Ukrainy przeważały kobiety z dziećmi. A co za tym idzie - również wśród zidentyfikowanych pacjentów z gruźlicą. To stanowiło kolejne wyzwanie. - Dzwoniły np. pacjentki z różnych miejsc Polski, informując, że skończyły im się leki, ale nie położą się do szpitala, bo mają małe dzieci. Pojawiło pytanie, jak im pomóc, co zrobić, żeby nie przerywały leczenia, bo mogło to stanowić ryzyko dla nich, dla ich dzieci i dla całego otoczenia. W pierwszych miesiącach wojny było bardzo dużo gorącej pracy, żeby utrzymać tych pacjentów w sieci - przyznał dr Nowiński.
Ponieważ pacjenci z Ukrainy często bali się publicznego systemu opieki zdrowotnej, trzeba było stworzyć program, który pozwoli do niech dotrzeć. Zajęły się tym organizacje pozarządowe, którym pacjenci bardziej ufają. Przygotowano dla nich wsparcie socjalne, transportowe, a doradcy znający język polski i ukraiński pomagają, gdy pacjenci gubią się w procedurach. Udało się też zorganizować diagnozowanie i leczenie matek z dziećmi jednoczasowo, aby nie musiały się rozdzielać.
Kiedy leczenie trwa ok 18 miesięcy, a pacjent przyjmuje po 5-6 leków, ryzyko, że z jakichś powodów przerwie terapię, jest ogromne - mówił dr Nowiński. Najnowsze wyniki badań pozwalają na skrócenie czasu leczenia z 18 do 6 miesięcy. - Jesteśmy aktualnie w momencie wdrażania takiego schematu leczenia - wskazał doktor. - Promujemy leczenie w trybie ambulatoryjnym. Tu nas bardzo wspiera MZ. To jest szansa na wychwycenie całej populacji chorych, szczególnie tej części, która nie akceptuje leczenia szpitalnego - dodał.
Leczenie jest wspomagane w trybie wideo. - Jeśli mamy pacjenta nieco problemowego, którego nie chcemy trzymać w szpitalu, ale musimy nadzorować jego leczenie - codziennie łączy się z nim pielęgniarka. Przy czym czasem to dość długa rozmowa, bo musi zapytać o samopoczucie pacjenta, o działania niepożądane, a także o to, czy ma co jeść, czy ma gdzie mieszkać. Bo mówimy o grupie wymagającej szczególnej opieki - mówił dr Nowiński. Szczęśliwie, jak podkreślił, udało się wynegocjować z NFZ dość dobrą wycenę tej procedery - szpitale będą otrzymywać 95 zł za jedno połącznie wideo.
Dodał, że to rozwiązanie skopiowane z Finlandii, Polska jest drugim krajem w Europie, w którym je wprowadzono - dzięki współpracy z WHO. - Kontakt wideo odbywa się przez telefony, mamy nawet budżet, by je wypożyczać - powiedział doktor.
Gruźlica jest chorobą zakaźną, wywołaną przez prątki z grupy Mycobacterium tuberculosis complex. Jak wskazuje Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc, przed początkiem pandemii COVID-19 była na świecie główną przyczyną zgonów spowodowanych przez pojedynczy czynnik zakaźny. Najczęstszą postacią gruźlicy jest gruźlica płuc, ale choroba może rozwijać się również w innych narządach ciała.
W 2021 roku, z którego pochodzą ostatnie szacunki WHO, na świecie na gruźlicę zachorowało 10,6 mln osób. Liczba zachorowań wpisanych do raportów była znacznie mniejsza - 6,4 mln. Istnieje przypuszczenie, że u 3 mln osób gruźlica nie została zdiagnozowana i nie była leczona. Największe różnice między liczbą przypadków gruźlicy wykrytych przed pandemią i w roku 2021 wystąpiły w Indiach, Indonezji i na Filipinach. W 2021 roku na gruźlicę zmarło 1,5 mln chorych.
Na świecie liczba chorych na trudną do wyleczenia gruźlicę wywołaną przez prątki oporne na dwa najsilniejsze leki (multi drug-resistant tuberculosis, MDR-TB) wynosiła w 2021 roku 450 tys.
W 2021 roku w 29 krajach Unii Europejskiej i Europejskiego Obszaru Gospodarczego zgłoszono 33 520 przypadków gruźlicy, zapadalność na gruźlicę wynosiła 7,4 na 100 tys. ludności.
Więcej danych epidemicznych można znaleźć na stronie Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc.
Polecamy także:
D. Nadażdin o pomocy Lekarzy bez Granic w Ukrainie
Pilotaż ws. gruźlicy wielolekoopornej: leki przez przychodnie
Rusza pilotaż leczenia gruźlicy wielolekoopornej: warunki i stawki
Zastępczyni redaktor naczelnej; specjalizuje się w tematach związanych z prawem medycznym i procesem legislacyjnym, szczególnie zainteresowana psychiatrią. Wcześniej dziennikarka i redaktorka w Dzienniku Gazecie Prawnej oraz Polskiej Agencji Prasowej. Kontakt: agata.szczepanska@cowzdrowiu.pl