Autor : Katarzyna Lisowska
2021-10-07 15:28
W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie - Prokocimiu zabraknie lekarzy już w listopadzie, a nie jak przekonywał minister zdrowia za 3 miesiące. Wielu spośród 26 specjalistów, którzy złożyli wypowiedzenie z pracy, ma do wykorzystania zaległy urlop z bieżącego i ubiegłego roku, ponieważ ze względu na trudną sytuację epidemiczną nie mieli możliwości z nich skorzystać. Teraz zamierzają go wykorzystać.
Przypomnijmy, jak informowaliśmy kilka dni temu, dziecięcy szpital w Prokocimiu czeka poważny kryzys kadrowy. w zeszłym tygodniu wypowiedzenia z pracy złożyło tam 26 lekarzy, a kolejni to rozważają. Wraz z lekarzami odejść z pracy postanowił też dyrektor tej placówki, prof. Krzysztof Fyderek. Medycy ten krok tłumaczyli faktem, że nie chcą dłużej pracować ponad swoje siły. Wskazywali też na duże problemy finansowe placówki.
Na początku tygodnia minister Adam Niedzielski uspokajał, że sytuacja nie zagraża obecnie działalności placówki, gdyż złożone przez lekarzy wypowiedzenia mają trzymiesięczny okres. - Ci lekarze nie odeszli od łóżek, w tym sensie, że wykonują swoją pracę w sposób normalny- mówił wówczas minister.
Okazuje się, że minister jest w błędzie. - Większość lekarzy, którzy złożyli wypowiedzenia, ma do wykorzystania zaległy urlop z bieżącego i ubiegłego roku, ponieważ ze względu na trudną sytuację epidemiczną i braki kadrowe w szpitalu nie mieli możliwości z nich skorzystać. W niektórych przypadkach zaległości urlopowe wynoszą ponad 40 dni, co oznacza, że wielu lekarzy nie będzie w szpitalu już od początku listopada - mówi dr Agata specjalista radiologii i diagnostyki obrazowej z Oddziału Terenowego OZZL w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie- Prokocimiu.
Doktor dodaje, że w przyszłym tygodniu wypowiedzenia złożą też kolejni lekarze pracujący w tej placówce.
- Na konferencji prasowej jasno alarmowaliśmy, że sytuacja kadrowa w szpitalu jest tragiczna, a podejmowane od 2018 roku próby rozmów i apele lekarzy spotykają się z ignorancją i brakiem odzewu. Jednak Ministerstwo Zdrowia nadal bagatelizuje sytuację. Tymczasem już za kilka tygodni nie będzie miał kto leczyć małych pacjentów. Ubolewamy nad tym, ale nie możemy leczyć w takich warunkach. Leczenie ludzi wymaga świeżego umysłu, o który trudno po kolejnym w tygodniu dyżurze i łataniu dziur w grafiku - dodaje dr Łukasz Klasa z Oddziału Terenowego OZZL w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie - Prokocimiu, neurochirurg.Jeżeli sytuacja w placówce nie zmieni się to już wkrótce szpital będzie musiał zamknąć kilka kluczowych oddziałów jak: ogólnopediatryczny, nefrologię wraz ze stacją dializ, pulmonologię, alergologię, dermatologię jedyny w kraju oddział leczenia żywieniowego.
Foto: https://szpitalzdrowia.pl/
Czytaj też:
Niedzielski o składaniu wypowiedzeń: Element negocjacji płacowych
Pracownicy szpitala im. Orłowskiego mają mieć obcięte dodatki
Warszawscy ratownicy chcą zarządu komisarycznego w swojej stacji
OZZL: Szpital Uniwersytecki w Prokocimiu – postępująca katastrofa