Autor : Katarzyna Lisowska
2021-09-09 14:39
Zaplanowana na 11 września akcja protestacyjna pracowników ochrony zdrowia zyskuje kolejne głosy poparcia. Tym razem odnieśli się do niej dyrektorzy i prezesi polskich szpitali. Co powiedzieli protestującym? Że wspierają ich starania o godne warunki pracy i płacy.
- Jako pracodawcy od lat zaznaczamy, że część świadczeń zdrowotnych jest wyceniana poniżej kosztów, co wpływa negatywnie na wynagrodzenia pracowników - piszą w liście otwartym przedstawiciele organizacji szpitalnych. Podkreślają, że ostatnie decyzje płacowe resortu zdrowia destabilizują system wynagrodzeń, antagonizują grupy zawodowe w ochronie zdrowia, utrudniają pracodawcom możliwość zarządzania płacami.
Zdaniem kierujących szpitalami ustawa o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia spowodowała podziały wśród pracowników. -Niektórym grupom zawodowym podniesiono wynagrodzenie - inne pominięto. Wywołuje to słuszne oburzenie i poczucie niesprawiedliwości. Nowe regulacje płacowe wywołały antagonizmy też wśród pielęgniarek. Zawiedzeni są ratownicy medyczni. W podobnej sytuacji znajdują się m.in. szpitalni fizjoterapeuci i pracownicy laboratoriów - komentują pracodawcy. Jak zauważają w nowych przepisach zapomniano o podwyższeniu wynagrodzeń pracowników medycznych, zatrudnionych na kontraktach i innych umowach cywilnoprawnych. Zwracają uwagę, że w niektórych szpitalach to większość zatrudnionych.- Pominięto pracowników administracji i obsługi technicznej – często wysokiej klasy specjalistów. Nie przewidziano podwyżek dla pielęgniarek oddziałowych, ordynatorów, koordynatorów, kierowników pracowni - wyliczają i zwracają uwagę, że publiczne szpitale finansowane przez NFZ nie są w stanie sprostać oczekiwaniom płacowym grup zawodowych pominiętych w ustawie.
Szpitale same nie sfinansują podwyżek
Jak czytamy w liście wbrew informacjom z resortu zdrowia szpitale nie otrzymują środków finansowych na ten cel. Zaspokojenie ww. oczekiwań ze środków własnych, to dla większości szpitali pogorszenie wyniku, zadłużanie się, niewypłacalność, widmo likwidacji. Dlatego, popierając słuszne postulaty pracowników ochrony zdrowia, oczekują pilnego wzrostu finansowania szpitali, dostosowania wyceny świadczeń do kosztów. Apelują o wstrzymanie działań, których efektem są konflikty na tle płacowym pomiędzy pracownikami a pracodawcami, między grupami zawodowymi, czy wewnątrz tych grup.
Przypomnijmy. 11 września przedstawiciele zawodów medycznych zaprotestują w Warszawie. Ich główne postulaty to:
1. Znacznie szybszy niż planowany wzrost nakładów na system opieki zdrowotnej do wysokości nie 7 proc., a 8 proc. PKB.
2. Zwiększenie wynagrodzeń pracowników ochrony zdrowia do poziomów średnich w OECD i UE względem średniej krajowej, celem zahamowania emigracji zewnętrznej (zagranicznej) i wewnętrznej (do sektora prywatnego) pracowników opieki zdrowotnej.
3. Zwiększenie liczby finansowanych świadczeń dla pacjentów oraz poprawa dostępności pacjenta do świadczeń.
4. Podwyższenie jakości świadczeń dla pacjentów, ponieważ “Polska jest krajem UE, a nie WNP, potrzebna jest opieka lekarska, pielęgniarska, ale też fizjoterapeutyczna, rehabilitacyjna i farmaceutyczna oraz dostęp do nowoczesnych form diagnostyki laboratoryjnej i obrazowej”.
5. Zwiększenie liczby pracowników pracujących w systemie ochrony zdrowia do poziomów średnich w krajach OECD i UE, szczególnie w sytuacji starzenia się społeczeństwa i zwiększania się zapotrzebowania na świadczenia opieki zdrowotnej.
Czytaj też:
K.Ptok: Nie ma dialogu z medykami, rozmowy tylko na warunkach MZ
Co może wstrzymać protest zawodów medycznych?